niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 35

SELENA

Poznaliśmy się dwa lata temu, już wtedy wiedziałam, że to będzie coś wielkiego i, że nie będziemy sobie obojętni, aż przyszedł czas na zaręczyny i ślub.

- Czego Wam brakuje jeszcze do szczęścia?

- Dziecka - śmieje się Angelica w wywiadzie.

No kurwa, czytałam to na głos i myślałam, że chyba sobie jebnę shotgunem w czaszkę. Ani słowa Justina, nic a nic z jego wypowiedzi, tylko Angelica i tylko Ona, to czego Ona chce, to o czym marzy, jej plany na przyszłość, jedyne co było z Justinem, to wspólne zdjęcie.

Kto normalny w tych czasach kupuje miejsce w gazecie, żeby pochwalić się ślubem, czy to miało być dla mnie na złość?

Och i ich historia miłosna od początku - nie zapominajcie o korektach i ubarwieniu przez redakcję całego artykułu...

- Mieliśmy słoneczny czerwiec kiedy pierwszy raz zobaczyłam Justina w Barcelonie. Był tam ze swoimi rodzicami, ja ze swoimi, mieliśmy wakacje, więc było nam przeznaczone się spotkać. Byłam akurat na plaży El Masnou spacerowałam brzegiem plaży, Justin biegł akurat tą plażą, jogging oczywiście.

Niechcący - śmieje się Angelica - wpadł na mnie, przeprosił, powiedział, że to niechcący. I tak zaczęła się nasza powiedzmy przygoda. Następnego dnia na tej samej plaży spacerowaliśmy, już wspólnie, aż żal było mi kiedy musiałam powiedzieć mu, ze wyjeżdżam  i wracam do Los Angeles.

Justin zaskoczył mnie pozytywnie mówiąc, że też jest stamtąd, ucieszyłam się, bo to oznaczało więcej czasu z moim mężem - no wtedy jeszcze znajomym - dodaje Angelica - Jak już mówiłam wróciłam do L.A., Justin kilka dni po mnie. Spotykaliśmy się przez długi czas, aż w końcu padły słowa miłosne. Kocham Cię..

Pamiętam, że miałam tamtego dnia łzy w oczach gdy to mówił, nie sądziłam nigdy, że się mógłby we mnie zakochać. Ale sceneria tego dnia była jeszcze lepsza.  Padał deszcz, a staliśmy na środku parku i właśnie wtedy powiedział mi te słowa. Nie byłam wtedy tego pewna, ale powiedziałam mu tak :

- Nie znasz mnie, nie poznałeś.

- Mam więc resztę życia by to zrobić.

To było jak scena z filmu, zawsze chciałam by moje życie było filmem, tam zawsze wszystko się kończy happy endem, i w końcu przed ślubnym kobiercem stało się.

Nie było nam oczywiście zawsze kolorowo, Justin zniknął z mojego życia na długo, bardzo. Ale wiedziałam,
zawsze wierzyłam w to, że się odnajdziemy, i znów będzie jak dawniej, i tak było, niedaleko jak sięgnąć pamięcią wrócił do Londynu, gdzie akurat byłam, nie był to przypadek. Nic się przecież nie dzieje przypadkiem.

Spotkałam go w kawiarni gdzie był z przyjacielem, i kilka dni minęło, a Justin i ja już byliśmy zaręczeni. Nie minęło wiele czasu, a teraz, kroczymy przez życie z obrączkami, zawsze mój - uśmiechają się oboje.

Tak to tyle... Artykuł jest dłuższy, ale boję się, że dalsza cześć może mnie zabić.
Złamało mi to serce, kompletnie rozerwało je na strzępy. Bałam się, że nic już z tego nie zostało.

Z nas, z serca, ze znajomości... Wtem znów zadzwonił telefon. Spojrzałam na ekran - Justin.
Jeszcze tylko tego brakowało.

- Halo? - odebrałam rozgoryczona

- Powiedz mi tylko proszę, że tego nie czytałaś.

- Czego nie czytałam?

- Tego pieprzonego wywiadu.

- Może czytałam, może nie. Po co do mnie dzwonisz?

- Chciałem to wyjaśnić, ja się tam nie udzielam, zrozum mnie.

- Ty mnie zrozum - powiedziałam stanowczo - Nie dzwoń do mnie nigdy więcej, zapomnij, że mnie znałeś, że kiedykolwiek ze mną sypiałeś, nic kompletnie nic nas nie łączyło i nie będzie nigdy więcej.

Rozłączyłam się, usunęłam jego numer z telefonu, skasowałam nasze zdjęcia i wzięłam się pod wpływem emocji do czytania dalszej części artykułu.

- Nigdy nie sądziłam, że można kogoś tak kochać - bo kurwa nie wiesz jak się kocha - skomentowałam
 Zawsze przy Justinie jestem taka szczęśliwa - a może po prostu wpycha Ci zioło do jedzenia i cieszysz ryj - dodałam.
Nigdy mi nie odmawia, troszczy się o mnie - chce Cię przelecieć idiotko.
Wszystko staramy się robić razem - bo się kurwa boisz, że jakaś Ci go sprzątnie sprzed nosa.

 A to dziwkarz, więc nie odmówi żadnej która pomacha mu cipką czy cyckami przed twarzą.
Poszłam do laptopa w domowym gabinecie taty i wpisałam sobie jej dane, wydrukowałam zdjęcie tak by było na całą kartkę.

Wzięłam je i zeszłam do naszego "tajnego" pokoju, ach no i oczywiście usunęłam odcisk dłoni Justina z pamięci komputera, by nie odczytywało go więcej.
I tak przecież się tu nie zjawi, bo po co.

Poszłam tunelem na naszą piwniczną strzelnicę, włożyłam jako tarczę zdjęcie żony Justina. Guzikiem przesunęłam ją daleko, wzięłam broń w dłoń i wystrzeliłam ogień z pięć razy pod rząd niszcząc zdjęcie kompletnie.  Przysnęłam ponownie do siebie tarczę.

Oczy podziurawione, usta i nos także, a co najważniejsze - czaszka. Nienawidziłam jej za każde słowo jakie wypowiedziała w tym wywiadzie. Nienawidziłam wszystkiego co związane z nią, nienawidziłam Justina.

Nienawidziłam wszystkiego co z nim związane, nienawidzę tego, że żyłam tyle czasu w kłamstwie, tyle mu poświęciłam, a zdradzał mnie i swoje wcześniejsze partnerki, wszystko sprowadzało się do jego żony.

Nie rozumiałam już go, czy cierpienie innych sprawiało mu taką przyjemność?  Jaką miał z tego satysfakcję? Podobało mu się ranienie wszystkich?

I jeszcze jego wielkoduszne teksty gdy dzwoni - martwię się o Ciebie - nic sobie nie zrobiłaś?

Nie nie zrobiłam, nie będę umierała dla niego. Nie będę znów robiła z siebie idiotki tylko po to by mu imponować. Nie byłam jedną z tych, które by zrobiły wszystko byleby mnie zauważył. Z resztą teraz już po wszystkim, ma żonę.

Mówią, że kobieta nie mur, da się przesunąć, ale jednak w tym momencie z tym artykułem przestałam wierzyć w cokolwiek, przestałam myśleć, że coś się może zmieni.  Jak mogłam kiedyś żyć w złudzeniu,
w takiej iluzji, że on kiedykolwiek coś w sobie zmieni.

Jak mogłam uwierzyć, że będzie inaczej?  Wiedziałam w co się pakuję - może ja po prostu sama lubię ten ból. Może sama prowadzę z facetami grę, niestety, sama w niej za każdym razem przegrywam, za każdym razem ponoszę klęskę.

Za każdym razem upadam i jest jeden - zero.




8 komentarzy:

  1. ale sie porobilo ;( ale i tak swietny czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  2. O cholera genialny dziewczyno *-*
    Niech ona mu pokarze , że może być szczęśliwa z innym. Czekam nn <3
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow to się porobiło . Dawaj następny . Świetny blog

    OdpowiedzUsuń
  4. Boze to super :) ale mam nadzieje ze ta żona to jakaś lipa :/

    OdpowiedzUsuń
  5. OMB , ale się porobiło ! *.*
    Oby to małżeństwo było jakimś kłamstwem.
    Kocham to! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne, nie mogę doczekać się nastepnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski *-* http://marzeniasiespelniajablogdlabeliebers.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń