SELENA
Kilka dni spędzonych z rodziną w Nowym Jorku i już byłam w szpitalu. Niestety...
Stało się to co nie powinno się stać. Nie chciałam tego, Justin pewnie też nie. Sami się pewnie domyślacie co zrobiłam.
Poczułam zmiany już po dziesięciu dniach tutaj, wiedziałam, że powinnam natychmiast iść do lekarza.
Sama zawiozłam się do szpitala, nie chciałam by ktokolwiek, cokolwiek wiedział. Weszłam do rejestracji,
i w miarę szybko zostałam przyjęta do doktora.
Stwierdził to co myślałam. Ciążę. Chodziłam od kilku dni opuchnięta, głodna, mieszane smaki, lekkie mdłości. To nie dla mnie. Zdecydowanie nie. Justinowi też by się to nie podobało. Zdecydowałam za nas oboje. No za nas troje. Teraz po zabiegu już dwoje.
Ale postanowiłam mu objaśnić co zamierzam. Na moje szczęście, jego nieszczęście nie odebrał telefonu.
Dwadzieścia minut przed zabiegiem, gdy lekarz się już szykował, zadzwoniłam do niego i powiedziałam mu małą wiązankę słów.
W skrócie
- Justin, wiem, że tego chcesz, ja również, to nie jest odpowiednia pora by było to co mogło nastąpić. Podjęłam decyzję za naszą trójkę. Usunę to dziecko, nie chcę go teraz, Ty też nie, Ciebie właściwie już chyba też nie potrzebuję. Nie pożegnałeś się nawet ze mną. Szkoda, ale widocznie tak miało być. Usunę
i obydwoje będziemy szczęśliwi. Nic nas już nie łączy.
Wspomnienia, to jedyne co zostało.
ALE ZACZNIJMY OD RANA.
Wstałam około dziesiątej, i nagle złapał mnie mega skurcz w środku, zupełnie jakbym miała wymiotować, ale nie mogła. Dziwne na prawdę dziwne uczucie. Poszłam do łazienki i umyłam twarz, czułam jak mój brzuch się zmienia.
Umyłam zęby i zrobiłam makijaż. Uczesałam swoje włosy i zakręciłam loki, założyłam na siebie białą koszulę, czarne spodnie i zeszłam na dół, z torbą.
- Mamo, gdzie jest najbliższa apteka?
- Dzień dobry może tak?
- Dzień dobry mamo, gdzie jest apteka?
- A co się stało, że tak na hura potrzebujesz tej apteki?
- Muszę iść po tabletki, nie chcę żeby mnie coś złapało.
- Mamy tabletki.
- Ale ja potrzebuję specjalne, wyczytałam o nich wiele i chcę je. Powiesz mi?
Mama westchnęła głośno - Dwie przecznice dalej, będzie taka wielka apteka Josepha, z wielkim niebieskim krzyżem, znajdziesz od razu, świeci po oczach, nie da się przejść niezauważonym.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się
Założyłam na siebie parkę khaki i czarne botki, wyszłam z domu, założyłam na głowę kaptur i poszłam przed siebie, te dwie przecznice. Znalazłam tą aptekę, weszłam do środka, i podeszłam do sprzedawczyni.
Znaczy się farmaceutki, poprosiłam ją o najlepszy test ciążowy jaki mają i o tabletki na ból głowy. Podała mi wielce zadowolona test, nie wiedząc co szykowałam.
- Dam Pani ten, mi przyniósł bliźniaczki - uśmiechnęła się
- Dziękuję.
Zapłaciłam jej za leki i wyszłam z apteki. Wróciłam do domu, pokazałam mamie tabletki i zamknęłam się w pokoju. Poszłam do łazienki i zastosowałam się według instrukcji z użyciem testu ciążowego.
Po czym nadeszły najdłuższe trzy minuty mojego życia. Musiałam czekać na wynik, dwie kreski będą pozytywne, a jedna negatywna... Ciągle w głowie sobie wałkowałam, że jeśli będzie pozytywny, jadę do lekarza by się upewnić testu i usunąć.
Uwielbiam dzieci, czyjeś. Póki co nie chcę mieć własnego, może za pięć lat, jestem za młoda i zbyt nieodpowiedzialna na dziecko, i to w dodatku jestem sama, więc nie ma sensu. Dziecko w tym wieku dla mnie to nie jest dobre rozwiązanie, nie sklei mojego związku z Justinem.
W ciągu tych trzech minut zadzwonił mój telefon. Odebrałam go w słuchawce było słychać Justina.
- Halo? - powiedziałam oschle
W końcu nie rozmawialiśmy od dobrych dwóch tygodni. A On jak gdyby nigdy nic dzwoni... No chociaż coś z tego wszystkiego wynikło. Zadzwonił by się upewnić, że żyję, że jest mi dobrze, i że nie mam mu za złe. Powiedziałam, że nie, ale miałam.
- Jak się czujesz? - zapytał z troską
- W porządku, na pewno lepiej niż po tamtych dniach. A Ty?
- Całkiem dobrze. Chyba nie było nam pisane być razem, skoro jesteśmy rodzeństwem.
- Co? Jakim rodzeństwem? Ja mam tylko trzech braci idiotów.
- No Oni mi powiedzieli, że jesteśmy rodzeństwem, mieli niezbite dowody na to, że tak jest siostrzyczko.
- I Ty im uwierzyłeś?
- Tak. Ty też musisz.
- Ja nic nie muszę.
- Powinnaś.
- Ja nic...
- Możesz, Jezu. Moja mama miała faceta przed moim rzekomym tatą, i okazuje się, że to Twój tata, czyli wychodzi na to, że i mój. Pytałem mamy o to, czy miała kogoś, i jak wyglądał. I pasuje do Twojego ojca to wszystko.
- I tak jeszcze to sprawdzę, dzięki za telefon.
- Do zobaczenia.
- Kiedyś może.
Rozłączyłam się, i widząc wynik, i przypominając sobie słowa Justina przez telefon, zdecydowałam, że to zrobię. Zadecydowałam za nas wszystkich. Ktoś musi zginąć by innym było lepiej.
Test wskazywał dwie kreski. Nigdy nie sądziłam, że znajdę się w takim punkcie życia. Wzięłam go ze sobą w torebkę i zeszłam na dół, zrobiłam mu oczywiście zdjęcie, jakby Justin mi nie wierzył, i sądził, że chcę po prostu by się martwił.
Tak niestety nie było, nie potrzebowałam ani jego pieniędzy, ani troski, ani jego łaski. Po prostu chciałam mieć dowód gdyby coś mi zarzucał. Zeszłam na dół i powiedziałam mamie, że idę do miasta.
Wzięłam jej auto i pojechałam do szpitala. Jak już mówiłam zarejestrowałam się, a już kilkanaście minut później siedziałam w gabinecie lekarza i rozmawiałam z nim dlaczego chcę to zrobić.
Wyjaśniłam mu swoją sytuację, miejsce, zrozumiał mi. Zabieg, nie można chyba tego w sumie tak nazwać. Dostałam po prostu tabletki poronne, i mój organizm pozbył się z niego dziecka, znaczy płodu.
Mogłam iść do domu, pytali czy potrzebuję psychologa, terapii, czy po prostu rodziny. Powiedziałam im, że sama doskonale dam sobie radę, i że moja rodzina mnie w domu wesprze. Doktor był bardzo wyrozumiałym człowiekiem, wiedział, że jestem dzielna.
Wyszłam ze szpitala i poszłam w stronę parku. Sama, na szczęście. Usiadłam sobie na ławce i poczułam wibrację w spodniach, wyciągnęłam telefon, Justin...
Nie mogłam mu powiedzieć, że to wszystko przez to, że jesteśmy rodzeństwem.
Rozłączyłam go, nie chciałam słuchać kazań, bałam się. Ale nurtowało mnie pytanie... Musiałam tatę o to zapytać musiałam. Rozłączyłam Justina po jego ponownej próbie dodzwonienia się. Wybrałam w kontaktach tatę i zadzwoniłam do niego. Był teraz w delegacji, ale musiał ze mną porozmawiać.
Wzięłam wideokonferencję, i widziałam każdą jego minę.
- Tato, musimy porozmawiać.
- Co córeczko chcesz? Mamy dwie minuty, zaraz mam spotkanie.
- Tato, masz tylko mnie, Joego, Nicka i Logana?
- Tak, dlaczego pytasz?
- Nigdy nie zrobiłeś innej kobiecie dziecka?
- Nie. Nigdy nie miałem innej prócz Twojej mamy.
- Jesteś pewien?
- Tak skarbie, dziewczyny owszem, ale tylko z Twoją mamą to robiłem. I oczywiście tylko cztery razy - zaśmiał się
- Dzięki tato. Na pewno - roześmiałam się - Kiedy wracasz?
- Jutro już będę w kraju.
- Oo, to szybko.
- Powiedzmy.
- Do zobaczenia.
- Słonko, a Ty jesteś w Nowym Jorku?
- Tak, długa historia, i to wszystko przez moich durnych braci.
- Pamiętaj masz tylko trzech. Buziaki.
- Nie zmienia to faktu, że są idiotami.
- Nie przesadzaj skarbie.
- Pa tato.
I w tym momencie zaczęłam na siebie być cholernie zła...
___________________________________________
TRAILER DO OPOWIADANIA! OGLĄDAJCIE!
http://www.youtube.com/watch?v=4SNj1Rs8kLg
FOLLOW : http://instagram.com/newyorkdream_s
ASK : http://ask.fm/NewYorkDream_s
KOMENTUJCIE <3
Ale się porobiło... ale rodzdział genialny, jak zawsze <3 czekam na nn :-)
OdpowiedzUsuńOjeja . Trochę się porobiło . ^^
OdpowiedzUsuńSwietne.. czekam na nastepny ;))
OdpowiedzUsuńBoski i dość długi :) <3
OdpowiedzUsuńAle sie porobilo mam nadziej ze bedzie dobrze :) swietny :* czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńŚwietne ;)
OdpowiedzUsuńTego się nie spodziewałam :D czeka na nn
OdpowiedzUsuńSzkoda ze usunela. Mogli byc szczesliwi
OdpowiedzUsuńPiękny , czekam na następny.
OdpowiedzUsuńSuper :) czekam z niecierpliwością na następny :D
OdpowiedzUsuńgdzie jest następny?:(
OdpowiedzUsuńszkoda że usunęła, boski rozdział ;)
OdpowiedzUsuń