czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 18.

SELENA


Przycisnął mnie mocno do drzwi. Namiętnie całował niemalże do utraty tchu. Nie chciałam już nigdzie jechać. Chciałam tu zostać i zobaczyć jak wszystko dalej się potoczy.

Chciałam czuć go przy sobie. Ale niestety nasz pocałunek przerwał nam mój brat Joe, który stuknął mocno w drzwi. Szarpnął za drzwi i starał się je otworzyć. Kucnęłam między nogi Justina i sięgnęłam po klucze. W tym samym momencie do domu wszedł Joe.

- Selena! Przy wyjściu?

- Joe to nie to co myślisz. Sięgnęłam po kluczyki.

- Tak to się chyba nie nazywa.

- Głupi jesteś - podparłam się o Justina i wstałam

- Będę na Ciebie czekał - puścił oczko i musnął mnie

Uśmiechnęłam się i wyszłam z Joe z domu, wsiadłam do auta i ruszyłam ze swoimi braćmi w podróż.
 Nie wiedziałam gdzie i po co. Nic kompletnie.

 Wierzyłam jednak, że nie wywiozą mnie gdzieś gdzie mogę zginąć. Oby, nigdy nie wiadomo co wymyślą moi durni bracia. Jadąc autem chwilę pośpiewaliśmy, pograliśmy, pospaliśmy. Aż w końcu dojechaliśmy... Meksyk.Yhm...

Meksyk - kraj w Ameryce Północnej... I oceanem spokojnym na zachodzie i południu...Sąsiaduje z nami, czyli USA. Dojechaliśmy do domków tuż przy plaży. Szczerze mówiąc - było pięknie.Wiele różnokolorowych kwiatów, woda taka błękitna.

Po prostu raj dla zakochanych. Szkoda, że nie miałam okazji by cokolwiek dalej zadziało się z Justinem.
Chciałabym spróbować z nim... W końcu od początku mnie do niego ciągnie. Wszystko na to wskazuje, że jestem z nim sobie pisana.

A może po prostu to sobie wmówiłam? Może byłam zbytnio w niego wpatrzona? Sama już nie wiem.
Wzięłam swoje walizki i weszłam do domu.Od środka, niczym pałac...Marmury, mnóstwo drewna.

- Zajebaliście komuś ten dom?

- Nie.To miała być niespodzianka, od zawsze go mamy.

- I dlaczego ja dopiero teraz się dowiaduje?

- Teraz dopiero musieliśmy wyjechać.

- Tak właśnie,i dlaczego?

- Logan miał znów drobne zatargi z pewnymi ludźmi. Nie chcieliśmy by nas znaleźli.

- Jak to?

- Pójdą do nas do domu, zobaczą, że mieszka tam tylko Justin i nikt więcej, zrezygnują się.Po czym wtedy my uderzymy.

- Kiedy? Co zamierzacie zrobić? Dlaczego wystawiliście Justina na niebezpieczeństwo?

- Mieliśmy cynk, że będą tam tak za dwa dni. Mamy dwa dni bezpieczeństwa więcej. Musieliśmy siebie
i Ciebie chronić.

- Sama bym sobie poradziła.

- Obiecaliśmy to rodzicom.

- Tak jasne.

Wyciągnęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam od razu do Justina.

- Halo?- powiedział zaspany

- Jesteś bezpieczny skarbie?

- Tak, nie martw się.

Wyszłam na taras i natychmiast przypomniało mi się o Camili. Jej pogrzeb... Przegapię go.

- Justin, pójdziesz na pogrzeb Camili? Napiszę do Jamie, żeby była po Ciebie.Przekażesz Harremu
i jego kochasiowi, że to Oni ją zniszczyli, i że jeszcze się z nimi policzę.

- Co  zamierzasz?

- Jeszcze nie wiem, coś na pewno.

- Nie martw się teraz niczym. Odpocznij sobie. Jak już się ich pozbędę dołączę tam do Was.

- Obiecujesz? Mamy wiele do pogadania.

- Obiecuję.


Rozłączyłam się i stanęłam na tarasie przy barierkach. Oparłam się delikatnie i obejrzałam miejsce dookoła, w zasięgu wzroku. Mój obraz padł na plażę, na którą wybiegł tutejszy surfer. Rzucił swoją deskę na piach
i pozbył się swojej pianki z górnej partii ciała.

Do niego podbiegła kobieta w czerwonym kostiumie w groszki. Wskoczyła mu na ręce i obcałowała całego. On zaś zdjął jej kostium z piersi i odsłonił je w pełną okazałość. Potrząsnęłam głową i odwróciłam wzrok.

- Nick- krzyknęłam - Kto to? - wskazałam na bruneta

- To Dante. Nasz sąsiad.

- On tak zawsze?

- Tak. Codziennie z inną. Albo i dwiema.

- Fu.Okropne - wtedy tak sądziłam na prawdę

Weszłam do domu i złapałam swoje walizki.

- Ale zaraz zaraz... Gdzie ja mam pokój? Gdzie mam iść?

- Słońce - powiedział Logan - Na samej górze, jedyne białe drzwi.

- Dlaczego ja mam białe?

- Bo jesteś jedyną kobietą.Reszta jest czarna.

- Tak jasne. Po prostu dostałam małe gówno.

- Nie, masz największy pokój, więc ogarnij dupę i wychodzimy.

- Gdzie? Po co?

- Rozejrzeć się po okolicy.



Weszłam do swojego pokoju, był nieco podobny do tego mojego w Los Angeles.Stylizowany na niego.
Jak już się ogarnęłam wyszłam ze swoimi braćmi na zmierzenie się z plażą.

- Wiecie co?

-  Co?

- Chcę się zmierzyć z tymi falami.

- Jesteś pewna? One są gigantyczne.

- Tak, jestem.

- To chodźmy - dodali chłopcy.


Wyszliśmy z domu do niewielkiego garażu pod nim, raj! Mnóstwo pianek, desek, broni, i alkoholu.
Wzięłam niebieską deskę z kwiatem lilii na samym czubku, ubrałam na siebie fioletową piankę, nawoskowałam deskę i wyszłam na plażę.

Ludzi na prawdę było niewielu. Weszłam do wody by chwilę się z nią oswoić, po czym weszłam dalej i się zanurzyłam, zmoczyłam włosy, twarz. Woda była na prawdę przyjemna. Można powiedzieć, że rozpieszczała skórę.

Popłynęłam dalej, a tuż za mną moi bracia.Wszyscy wzięliśmy falę, nawet kilka.Znów czułam z nimi silną więź. Pływaliśmy,surfowaliśmy, śmialiśmy się. Tak nam zleciał czas do wieczora. Po wyjściu z wody wszyscy wyglądaliśmy jak rodzyny.

Kolejne trzy dni spędziliśmy podobnie. Surfowanie, zwiedzanie.

Zbliżyłam się do moich braci jeszcze bardziej. Znów byliśmy małymi nieznośnymi dzieciakami.
Gdyby rodzice tu byli mieliby nas dość.

Codziennie około dziewiętnastej siadałam na tarasie, jedząc pastę z awokado, kaparów i oliwek, łącząc to z nachosami. Dante codziennie miał inną kobietę...Kobietę, jasne. Ujmę to po prostu jako nowa zabawka.
Wieczorem po dwudziestej usiadłam z braćmi, byli nerwowi, nie wiedziałam czemu, nie pytałam, nie chciałam  ich jeszcze bardziej podburzać.Nie siedziałam z nimi długo. Po dwunastej się położyłam.

Nasz film, granie w monopoly, opowiadanie dowcipów. O dwunastej skończyliśmy.

Obudziłam się około dziewiątej nad ranem i zapragnęłam iść popływać.  Wzięłam swoją deskę i wyszłam popływać tak na dwie,może cztery godzinki.
W każdym bądź razie wróciłam przed obiadem.

W ogródku siedział jeszcze jeden chłopak prócz moich braci. Od razu poznałam, że to Justin.Odłożyłam bezszelestnie deskę i pokazałam moim braciom by byli cicho, jakby mnie tu nie było. Zdjęłam z siebie piankę i podeszłam do szatyna. Obeszłam go od tyłu i zakryłam mu oczu i szybko musnęłam jego policzek.

- Ja mam dziewczynę - zaczął się tłumaczyć,po chwili roześmiał się - Selena?

- Skąd wiedziałeś, że to ja?

- Smak Twoich ust poznam wszędzie.

- A jak smakują?

- Truskawką.

Justin obrócił się do mnie... Uśmiechnięty...

- Justin co Ci się stało?



_________________________________________________
nadal tablet - za krótkość i za błędy przepraszam. nie są One spowodowane przeze mnie
KOMENTUJCIE!<3

15 komentarzy:

  1. Rozdział jfksjdiauhfdwsajkf , nie moge doczekać się następnego ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg... szybko nn <3 ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział <3!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super *-* Czekam z niecierpliwością na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. CO SIE STALO JUSTINOWI? XD DZIEWCZYNO JAK JA PRZEŻYJE BEZ TEJ WIADOMOŚCI teraz będę myśleć tylko o tym.....ale rozdział ŚWIETNY!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudnyyy ;))))
    Zapraszam do mnie -> http://bieberfever-opowiadaniex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. B O S K I!*.*
    Nie mogę doczekać się nexta!! Uwielbiam too!!<33

    OdpowiedzUsuń
  8. B O S K I!*.*
    Nie mogę doczekać się nexta! Uwielbiam too!!<33

    OdpowiedzUsuń
  9. O matko teraz jeden dzien niewiedzy. Ja sie zabije. Ale zgaduje ze ma obita buźke :) biedny

    OdpowiedzUsuń
  10. vkkfgjbfgjhblkf MEGA MEGA ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny, szybciutko pisz następny ;***

    OdpowiedzUsuń