SELENA
Po dniu... Serio. Dzień, nawet nie cały, a już chyba nie miałam chłopaka. Jak tak można robić dziewczynie!?
Co ja mu takiego zrobiłam, że nagle chce stopować? Chce iść dalej? Beze mnie.
Niedawno jeszcze mówił co innego, ale jak widać bardzo szybko mu się zmieniają poglądy na rzeczywistość. Na to jak traktować ludzi. Nawet nie miałam słów na to by określić co czuję w tym momencie do Justina. Nie wiedziałam kompletnie jak opisać to uczucie.
Złość, ba nawet wkurwienie, irytacja, bezsilność, zagubienie. To wszystko co czułam w tym momencie.
Byłam zła i na siebie i na niego, na swoich braci poniekąd też...
Pamiętam sytuację z przyjaciółką.
Pytała
- Jesteś szczęśliwa?
- Jestem.
- Codziennie?
- Codziennie, nie cały dzień, ale codziennie tak - oznajmiłam.
I teraz tego żałuje, bo życie kopnęło mnie w dupę. Chciało pograć z moimi uczuciami.
Jedyne czego teraz chcę to siedzieć w swoim pokoju, leżeć, spać, płakać?
Czy ja wiem. Płakanie to chyba nie jest rozwiązanie, nie mam nawet już łez na niego. Część została wydzielona, brak kanalików na to by płakać przez Justina.
I tak zrobiłam, mimo dobijania się do moich drzwi przez braci, Justina, nie otwierałam.
Leżałam pod swoją białą perfekcyjną kołdrą, wycierając tusz w poduszkę i nie wychodząc z pokoju.
Powiedzmy sobie szczerze, nie chciałam ich oglądać.
Siedziałam cały czas przy zasłoniętych oknach, nie chciałam znać nawet pory dnia. Wychodziłam tylko do kuchni, jak słyszałam, że nikogo nie ma w domu, schodziłam do lodówki i kradłam jedzonko dla siebie.
Tak było mi dobrze. W miarę... Spojrzałam w telefon, który milczał. Trzeci dzień samotności.
Trzeci dzień braku zainteresowania kogokolwiek.
I znów poszłam spać, obudził mnie ciepły dotyk. Nie - nie żadnego z mężczyzn. Mojej mamy.
- Skarbie, wstań już. Wrócimy do domu.
- Mamo? Co Ty tu robisz?
- Twoi bracia po mnie tu zadzwonili. Zawsze będę gdy będziesz mnie potrzebowała.
- Gdzie Oni są?
- Na dole. Zostają tutaj. Wracamy do domu.
- My?
- Tak, Ty i ja. Zabiorę Cię do domu. W Nowym Jorku. Z dala od Los Angeles, gdzieś gdzie są normalne pory roku. Ubieraj się, czas jechać.
- Na prawdę? Znów mam się tłuc samolotem?
- Wolisz autem?
- Nie nie. Dobrze mamo - westchnęłam - Wezmę tylko prysznic i będę gotowa.
- Nie pakujesz się?
- Jednej walizki nawet nie zdążyłam rozpakować. Ją wezmę, a te rzeczy zostawię. Tam i tak jest chłodno, akurat została walizka z rzeczami na chłodne dni.
Uśmiechnęłam się pierwszy raz od czterech dni, dzięki mojej mamie. Sama myśl, że mogę sobie stąd jechać, sama z mamą, jest dla mnie pocieszeniem. Na prawdę, nie sądziłam, że kiedykolwiek tak będzie.
Weszłam pod prysznic i obmyłam się truskawkowym żelem pod prysznic. Wyszłam i spojrzałam na siebie
w lustrze. Masakra... Zupełnie jak wrak. Policzki wciśnięte do środka, oczy podkrążone, włosy nieumyte.
Umyłam je natychmiast i osuszyłam, twarz nakremowałam porządnie, oczy opłukałam wodą i podkreśliłam eyelinerem. Od razu lepiej, wróciłam do żywych. Wyszłam do mamy jeszcze w ciuchach sprzed tego wszystkiego. Jakoś wraz z tamtą sytuacją straciłam chęć na cokolwiek, zwłaszcza na dbanie o higienę osobistą.
Nie czułam tego tak mocno w łóżku, ale mój pokój też nie pachniał świeżością i fiołkami. Wzięłam ze sobą czysty biustonosz, majtki, i nowe ciuchy. Weszłam do łazienki i się przebrałam. Nie minęło nawet pół godziny, a byłam już gotowa na wyjazd. Cieszyłam się, bardzo. Nie chciałam z nimi siedzieć.
Wyglądałam pięknie... Jak dawniej, dawniej czyli ponad cztery dni haha. Moja mama oczywiście pościeliła mi łóżko, przewietrzyła pokój i zabrała walizkę do taksówki. Ja zaś po ubraniu się wpadłam do pokoju, założyłam buty, wzięłam telefon i wsunęłam go do kieszeni. Miałam na sobie biały t-shirt, jeansy, czarne botki, i bluzę. Przeciętnie wpasowane do tamtejszej pogody.
Na ramię zawiesiłam sobie torbę i zeszłam na dół. Moja mama czekała przy drzwiach z miną wyrzuty, gdy tylko koło braci przeszłam obojętnie. Przewróciłam oczami i wróciłam się do nich. Każdego z nich uścisnęłam. Prócz Justina. Nie było go. Szukałam go wzrokiem, za każdym przytuleniem braci, ale nic.
Sięgnęłam wzrokiem nawet za okno, nadal nie widziałam. Zniknął, nie chciał się pożegnać, bał się? Nie umiem odpowiedzieć sobie na te pytania, za dużo i za trudne.
Potrząsnęłam ramionami.
- To do zobaczenia, pewnie na święta.
- Pewnie tak.
- Przekażcie Justinowi moje przytulenie? - powiedziałam niepewnie
- Okej.
Nie było go, a co z oczu to z serca.
Wyszłam z mamą z domu, objęła mnie czule ramieniem, jak to matka i zaprowadziła do taksówki.
Wsiadłam do środka i jeszcze raz obejrzałam się za siebie czy Justin nie wyszedł. Nie wiem czego oczekiwałam. Że przybiegnie? Wątpię.
To co dawał mi nadal płynie w mojej krwi. Gdyby któraś z Was była na moim miejscu, wiedziałaby jak się czuje. Nic nie da rady opisać tego uczucia. Ciągle czuję jego zapach co unosi się w powietrzu. Nadal kocham.
Wszystkie szare dni, zmieniał właśnie On. W moim życiu chwile te zapisane są. Kocham go. Za mocno.
Musiałam odejść, by nie unicestwić siebie i jego.
Odjechałam. Tak po prostu, bez żadnego dramatu. Pojechałam.
I byłam znów sama...
NORMAL POV.
- Niepotrzebnie to zrobiliśmy!
- I kurwa co? Teraz chcesz ją cofać? Chcesz powiedzieć Selena kłamaliśmy, On nie jest Twoim bratem.
- Prędzej czy później zapyta mamy, a Ona się wygada. Ona nie wie o tym co zrobiliśmy.
- To zadzwońcie jej powiedzieć?
- Nie? Weź się Nick w głowę jebnij. Cały czas boisz się jak panienka.
- Nie. Po prostu nie chcę by Selena do końca życia się na nas wypięła. Bo chcieliśmy ją niby chronić, tak?
- Chcieliśmy.
- Egoiści, po co ja się dałem w to wrobić. Wy myślicie tylko o sobie.
- Hm?
- Tak tylko o sobie. Gdybyście chcieli ją chronić czy chociażby dać jej być sobą, pozwolilibyście na bycie
z Justinem. On niczemu winien nie jest, Selena tym bardziej. A wmówiliście im kłamstwo.
Jesteście egoistami.
- Niby dlaczego?
- Myśleliście tylko o sobie mówiąc to Justinowi. Baliście się, że Selena będzie tak zaangażowana w związek z nim, że zostawi nasz gang, i odejdzie. Że nie będzie mogła już Wam pomagać, robić za zabawkę, którą dla Was była. Bo jeździła z Wami i wabiła facetów.
- Nie przesadzaj.
- Nie przesadzam, tak jest. Oni nie są rodzeństwem, a wmówiliście im, że ojciec to dziwkarz, że jego matka była jedną z dziwek, i że wszystko to prawda. A Justin pewnie już i tak zna prawdę.
- Od kilku dni nie poznał, nie dzwonił do matki, więc wątpię czy jego mały mózg się domyśli.
- Selena może mamy zapytać, Ona jest inteligentna.
- Ale przecież ponoć Justin jej nie powiedział o rodzeństwie tylko, że chce zwolnić, tak?
- Nie wiem, ale prędzej czy później zapyta któreś z nich i będziemy mieli przejebane. Zobaczycie, coś się stanie, coś co nie powinno. Wiem to.
- Nie przesadzaj Nick, nic się nie stanie.
- Logan, doskonale wiesz, że jak mówię tak jest. I tym razem też tak będzie. Odpowiemy za to.
Stuknął mocno w ścianę lekko ją wginając, i odszedł.
SELENA
Byłyśmy już w samolocie, lecąc do domu, do Nowego Jorku. Nie mieliśmy tam willi, tylko mieszkanie, dwupiętrowe. Zawsze to coś, nie narzekałam. Leciałyśmy kilkanaście godzin. Usnęłam, w końcu.
Tym zdrowym snem, przez cztery dni jakby czuwałam, nazwałabym to tak.
Wiedziałam co się dzieje ze mną, co się dzieje dookoła. A teraz usnęłam, pod kocykiem, na ramieniu mojej mamy. Było mi tam bardzo dobrze. Nie można mnie było dobudzić po wylądowaniu, ale po ocknięciu się, zdałam sobie sprawę, że jestem tu gdzie powinnam być. W domu.
Wyszłyśmy z mamą na zewnątrz, z samolotu, odebrać bagaż. Wzięłyśmy go i wyszłyśmy przed lotnisko. Zarzuciłam na siebie kurtkę, tutaj? Ulewa, tam wieczne słońce. Chciałam w końcu tego deszczu. Wyszłam kompletnie bez kaptura, bez parasola, w dłoni trzymając walizkę, na ramieniu torbę. Zwróciłam swoją głowę w stronę deszczu.
Pozwoliłam by opłynął moją twarz, i delikatnie ją muskał. Stałam tak kilka minut. Czułam się wolna jak nigdy. Deszcz był mroźny, ale przyjemny. Zmoczył moje włosy, przemoczył je na wylot.
Otrząsnęłam się dopiero po tym jak moja mama mnie zawołała. Uśmiechnęłam się i pobiegłam do niej. Miała tutaj pozostawiony samochód, go też lubiłam.
Wsiadłyśmy do środka, rzuciłam torbę na tylne siedzenia, zapięłam pas i włączyłam głośno radio.
- Do domu mamuś. Zabierz mnie do domu.
________________________________________________________
http://www.youtube.com/watch?v=4SNj1Rs8kLg
https://twitter.com/NewYorkDream_s
http://instagram.com/newyorkdream_s
ASK : http://ask.fm/NewYorkDream_s
KOMENTUJCIE! <3
Boski 😍 Czekam na kolejny wciągający 😊
OdpowiedzUsuńŚwietny jak kaźdy rozdział . Czekam na następny . :)
OdpowiedzUsuńCudowny *.* kiedy nastepny? ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny :* mam nadzieje że Selena i Justin o wszystkim się dowiedzą i będą razem <3 czekam na następny
OdpowiedzUsuńdoskonały :"((( rycze :3 <3
OdpowiedzUsuńGenialny!! *.*
OdpowiedzUsuńOby znowu byli razem! Kocham to!<33
Kiedy nowy? Bo to jest świetne
OdpowiedzUsuńmeeeeegaaa <3 nie mogę się doczekać następnego agzcfdsbcvfd
OdpowiedzUsuńJejku <3 Nie wiem co napisać oprócz tego ze mi się podobał i zdziwił lekko ten rozdział. O.o Ale był super :) Czekam na next ;*
OdpowiedzUsuńświetny , ciekawe co z Justinem mam na dzieje że im się poukłada + czekam na następny <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny:*
Rewelacyjny ; )) Czekam..
OdpowiedzUsuńOł jak fajnie :) ale ja chce Jelene :D
OdpowiedzUsuńŚwietny ;)
OdpowiedzUsuńJeeeej mega tak jak wszystkie ! Przy okazji co ile wrzucasz rozdzialy tak mniej więcej <3<3<3<3
OdpowiedzUsuńOoo losie sie dzieje. Czekam na nn :)))
OdpowiedzUsuńhttp://stayforeverer.blogspot.com/ zapraszam na mój :) a twoj cudowny*O*
OdpowiedzUsuńCudowne *-* Zapraszam do mnie! To mój pierwszy blog proszę komentujcie! <3
OdpowiedzUsuńhttp://marzeniasiespelniajablogdlabeliebers.blogspot.com/
Super next :*:*:*:*
OdpowiedzUsuńBoski <3 Zapraszam do mnie, dopiero zaczynam =) http://loveknowsnoborderss.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń*_________*
OdpowiedzUsuń