SELENA
Wiedziałam już wtedy, że to nie będą dobre trzy dni z dziewczynami. Od razu po wypowiedzeniu przez Jamie ta, wiedziałam, że albo jej nie pasuje mój związek, albo Justin.
Zawsze gdy tak mówiła to coś jej nie pasowało. I zwłaszcza gdy mówiła to z taką opryskliwością, znam ją już tak długo, że nic się nie ukryje. W każdym słowie i geście widzę wszystko co leży jej na sercu. Ale starałam się nie przejmować w tym dniu jej humorkami.
Może po prostu była przemęczona po podróży? Nie pytałam tego dnia. Nie byłam nawet zainteresowana, czy to były po prostu jej kaprysy, jak zwykle.
Złapałam po prostu Justina za rękę i wyszliśmy z domu. Wzrok Jamie wypalał nam dłonie, ale nie puszczałam Justina ani na chwilę. Oprowadziłam ich trochę po mieście pokazałam Statuę Wolności, Times Square, Bulwar, Central Park, drogie sklepy, centra Manhattanu.
Dziewczyny kupowały sobie pamiątki z pierwszej wizyty w mieście, robiłyśmy sobie zdjęcia, nawet z Jusem.
Alexis nie miała nic przeciwko, Jamie owszem.
- Chcę mieć pamiątkę z kimś kto zostanie na stałe w moim życiu, a nie przelotnie.
Cały czas tak komentowała. Wiedziałam, że chodzi jej o to, że Justin prędzej czy później mnie zostawi.
Denerwowało mnie to, że zamiast dopingować nasz związek, zamiast chwalić, że w końcu jestem szczęśliwa, że cieszy się ze mną.. Ech, tylko dołowała mnie i związek z Justinem.
Nie wiem czy z czystej zazdrości czy po prostu bała się o mnie. Troska czy zazdrość?
Toksyczna przyjaźń czy szczera troska? Nawet nie pomyślałam o zerwaniu z Justinem, prędzej o zakończeniu tej zazdrości z jej strony.
Wieczorem gdy rozeszliśmy się z dziewczynami, One do hotelu, my zaś do domu, Justin zapytał mnie.
- Nie zerwiesz ze mną, prawda? - powiedział czule
- Nie, skarbie. Skąd taki pomysł?
- Przez Jamie?
- Nie, nie przeszło mi to przez myśl.
- Uff - odetchnął z ulgą
Doszliśmy do domu, dostałam telefon od rodziców, że będą jutro około piątej nad ranem, wracając z San Francisco. Już jutro i zostają aż do sylwestra w domku.
Zdjęłam buty z nóg i kurtkę z siebie, zawiesiłam na wieszaku i poszłam za Justinem do pokoju.
Justin od razu po zamknięciu drzwi od pokoju wziął mnie w swoje ręce i przejeżdżał dłońmi po całym ciele, pupie, ramionach, plecach. Mój telefon znów się odzywał w kieszeni, Jamie dzwoniła.
- To Jamie, odebrać?
- Kurwa, mówiłem, detektory.
- Co?
- Nic, odbierz. Poczekam.
- No skarbie nie złość się - musnęłam go w dzióbek.
Poprawiłam włosy i oparłam się o Justina, odebrałam telefon delikatnie uspakajając oddech.
- Halo?
- Chyba złamałam rękę!
- Jamie daj spokój, jedź na pogotowie, masz Alexis. Proszę daj mi się wyspać.
- Nie spałaś! Idziesz uprawiać seks z Justinem, co? To jest ważniejsze, to?
Rozłączyłam się. Nigdy nie słyszałam żeby była tak oburzona o to, że mam kogoś. Może nie chodziło jej
o mnie a o Justina? Może to Ona chciała mieć go dla siebie? Nigdy jej nie przeszkadzało, że kogoś miałam.
Odłożyłam telefon na stolik obok łóżka i usiadłam Justinowi okrakiem na nogi.
- Na czym skończyliśmy - powiedział przybliżając się do mnie - Już wiem - uśmiechnął się.
- Justin - wstrzymałam jego usta palcem - Byłeś kiedyś z Jamie?
- Selena? Czy Ty jesteś niepoważna?
- Pytam.
- A co nagadała Ci coś?
- Nie, nic. Pytam z ciekawości. Byłeś?
- Z czystym sumieniem nie i nie chcę.
- A co nie podoba Ci się? - przygryzłam wargę
- Fu, nie. Podziękuję za taką "dziewczynę". Mam swoją.
Uśmiechnęłam się szeroko i tej nocy znów kochałam się z Justinem. Na górze, na dole, na boku, na stojąco. Kilka godzin, nieprzespana noc kompletnie zero snu dla mnie. Gdy skończyliśmy stwarzać naszą małą magię dookoła, do domu weszli rodzice. Czyli nasz seks z długą grą wstępną trwał wieki.
Po piątej gdy leżałam obok Justina owinięta jedynie kołdrą, gładziłam plecy Justina rękoma, usłyszałam jak do domu wchodzą rodzice. Otworzyłam szerzej oczy, ubrałam się w piżamkę, że niby nigdy nic. Poszłam do łazienki przemyć oczy wodą, zbiegłam do nich na dół i przywitałam się.
- Dlaczego nie śpisz?
- Spałam, obudziliście mnie, poszłam przemyć oczy i jestem.
- Brat jest?
- Jest - chyba - Tak, myślę, że jest.
- Justin jest?
- Tak, ale nie martwcie się, za niedługo wyjeżdża, znów zostaniemy sami.
- Może zostać przecież z nami na święta - dodała mama odkładając płaszcz na krzesło i ściągając buty.
- Chyba nie zostanie, mama go zaprosiła.
- A On Ciebie nie zaprosił? - uśmiechnęła się ściągając drugi but
- Nie. Nie zaprosił.
- Dlaczego?
- Bo to ich rodzinne święta, co ja będę się tam wpychała.
- Oj córciu. Chociaż raz święta z nami będziesz miała.
- To co mnie wyganiasz? - roześmiałam się
- Oj zostań, zostań.
Mama się uśmiechnęła i poszła do kuchni zrobić śniadanie.
- A w ogóle jak lot? Wyspaliście się?
- Ja bardzo, tata jak widać nie.
Tata już zasnął na kanapie, moja mama jak to kochana żona okryła go kocem, dała poduszkę i całusa
w głowę. Widziałam to jak bardzo się kochają, jak nawet w ich wieku, po dwudziestu paru latach małżeństwa nadal podchodzą do siebie z takim ciepłem.
Chciałabym kiedyś stworzyć taki związek z kimś kto będzie kochał mnie tak mocno jak moja mama mojego tatę i wzajemnie.
Usiadłam z mamą w kuchni i upiłam łyk herbaty, którą nam zaparzyła.
- Mamo... Mogę Cię o coś zapytać?
- Oczywiście, zawsze.
- Czy usunęłaś kiedyś dziecko?
- Nie, nigdy, a Ty? Dlaczego pytasz?
- Zrobiłabyś to gdybyś go nie chciała? Była sama?
- Nie, dziecko to błogosławieństwo, zawsze może coś scalić. Niczemu nie jest winne, jedynie ludzkiej głupocie, jeśli jest oczywiście nieświadomie stworzone.
- Yhm - przygryzłam niezręcznie wargę
- Czemu pytasz?
- Moja koleżanka tak zrobiła i pytam.
- Na pewno koleżanka?
- Tak, dzwoniła wczoraj i mówiła.
- Nieodpowiedzialna gówniara.
Zrobiło mi się głupio, ale chciałam jeszcze zadać jej kilka pytań. Przełamałam się, w końcu to moja mama.
- Mamo, a mam do Ciebie jeszcze jedno pytanie, całkiem na poważnie.
- Myślałam, że rozmowa jest na poważnie, a nie tylko pytanie.
- Tak czy tak, chodzi o to, bałaś się kiedyś, że przyjaciółka może Ci zabrać faceta?
- Oj skarbie. Cały czas, boisz się o Justina?
- O niego nie, o Jamie owszem. Cały czas jest taka inna, jakby była zazdrosna o mnie i o niego.
- Nie martw się w końcu się nauczy i zaakceptuje wasz związek, musi, jeśli chce Twojego dobra.
Właśnie jeśli chce mojego dobra. Nie wiedziałam czego chciała. Nie chciałam czekać aż księżniczka wstanie, postanowiłam od razu do niej zadzwonić. O dziwo odebrała, może czatowała nad telefonem?
Umówiłam się z nią o ósmej w kawiarni Starbucks. Pocałowałam mamę w głowę i pobiegłam na górę się szykować. Umyłam sobie na spokojnie głowę, zrobiłam makijaż, nie budziłam Justina, wiem, że był wymęczony zupełnie jak ja. Ubrałam się bezszelestnie, wzięłam torbę, telefon.
Wychodząc tylko ucałowałam go w głowę. Na dole nasunęłam na siebie kurtkę, ciepłe emu i wyszłam.
Pogoda dzisiaj nie rozpieszczała, temperatura na minusie, ludzie pospiesznie pędzący do pracy by odebrać swoją premię gwiazdkową.
Ostatni tydzień ich pracy przed świętami, to zawsze wyzwanie, najwięcej pracy, najmniej czasu. Wszystko
w domu do przygotowania, a czasu tak niewiele. My akurat jedziemy do babci, więc nic nikt nie musi prócz prezentów kupować. A prezenty od moich braci - ehh to już lepszy byłby jego brak.
Ja postanowiłam iść dzisiaj po prezenty, skoro już jestem tutaj, to czemu by tego nie wykorzystać. Nie ma ze mną Justina, więc i mu wypada coś kupić.
Ale wracając do sedna, doszłam w końcu do tej kawiarni i usiadłam na stoliku. Czekałam na Jamie chwilę, po dziesięciu minutach czekania byłam zrezygnowana. Może się wystraszyła? Może po prostu boi się tego co chcę powiedzieć, tak właściwie, sama nie wiedziałam czego chcę.
W końcu Jamie się pojawiła. Usiadła do mnie do stolika zadowolona.
- Hej - powiedziała z uśmiechem
- Spóźniłaś się.
- Ty też nigdy nie byłaś punktualna.
- Nie mówimy o mnie.
- To o czym chcesz porozmawiać, zawsze mówiłaś o sobie. Tylko.
- Nigdy Ci to nie przeszkadzało.
- No nie. Nie przeszkadzało, aż to Twoje ja - gestykulowała - Zamieniło się w my. My zrobiliśmy to, my widzieliśmy tamto, my pójdziemy, my zrobimy.
- Justin to część mnie. Musisz się z tym przecież jakoś pogodzić.
- Nie, Ty musisz pogodzić się z tym, że zanikasz, i że nie ma Cię w tym związku, jest On, nie Ty. Nie widzisz tego, że cokolwiek robisz podporządkowuje się pod niego?
Kelnerka podeszła do naszego stolika w trakcie naszej wzburzonej dyskusji na temat mojego związku, oraz tego, że pewni ludzie nie umieją sobie z niektórymi zmianami, statusami poradzić.
- Nie teraz - krzyknęłyśmy obydwie.
- Ja byłam z Tobą mimo Twoich humorków - powiedziałam - Mimo wszystko, nawet jak miałaś facetów,
i Twoje ja zmieniało się w my, byłam. Nie rozumiem dlaczego Ty nie możesz.
- Bo Justin to nie jest facet, to potwór! Zdradzi Cię, zdradza, zdradzał będzie.
- Dorośnij.
Pierwszy raz się tak pożarłam z Jamie. O faceta. Wstałam z krzesła, nawet nie baczyłam na to, że upadło. Burknęłam cicho i wyszłam z kawiarni.
_______________________________________________________
KOMENTUJCIE!
. Odebrało mi mowę ... super . nie moge sie doczekac ;)
OdpowiedzUsuńTo jest GENIALNE kocham go czytać!!!
OdpowiedzUsuńA mam taką OGROMNĄ prośbę... Może tak z okazji Dnia Kobiet (bo czyta go większość dziewczyn) dodałabyś w sobotę 3 rozdziały??? Byłabym wniebowzięta!!! <3 Bardzo bardzo proszę i pozdrawiam
~ Weronika :***
Tak tak tak prosimy!!! <3
Usuńwlasnie:((((
UsuńBOSKI *.* Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńhttp://heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
swietny <3
OdpowiedzUsuń*0*
OdpowiedzUsuńSuper czekam na nextaa !!! :* :*
OdpowiedzUsuńWow nawet nie wiem jak to opisac... Po prostu boskie
OdpowiedzUsuńPiękny czekam na nn, ciekawe co ja mam teraz czytać
OdpowiedzUsuńŚwietny, jak zawsze <3 czekam na next ;**
OdpowiedzUsuńhttp://loveknowsnoborderss.blogspot.com/
Boski! *.*
OdpowiedzUsuńJestem bardzo, bardzo ciekawa co będzie dalej! Kocham to! <3
BLAGAM DODAJ DZISIAJ 2 ROZDZIALY!!:(((
OdpowiedzUsuńjeju a twoje opowiadanir jest naprawdeee wspaniale:(<3 /Daria
czesc,twoj blog to cos wspanialego! wiec mam wielka prosbe abym dzisiaj jak wejde na niego ponownie o 20 byly juz rozdzialy 29 i30 prosze cie z calego serca!<3 blagam dodawaj czesciej rozdzialy!:(( sa naprwde swietne
OdpowiedzUsuńDODAJ TERAZ JAKIS ROZDZIAL:(((
OdpowiedzUsuńB O S K I :*
OdpowiedzUsuń