JUSTIN
Pojechałem do aresztu Los Angeles. Oczywiście, byłem przy niej. Nie mogłem pozwolić na to by siedziała tam sama. Dojechałem na miejsce gdy już czekała na zewnątrz, czekała aż ktoś ją odbierze.
- Justin! - krzyknęła wesoło uśmiechając się
- Selena - wysiadłem z samochodu i przytuliłem ją mocno, gładząc kasztanowe włosy - Jak Ty się tu znalazłaś?
- To za długa historia, wróćmy już do domu, dobrze? - zapytała słodko
- Pewnie. A Harry? Czemu po niego nie zadzwoniłaś?
- Nie powiem mu przecież prawdy o sobie. Chłopaków nie ma. Alexis z Jamie ich porwały, mnie samą tutaj zabrali.
- Zrobili Ci coś?
- Na szczęście nie. Jednemu strażnikowi się oberwało ode mnie, dlatego dostałam większą karę pieniężną.
- Ile?
- 4 tysiące dolarów.
- Co? Za co?
- Jeju. Jak już musisz wiedzieć. Przed kilkoma miesiącami zrobiliśmy coś z moimi braćmi, czego nie powinniśmy robić. Zostałam posądzona o zabójstwo, narkotyki. Ale z zabójstwa się wybroniłam, miałam alibi, ale na narkotyki już nic nie znalazłam. Nie miałam po prostu wyjścia, za posiadanie, używanie, i zamawianie towaru dostałam właśnie taką karę.
- A jak wybroniłaś się z tego zabójstwa?
- Powiedziałam, że byłam na miejscu dopiero po wydarzeniu się tego. Dopiero po wybuchu tego domu. Gdy już został sam popiół.
- Policjanci to debile.
- Tak dokładnie. Nie mówmy o tym nikomu, w porządku?
- Jeśli tak chcesz, to w porządku.
Położyłem dłonie na jej biodrach i spojrzałem prosto w oczy. Czułem jak jej dłonie zaczynają drżeć,
a oddech zaczyna przyspieszać mocno. Pocałowałem ją... Musiałem. Namiętnie z języczkiem, tak jak oboje lubimy.
- Teraz mogę powiedzieć, po tym jak chodzisz króliczku, że nie byłaś odpowiednio dotykana.Wygląda na to, że twój facet traktował Cię jak próbny ruch. Trochę na zewnątrz, trochę wewnątrz.
- Jedźmy już do domu - wsiadła do auta.
- A moglibyśmy jeszcze tylko na stację zajechać? Muszę kupić coś.
- Gumeczki? - zaśmiałam się
- Nie. Papierosy. A po drodze będzie tylko stacja.
- Palisz?
- Popalam.
Selena cicho westchnęła, wiedziałem, że nie popiera mojej decyzji o popalaniu... Ale to w końcu moje życie, ja będę decydował o wszystkim, o tym co robię, co chcę zrobić, jak to zrobię. Nikt inni prócz mnie nie może ingerować w moje życie.
Odpaliłem samochód i ruszyłem prosto w stronę stacji benzynowej. Dokładnie piętnaście minut później byliśmy na miejscu. Wysiadłem z samochodu a Selena od razu za mną.
- Też idziesz? Możesz poczekać w samochodzie przecież.
- Kupię sobie wodę - uśmiechnęła się i poszła przede mną do sklepiku.
Weszła do środka i poszła do swojego działu z wodą. Moje przeczucie które miałem od rana spełniło się. No i po co to wszystko? Mało mamy kłopotów?
Do sklepu wbiegł koleś z bronią. Kazał wszystkim rzucić się na ziemię. Nie pozwolił mi się ruszyć dalej.
Wiedziałem, że Selena leży tam, sama. Była jedyną ładną dziewczyną spośród wszystkich na stacji.
Wiedziałem, że jej grozi największe niebezpieczeństwo. Byłem przygotowany na to, mam ze sobą broń, ale najpierw chcę ją uspokoić. Gdy mężczyzna zabierał pieniądze z kasy fiskalnej, nie zwracał uwagi na nic innego. Był słabo skoncentrowany. Przemknąłem do niej i ukucnąłem przy niej.
Siedziała skulona przy lodówkach.
- Kochanie, wszystko w porządku?
Selena nawet nie odpowiedziała, machnęła głową na tak. Wiem, że jest dzielna, ale wizyta dzisiaj na komisariacie kompletnie ją rozstroiła. Złapałem ją za rękę i uścisnąłem. Uśmiechnąłem się i puściłem oczko, po czym wyciągnąłem broń.
- Musisz mi pomóc, ja wyjdę do niego z bronią, Ty się zakradniesz i z tyłu go zakneblujesz. Tak by nie mógł nic zrobić. Zgoda? Skarbie będzie dobrze.
- Zgoda - powiedziała niepewnie
Cały czas gdy szliśmy bezszelestnie przez ten dział, trzymałem ją za rękę. Nie opierała się, czułem jakby wręcz tego chciała. Jakby potrzebowała teraz mnie i tylko mnie, nikogo innego.
Nie puściłem jej do momentu gdy podeszła do tego faceta.
- Rzuć broń - krzyknąłem.
- Ty swoją rzuć - wymierzył pistolet prosto we mnie
Selena podeszła go od tyłu i delikatnie cichym głosem zaczęła go uwodzić.
- Takie mięśnie długo się wyrabiają? - ucisnęła jego rękę
- Nie - zachichotał jak mała dziewczynka
- Od zawsze jesteś taki bad boyem?
- Nie, nigdy nie chciałem być. Dla Ciebie mogę być Romeo.
- Masz dziewczynę? - zapytała czule przejeżdżając ręką po jego brzuchu
- Nie - odpowiedział, jego głos drżał, a spodnie jakby w jednym punkcie się unosiły.
Gdy obrócił wzrok podbiegłem do niego i wyrwałem z dłoni spluwę, go unieruchomiłem na ziemi i związałem sznurem, który leżał na jednej z półek. Zadzwoniłem ze sklepowego telefonu po policję, która miała się zjawić za pięć - dziesięć minut.
Selena ukucnęła koło związanego chłopaka.
SELENA
- Widzisz... Nie kręcą mnie niestety tacy faceci jak Ty. Wolę takich jak On - wskazałam na Justina
Pogłaskałam go po głowie i wstałam do Justina. Ogłosiliśmy ludziom, że mogą wychodzić stąd, facet jest przywiązany do lodówek.
- Selena - krzyknął Justin - Musimy iść, policja zaraz będzie.
- Tylko wezmę wodę.
Pobiegłam do lodówki i chwyciłam wodę. Podeszłam do sprzedawcy i rzuciłam mu setką, wybiegłam z Justinem przed sklep. Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy ze stacji.
- Nie chcesz by Cię poznali, co? - zapytałam.
- Nie chce mi się z nimi gadać. Za często się widujemy.
- Zdecydowanie.
- O czym rozmawiałam z tamtym facetem?
- O niczym konkretnym - uśmiechnęłam się.
W samochodzie zapanowała cisza. Musiałam ją przerwać.
- Justin może pójdziemy popływać?
- Mam jechać na plażę? Teraz?
- Tak. Teraz.
- W porządku - uśmiechnął się
Justin pojechał prosto na plażę. Gdy tylko zaparkował, wyszłam z auta, i złapałam go pod rękę.
- A teraz co mała? - zapytał
- Nie można?
- Można, można, tylko wiesz Harry nie byłby zadowolony.
- Przestań o nim mówić. Za dużo go.
- Masz dość?
- Czasami, tak.
Podeszłam do wody i zamoczyłam lekko stopy. Woda była jeszcze przyjemnie ciepła. Justin podszedł do mnie za plecy, i objął mnie w pasie. Przygryzłam swoją wargę delikatnie i poczułam jego głowę na swoim ramieniu. Jego podbródek idealnie gładki lekko opierający się o moje barki.
Zachowaliśmy się zupełnie jak para... I niestety nie mogę powiedzieć, że mi to nie pasowało. Pasowało i to bardzo bardzo. Justin rozumiał mnie, wiedział kiedy nie osaczać, kiedy zostawiać w spokoju. Nie naskakiwał na mnie.
Może to spowodowane było tym, że najpierw się zaprzyjaźniliśmy, a nie od razu, łóżko i związek.
Na tym się nic nie zbuduje.
- Selena - zaczął - Na prawdę chcesz z nim tam gdzieś w pizdu wyjeżdżać?
- Nie, ale co mi zostaje? Muszę z nim być. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie jest mi obojętny.
- Bo?
- Sama nie wiem. Bo On jest dla mnie dobry, czuły, jestem bezpieczna.
- Bezpieczna? Czy po prostu nie lubisz samotności?
- Może to drugie.Ale nie ma czego żałować...Muszę z nim wytrzymać.
- Nic, nie musisz.
Justin obrócił mnie do siebie i pocałował. Miał takie delikatne usta, czułe. I przede wszystkim czułam się bezpiecznie. Nie powinnam tego chcieć,a jednak, chciałam by dłużej mnie obejmował. Chciałam by ten moment trwał wiecznie.
Gdy Harry mnie tak obejmował,nigdy nie czułam takiego uczucia. Z Justinem było inaczej. Moje łaknienie na niego było coraz mocniejsze.Ale nie mogłam przecież Harremu tego zrobić...
No dopóki nie dowiedziałam się dwa dni później kim jest na prawdę.
Wyobrażałam sobie już lot samolotem do jego rodzinnego miasta. Spotkanie z rodziną, z nim, wspólne święta. To coś o czym zawsze marzyłam, z facetem,którego miałam kochać. A przecież to nie był facet którego kochałam... Tak szczerze,że zapierało dech w piersiach.
______________________________________________
KOMENTUJCIE!<3
piątek, 31 stycznia 2014
środa, 29 stycznia 2014
Rozdział 14.
SELENA
Nie sądziłam, że starczy mu tydzień by mieć nową dziewczynę... Znaczy, nową... Powiedzmy. Nie sądziłam, że Ona się zjawi. Ona - Katherine czy jak jej było. Nie wiedziałam, że tak szybko można się odkochać?
Odkochać, a może po prostu udawał. Bo nie mógł mnie mieć.
Szybko pognałam do swojego samochodu, nawet się nie obracając za siebie. Wsiadłam do auta i sięgnęłam po telefon. Oczywiście trzy nieodebrane od Justina... Byłam zakłopotana, nie wiedziałam czy oddzwonić czy jednak dać sobie spokój.
Dostałam SMS od nieznanego numeru, nie wiedziałam kto to, ale pisał bardzo sensownie. Musiał znać naszą sytuację, nas, mnie, Justina...
Łzy, które wypłakujesz, a jego to nawet nie obchodzi, tak wiele kłamstw, powiedz, dlaczego wciąż to znosisz.
Gierki, w które gra od początku, dajesz, On bierze i łamie Ci serce. Myślę, że najwyższy czas byś stawiła czoła prawdzie, i porzuciła kłamstwo, On nie jest wystarczająco dobry dla Ciebie . Jak zwykle dajesz jeszcze jedną szansę.
On nigdy się nie zmieni, czy nie rozumiesz?
Zasługujesz na więcej, jak sposób w jaki on Cię traktuje. Dlaczego ktoś chciałby być tak okrutny?
Nie rozumiem. Zasługujesz na kogoś, kto będzie cię traktować dobrze.
On myśli o sobie i zdaje się, że to wszystko co robi. Wychodzi ze znajomymi, nie ma czasu dla ciebie.
Jest późno, ty czekasz, a on nawet nie zadzwoni. Żadnego wytłumaczenia, dosłownie nic.
Zastanawiałam się kto to? I skąd dobrze zna moją sytuację? Zupełnie jakby czytał w moich myślach.
Spanikowałam, definitywnie. Nie odebrałam już żadnego telefonu.
Jedyny telefon, który wykonałam, to telefon do Harrego. Chciałam się z nim spotkać na plaży, poserfować. Odprężyć się. Czy cierpiałam? Odrobinkę. Nie sądziłam, że się pojawi Katherine, akurat teraz.
Tydzień... Tylko tydzień.
Wiem, że nie jestem z Justinem, ale to zawsze coś jednak, tak? Przedtem wyznawał mi miłość, a teraz tak nagle zmienił mu się punkt widzenia.
Wróciłam do domu i ubrałam na górę swoją czarno różową piankę, założyłam krótkie spodenki, japonki i spięłam włosy. Wzięłam z tarasu swoją deskę do serfowania. Oczywiście później nawoskowałam ją na
plaży. Harry dołączył do mnie dopiero jakąś godzinę później, a ja już zdążyłam kilka fal sama wziąć.
Wybiegłam do niego i cała mokra rzuciłam się mu na szyję, aż upadł na ziemię.
- Stęskniłaś się?
- A Ty nie? - zaśmiałam się
- Stęskniłem, ale to była tylko noc.
- Mam pomysł. Przyjdź dzisiaj na noc - zmarszczyłam lekko brewki - Co Ty na to?
- Pewnie. Lato się jeszcze nie skończyło... Tutaj. Ale mam prośbę, pytanie do Ciebie.
- Uu, zrobiło się poważnie - zaśmiałam się - Pytaj.
- Nie mówię, że do Londynu... Skąd pochodzę. Tylko do Holmes Chapel.
- Harry czy ja cokolwiek o Tobie wiem? Nie powiedziałeś mi, że jesteś z Anglii.
- Jestem, a czy to jakaś przeszkoda? - zapytał zdziwiony
- Co tam dzieciaki? - zapytał Justin
- Dzieciaki? My nie mamy ludzkich zabawek jak Ty Justin - wstałam z Harrego i podałam mu rękę, by pomóc w powstaniu.
- O co Ty już do mnie pijesz?
- O nic. Miło Cię widzieć, tak mi się wydaje - dodałam.
- Tak Ci się wydaje? No chodź się przytul - rozłożył ręce
- Ugh - przytuliłam się
Jego zapach rozbudził moje zmysły. Przygryzłam delikatnie wargę, nie chcąc go puszczać, ale niestety nic nie trwa wiecznie.
- Selena, poznaj Kate. Moją dziewczynę?
- Znamy się już.
- Kate to Selena, o niej Ci mówiłem. Sel możemy porozmawiać chwilę na osobności?
- O czym Ty chcesz jeszcze rozmawiać ze mną?
- Możemy? Kate pogadaj sobie z loczkiem, Harrym, chłopakiem Seleny. - spojrzałam na niego grymaśnie - loczkiem?
- Loczkiem Justin?
- Z Harrym, pasuje? Chodź już.
Katherine została z Harrym i rozmawiali o serfowaniu z tego co słyszałam odchodząc. Justin złapał moją rękę ciasno i zaszedł ze mną za takie krzaki zielone gdzie stały ławeczki piknikowe. Usiadł na niej,a ja obok niego.
- Co ode mnie chciałeś?
- Wyjaśnić Ci tą sytuację.
- Nic mi wyjaśniać nie musisz. Nie masz z czego się tłumaczyć.
- Nie chodzi mi to o coś takiego. Ona tu przyjechała tak znikąd szczerze mówiąc. Przyjechała na moja imprezę. Cały tydzień chodziłem do Ciebie, pukałem do drzwi, nie było Was, musiałem coś zrobić dla zabicia czasu.
- Imprezę?
- Tak, chciałem zapomnieć, Ona zjawiła się... Pocałowała, pocieszyła.
- Tak wiem co dalej, przeruchała.
- To istotne?
- Nie, ależ skąd, pewnie dlatego o tym wspomniałam. Ale wiesz co, ja z Harrym też się kochałam, i...
- Nie jest tak dobry jak ja - zaśmiał się - Musiałaś spróbować by się przekonać?
- I wyleczyłam się z Ciebie, to chciałam powiedzieć.
- Wątpię.
- Bo?
- Bo tu jesteś? Mogłaś nie iść ze mną? Mogłaś się nie przytulać - położył dłoń na moje kolano
- Umm - zająkałam się - Masz dziewczynę.
- A Ty faceta i co?
- I wyjeżdżam.
- Co? Gdzie? Kiedy? Po co Ci to? Z nim?
- Za dużo pytań na które nie znam odpowiedzi - wstałam i ruszyła w stronę swojej połówki
- Selena - zatrzymał mnie - Wiesz doskonale, że Ona nic już dla mnie nie znaczy. Zdradziłem ją, komuś kogo kocham nigdy bym tego nie zrobił.
- Czyżby? A ja? To są zdrady, to co teraz robisz. Daj już sobie spokój. Dałam tej Twojej pindzie coś, pewnie nawet nie przekazała.
- Selena, kocham Cię przecież.
Te słowa znów mnie załamały. Nie odwróciłam się do niego. Doszłam do Harrego z podniesioną głową.
Z uśmiechem w oczach jak i na twarzy.
- Kate, czemu mi nic od Seleny dzisiaj nie dałaś?
- Um, omm... Zapomniałam.
- Pogadamy o tym.
Staliśmy chwilę w niezręcznej ciszy, sama nie wiedziałam co chciałam powiedzieć Justinowi, nie wiedziałam jak zacząć rozmowę z nim. Czułam się strasznie skrępowana, tak dziwnie było, aż za dziwnie. Justin puścił mi oczko i powiedział od razu.
- To my już pójdziemy. Trochę rzeczy dzisiaj do zrobienia jest.
- Miłego dnia - powiedziałam niepewnie uśmiechając się.
Justin uśmiechnął się szczerze i odszedł z Kate w swoją stronę, trzymając ją za rękę. Chyba w końcu trochę zmądrzałam... Nie mogę być jego zabawką, nie znoszę takiej huśtawki emocjonalnej. Justin obrócił się jeszcze i spojrzał całkiem miną zbitego psiaka.
Nie cierpię gdy tak robi. Mam ochotę go wtedy tak bardzo przytulić, pocałować... Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Bo przecież tak miało być.
Wróciłam do Harrego, który spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Nie martw się o nic pyszczku - uśmiechnęłam się
- Znów powrócił?
- Nie. Powiedziałam mu, że z Tobą wyjeżdżam.
- I jak zareagował?
- Nie jest pozytywnie do tego nastawiony. Ale, co On ma do gadania. Moje decyzje, nie jego.
- Idziemy popływać?
- Wiesz co... Nie, zmęczyłam się. Pójdę do domu, pobędę sama, dobrze?
- Na pewno? Miałem przecież przyjść.
- Przepraszam, nadrobimy to jutro - pocałowałam go.
Wzięłam swoją deskę i poszłam do domu. Lato się jeszcze nie skończyło...
Będzie jeszcze wiele takich okazji. Doszłam do domu, swoją deskę zostawiłam na tarasie i weszłam do przedsionka. Zdjęłam swoją piankę z góry i zostawiłam ją na stoliku do suszenia się.
Weszłam do domu i poszłam na górę zmienić ubrania. Założyłam sobie luźną koszulkę, legginsy, i sandałki. Wyszłam na zewnątrz i trochę posiedziałam na tarasie. Do czasu...
Nie myślę o niczym. Ani o przeszłości, ani o tym, co będzie. Nie myślę nawet o tym, co teraz. Chyba nie dociera do mnie, że mnie zamknęli. Tylko czasami chwyta mnie straszny lęk, boję się panicznie, tylko nie wiem czego. Wtedy wydaje mi się, że zaraz umrę albo zwariuję. Rzeczywistość jest bańką mydlaną. Gdy mocniej odetchnę, wszystko zniknie. Prawdziwą zmorą jest to, co po nas zostaje. I jakiś żal w sercach najbliższych. Po wielkiej pustce, jaką im stworzyliśmy.
JUSTIN
Nie chciałem by Kate wracała, przecież to było, ale się skończyło... Niepotrzebnie się tu pojawiła. Przecież było rozstanie. A tu nagle podczas imprezy Ona puka do moich drzwi. Byłem pijany, ale nie aż tak jakbym tego oczekiwał.
Chciałbym by Ona - Selena - tuliła mnie w swoje ramiona, z nią być, bym był tylko jej. Pragnieniem mym na zawsze będzie Ona. Byłem na tej plaży, porozmawialiśmy sobie... I moje uczucia, no znów do mnie wróciły. Znów zacząłem darzyć ją czymś więcej.
Nie umiem wyrazić słów którymi dziękuję, że jest. Może nie ze mną - jeszcze - ale jest. Kate nie miała się gdzie podziać, to pozwoliłem jej zamieszkać u siebie, tylko na jakiś czas. Nie zamierzam się jej oświadczać, dlatego nie zamierzam jej pozwolić tu mieszkać. Jakbyśmy byli małżeństwem. Aż tak mnie nie pojebało.
Wieczorem - no późnym popołudniem otrzymałem telefon, który kompletnie zmienił bieg dalszych wydarzeń. Nigdy bym nie przypuszczał, że się tak podzieje.... Nie po tylu miesiącach.
____________________________________________________________
KOMENTUJCIE! <3
Nie sądziłam, że starczy mu tydzień by mieć nową dziewczynę... Znaczy, nową... Powiedzmy. Nie sądziłam, że Ona się zjawi. Ona - Katherine czy jak jej było. Nie wiedziałam, że tak szybko można się odkochać?
Odkochać, a może po prostu udawał. Bo nie mógł mnie mieć.
Szybko pognałam do swojego samochodu, nawet się nie obracając za siebie. Wsiadłam do auta i sięgnęłam po telefon. Oczywiście trzy nieodebrane od Justina... Byłam zakłopotana, nie wiedziałam czy oddzwonić czy jednak dać sobie spokój.
Dostałam SMS od nieznanego numeru, nie wiedziałam kto to, ale pisał bardzo sensownie. Musiał znać naszą sytuację, nas, mnie, Justina...
Łzy, które wypłakujesz, a jego to nawet nie obchodzi, tak wiele kłamstw, powiedz, dlaczego wciąż to znosisz.
Gierki, w które gra od początku, dajesz, On bierze i łamie Ci serce. Myślę, że najwyższy czas byś stawiła czoła prawdzie, i porzuciła kłamstwo, On nie jest wystarczająco dobry dla Ciebie . Jak zwykle dajesz jeszcze jedną szansę.
On nigdy się nie zmieni, czy nie rozumiesz?
Zasługujesz na więcej, jak sposób w jaki on Cię traktuje. Dlaczego ktoś chciałby być tak okrutny?
Nie rozumiem. Zasługujesz na kogoś, kto będzie cię traktować dobrze.
On myśli o sobie i zdaje się, że to wszystko co robi. Wychodzi ze znajomymi, nie ma czasu dla ciebie.
Jest późno, ty czekasz, a on nawet nie zadzwoni. Żadnego wytłumaczenia, dosłownie nic.
Zastanawiałam się kto to? I skąd dobrze zna moją sytuację? Zupełnie jakby czytał w moich myślach.
Spanikowałam, definitywnie. Nie odebrałam już żadnego telefonu.
Jedyny telefon, który wykonałam, to telefon do Harrego. Chciałam się z nim spotkać na plaży, poserfować. Odprężyć się. Czy cierpiałam? Odrobinkę. Nie sądziłam, że się pojawi Katherine, akurat teraz.
Tydzień... Tylko tydzień.
Wiem, że nie jestem z Justinem, ale to zawsze coś jednak, tak? Przedtem wyznawał mi miłość, a teraz tak nagle zmienił mu się punkt widzenia.
Wróciłam do domu i ubrałam na górę swoją czarno różową piankę, założyłam krótkie spodenki, japonki i spięłam włosy. Wzięłam z tarasu swoją deskę do serfowania. Oczywiście później nawoskowałam ją na
plaży. Harry dołączył do mnie dopiero jakąś godzinę później, a ja już zdążyłam kilka fal sama wziąć.
Wybiegłam do niego i cała mokra rzuciłam się mu na szyję, aż upadł na ziemię.
- Stęskniłaś się?
- A Ty nie? - zaśmiałam się
- Stęskniłem, ale to była tylko noc.
- Mam pomysł. Przyjdź dzisiaj na noc - zmarszczyłam lekko brewki - Co Ty na to?
- Pewnie. Lato się jeszcze nie skończyło... Tutaj. Ale mam prośbę, pytanie do Ciebie.
- Uu, zrobiło się poważnie - zaśmiałam się - Pytaj.
- Nie mówię, że do Londynu... Skąd pochodzę. Tylko do Holmes Chapel.
- Harry czy ja cokolwiek o Tobie wiem? Nie powiedziałeś mi, że jesteś z Anglii.
- Jestem, a czy to jakaś przeszkoda? - zapytał zdziwiony
- Co tam dzieciaki? - zapytał Justin
- Dzieciaki? My nie mamy ludzkich zabawek jak Ty Justin - wstałam z Harrego i podałam mu rękę, by pomóc w powstaniu.
- O co Ty już do mnie pijesz?
- O nic. Miło Cię widzieć, tak mi się wydaje - dodałam.
- Tak Ci się wydaje? No chodź się przytul - rozłożył ręce
- Ugh - przytuliłam się
Jego zapach rozbudził moje zmysły. Przygryzłam delikatnie wargę, nie chcąc go puszczać, ale niestety nic nie trwa wiecznie.
- Selena, poznaj Kate. Moją dziewczynę?
- Znamy się już.
- Kate to Selena, o niej Ci mówiłem. Sel możemy porozmawiać chwilę na osobności?
- O czym Ty chcesz jeszcze rozmawiać ze mną?
- Możemy? Kate pogadaj sobie z loczkiem, Harrym, chłopakiem Seleny. - spojrzałam na niego grymaśnie - loczkiem?
- Loczkiem Justin?
- Z Harrym, pasuje? Chodź już.
Katherine została z Harrym i rozmawiali o serfowaniu z tego co słyszałam odchodząc. Justin złapał moją rękę ciasno i zaszedł ze mną za takie krzaki zielone gdzie stały ławeczki piknikowe. Usiadł na niej,a ja obok niego.
- Co ode mnie chciałeś?
- Wyjaśnić Ci tą sytuację.
- Nic mi wyjaśniać nie musisz. Nie masz z czego się tłumaczyć.
- Nie chodzi mi to o coś takiego. Ona tu przyjechała tak znikąd szczerze mówiąc. Przyjechała na moja imprezę. Cały tydzień chodziłem do Ciebie, pukałem do drzwi, nie było Was, musiałem coś zrobić dla zabicia czasu.
- Imprezę?
- Tak, chciałem zapomnieć, Ona zjawiła się... Pocałowała, pocieszyła.
- Tak wiem co dalej, przeruchała.
- To istotne?
- Nie, ależ skąd, pewnie dlatego o tym wspomniałam. Ale wiesz co, ja z Harrym też się kochałam, i...
- Nie jest tak dobry jak ja - zaśmiał się - Musiałaś spróbować by się przekonać?
- I wyleczyłam się z Ciebie, to chciałam powiedzieć.
- Wątpię.
- Bo?
- Bo tu jesteś? Mogłaś nie iść ze mną? Mogłaś się nie przytulać - położył dłoń na moje kolano
- Umm - zająkałam się - Masz dziewczynę.
- A Ty faceta i co?
- I wyjeżdżam.
- Co? Gdzie? Kiedy? Po co Ci to? Z nim?
- Za dużo pytań na które nie znam odpowiedzi - wstałam i ruszyła w stronę swojej połówki
- Selena - zatrzymał mnie - Wiesz doskonale, że Ona nic już dla mnie nie znaczy. Zdradziłem ją, komuś kogo kocham nigdy bym tego nie zrobił.
- Czyżby? A ja? To są zdrady, to co teraz robisz. Daj już sobie spokój. Dałam tej Twojej pindzie coś, pewnie nawet nie przekazała.
- Selena, kocham Cię przecież.
Te słowa znów mnie załamały. Nie odwróciłam się do niego. Doszłam do Harrego z podniesioną głową.
Z uśmiechem w oczach jak i na twarzy.
- Kate, czemu mi nic od Seleny dzisiaj nie dałaś?
- Um, omm... Zapomniałam.
- Pogadamy o tym.
Staliśmy chwilę w niezręcznej ciszy, sama nie wiedziałam co chciałam powiedzieć Justinowi, nie wiedziałam jak zacząć rozmowę z nim. Czułam się strasznie skrępowana, tak dziwnie było, aż za dziwnie. Justin puścił mi oczko i powiedział od razu.
- To my już pójdziemy. Trochę rzeczy dzisiaj do zrobienia jest.
- Miłego dnia - powiedziałam niepewnie uśmiechając się.
Justin uśmiechnął się szczerze i odszedł z Kate w swoją stronę, trzymając ją za rękę. Chyba w końcu trochę zmądrzałam... Nie mogę być jego zabawką, nie znoszę takiej huśtawki emocjonalnej. Justin obrócił się jeszcze i spojrzał całkiem miną zbitego psiaka.
Nie cierpię gdy tak robi. Mam ochotę go wtedy tak bardzo przytulić, pocałować... Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Bo przecież tak miało być.
Wróciłam do Harrego, który spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Nie martw się o nic pyszczku - uśmiechnęłam się
- Znów powrócił?
- Nie. Powiedziałam mu, że z Tobą wyjeżdżam.
- I jak zareagował?
- Nie jest pozytywnie do tego nastawiony. Ale, co On ma do gadania. Moje decyzje, nie jego.
- Idziemy popływać?
- Wiesz co... Nie, zmęczyłam się. Pójdę do domu, pobędę sama, dobrze?
- Na pewno? Miałem przecież przyjść.
- Przepraszam, nadrobimy to jutro - pocałowałam go.
Wzięłam swoją deskę i poszłam do domu. Lato się jeszcze nie skończyło...
Będzie jeszcze wiele takich okazji. Doszłam do domu, swoją deskę zostawiłam na tarasie i weszłam do przedsionka. Zdjęłam swoją piankę z góry i zostawiłam ją na stoliku do suszenia się.
Weszłam do domu i poszłam na górę zmienić ubrania. Założyłam sobie luźną koszulkę, legginsy, i sandałki. Wyszłam na zewnątrz i trochę posiedziałam na tarasie. Do czasu...
Nie myślę o niczym. Ani o przeszłości, ani o tym, co będzie. Nie myślę nawet o tym, co teraz. Chyba nie dociera do mnie, że mnie zamknęli. Tylko czasami chwyta mnie straszny lęk, boję się panicznie, tylko nie wiem czego. Wtedy wydaje mi się, że zaraz umrę albo zwariuję. Rzeczywistość jest bańką mydlaną. Gdy mocniej odetchnę, wszystko zniknie. Prawdziwą zmorą jest to, co po nas zostaje. I jakiś żal w sercach najbliższych. Po wielkiej pustce, jaką im stworzyliśmy.
JUSTIN
Nie chciałem by Kate wracała, przecież to było, ale się skończyło... Niepotrzebnie się tu pojawiła. Przecież było rozstanie. A tu nagle podczas imprezy Ona puka do moich drzwi. Byłem pijany, ale nie aż tak jakbym tego oczekiwał.
Chciałbym by Ona - Selena - tuliła mnie w swoje ramiona, z nią być, bym był tylko jej. Pragnieniem mym na zawsze będzie Ona. Byłem na tej plaży, porozmawialiśmy sobie... I moje uczucia, no znów do mnie wróciły. Znów zacząłem darzyć ją czymś więcej.
Nie umiem wyrazić słów którymi dziękuję, że jest. Może nie ze mną - jeszcze - ale jest. Kate nie miała się gdzie podziać, to pozwoliłem jej zamieszkać u siebie, tylko na jakiś czas. Nie zamierzam się jej oświadczać, dlatego nie zamierzam jej pozwolić tu mieszkać. Jakbyśmy byli małżeństwem. Aż tak mnie nie pojebało.
Wieczorem - no późnym popołudniem otrzymałem telefon, który kompletnie zmienił bieg dalszych wydarzeń. Nigdy bym nie przypuszczał, że się tak podzieje.... Nie po tylu miesiącach.
____________________________________________________________
KOMENTUJCIE! <3
poniedziałek, 27 stycznia 2014
Rozdział 13.
SELENA
Zamówiłam nam po rybie z frytkami, hamburgerze, piciu i takich tam drobnostkach. Wiem, wiem dużo jedzenia.
- Kochanie zamówiłam nam coś do jedzenia. Jak już wyjdziesz z łazienki to pilnuj aż przyjdzie kelner,
w porządku?
- Tak, dwie minuty i wychodzę - krzyknął z łazienki.
Zanim Harry wyszedł z łazienki, pobiegłam do drugiej by mnie przed wszystkim nie widział. Wzięłam swoją kosmetyczkę, seksowną bieliznę i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Rozpuściłam włosy, weszłam pod prysznic, ogoliłam nogi, i miejsca intymne, wszystko co musiałam. Umyłam włosy by były bardziej puszyste.
Zrobiłam sobie makijaż, seksowne kreski na powiekach, delikatnie czerwona szminka, które podkreśliły kształt ust. Nabalsamowałam nogi i ręce, założyłam na siebie swoją seksowną halkę z bielizną.
Kończąc swoje przygotowania do "pamiętnej" nocy, usłyszałam jak zatrzaskują się drzwi. Znaczy, że kelner już wyszedł.
Swoje przygotowania zakończyłam lekkim wzburzeniem włosów. Na co następnie wyszłam z łazienki. Harry stał przy stoliku kelnerskim trzymając dwa kieliszki wina w dłoni. Podeszłam do niego i szepnęłam mu nieco do ucha, po czym je lekko przygryzłam. Czułam jak jego oddech staje się coraz bardziej płytki, jak ciało pokrywają dreszcze.
Wypiłam całą zawartość kieliszka, którą wlał przed moim przyjściem, po czym pchnęłam go na łóżko.
Jedną nogą byłam między jego nogami, a drugą poza nimi. Pochyliłam się do niego i pocałowałam go namiętnie, oczywiście odwzajemnił mój pocałunek.
NORMAL POV.
Pocałunek, który złożyła na jego ustach, był przepełniony miłością i pożądaniem. Był pomiędzy jej nogami i zbliżył swojego penisa do jej pochwy. Na początku, główką, potarł jej łechtaczkę, co wywołało cichy jęk, po czym ustawił się przy wejściu i powoli, chcąc być delikatnym, zaczął wsuwać się do środka.
Dziewczyna warknęła, złapała go za pośladki i z całej siły przycisnęła do siebie. Oboje krzyknęli głośno. Harry zrozumiał, że Selena ma dosyć delikatnych zagrywek. Jedną rękę położył na jej plecach, drugą ścisnął pierś i zaczął poruszać się szybko i mocno.
Próbował ją całować, lecz jęki nie pozwalały jej odwzajemnić pocałunku. Zajął się jej szyją, podczas gdy ona jedną ręką ściskała mocno jego pośladek, a drugą drapała jego plecy. Był pewny, że będzie miał rany, ale skoro było to przyjemne, to czy rany były ważne?
Gdy poczuł, że jej pochwa zaczyna delikatnie się zwężać, a dziewczyna ani na chwilę nie przestawała jęczeć, przycisnął ją do łóżka, złapał za biodra i dał z siebie wszystko. Jej plecy wygięły się w łuk, a mięśnie pochwy mocno zaczęły uciskać jego penisa. Czując to, zaczął wbijać się w nią jeszcze mocniej. Dysząc cicho opadł na nią zmęczony. Pogłaskała go po głowie ze speszoną miną.
SELENA
Przygryzłam wargę w niepewności. Nie był to mój najlepszy seks, ale i nie najgorszy. Harry wyszedł ze mnie po chwili i ułożył się wygodnie obok. Pogłaskałam go w głowę, i ucałowałam w polik.
- I jak Ci było?
- Dobrze - cicho wysapałam
- Podwyższył Ci się ton, nie było tak dobrze?
- Było świetnie kochanie - powiedziałam stanowczo
Nie chciałam by jego samoocena się zniżyła przez jeden nieudany raz. Może z przyszłymi stosunkami będzie lepiej. Oby. Nie chciałam by poczuł się źle, więc gdy tylko doprowadziliśmy się do porządku, wtuliłam się
w niego i pocałowałam namiętnie.
Wiedziałam, że poczuje się teraz jak pan i władca wszystkiego, bo zaliczył taki magiczny i temperamentny seks. Ale jak już mówiłam, nie było najgorzej. Z tego co dalej pamiętam do zjedliśmy kolacje, obejrzeliśmy czarno biały romantyczny film w łóżku i usnęliśmy.
Następnego dnia obudziliśmy się około dziewiątej. Do drzwi pukały moje przyjaciółki. Podeszłam do drzwi zaspana i otworzyłam im z grymasem na twarzy.
- Co? - zapytałam
- Za trzydzieści minut śniadanie w hotelowej restauracji. Musicie tam być! A później idziemy na stok, więc zejdźcie już gotowi, okej?
- Tak, tak - powiedziałam od niechcenia.
Zamknęłam za nimi drzwi. Harry nawet się nie obudził. Wskoczyłam na niego i klepnęłam go trzy razy po buzi.
- Wstawaj słonko! - cmoknęłam go w usta - Mamy trzydzieści minut!
- O jeny - powiedział zaspanym głosem słodko - Na co trzydzieści minut?
- Na wyszykowanie się. Pół godziny do śniadania i stoków. Idziemy jeździć.
- Nie możemy poleniuchować?
- Nie! - powiedziałam stanowczo - Nie po to tutaj przyjechaliśmy. No chodź! - uśmiechnęłam się
Zeszłam z Harrego i zsunęłam mu kołdrę.
- Wstawaaaaaaaaj! - krzyknęłam zabawnie - Nie ma obijania się. Dupa wtedy rośnie. Ruszaj się. Move Move!
Uciekłam do łazienki. Umalowałam się i spięłam włosy w kitka. Wyszłam z łazienki i ubrałam się w cieplutkie rzeczy i spodnie narciarskie. Gdy kończyłam ubieranie się zauważyłam jak Harry siedzi w łazience.
- Co tu robisz? - zapytałam
- Siedzę i się nudzę. Czekam na Ciebie od dziesięciu minut złośnico.
Uśmiechnęłam się złośliwie i zeszłam z Harrym na dół, do mojej rodziny i przyjaciółek. Weszliśmy do hotelowej restauracji, w której wszyscy siedzieli. Dosiedliśmy się do stolika i zamówiliśmy sobie śniadanie.
Wzięłam omlet z białek, tosty francuskie, a Harry jajecznice z boczkiem oczywiście chrupiącym.
I do tego herbaty i mleczne koktajle.
Wyczuwam żołądkową rewolucję. Mam nadzieję, że nic się nie stanie. Zajadaliśmy się pysznymi, pięciogwiazdkowymi daniami i posiedzieliśmy po zjedzeniu ich jeszcze dziesięć minut w restauracji ustalając plan dnia.
- Dzisiaj stoki, później może spa, basen, wellness?
- Zgoda - przytaknęli wszyscy
Ubrałam się w kurtkę, złapałam Harrego za rękę, i wyszliśmy z restauracji. Dzisiaj pojechaliśmy w górę wyciągiem. Wszyscy razem w kapsule. Zjeżdżaliśmy cały dzień, byliśmy w SPA, byliśmy na fitnessie. Chłopcy grali w golfa, byli w kinie, grali w salonie gier.
Tak spędziliśmy cały tydzień. Bawiąc się jak małe dzieci które pierwszy raz widziały śnieg.
Nie chcieliśmy wracać do domu, ale niestety bywają i takie chwile, że trzeba. Ostatnie pamiątki kupiliśmy wychodząc z hotelu. Pojechaliśmy już z mniejszymi ładunkami na lotnisko. Wróciliśmy we wtorek o siedemnastej, wzięliśmy swoje samochody i wróciliśmy do domu.
Odwiozłam Harrego do jego domu, przyjaciółki także, a z braćmi wróciliśmy do naszej skromnej willi.
Rozpakowałam się w domu, włączyła wszystko, wodę, prąd, wróciłam do tego gorąca. Mimo wszystko, cieszyłam się. Wyszłam na taras a słońce przyjemnie pieściło moja twarz.
Odetchnęłam z ulgą, na zegarku wybiła równo dwudziesta. Chciałam jechać do Justina, dać mu drobny prezent, ale odczekam do jutra. Nie będę go nachodziła. Nie spałam cały lot do domu, więc położyłam się około dwudziestej drugiej spać.
Rano wstałam podekscytowana, cieszyłam się, że zobaczę Justina. Wtedy jeszcze tak myślałam. Znalazłam jeszcze w swojej szafie nasze zdjęcie. Chciałam mu je dać, miałam ich dużo, to akurat też, nie wiem kompletnie co tam robiło. Włożyłam je do małego pudełka z prezentami.
Umalowałam się, ubrałam w krótkie spodenki i luźną białą bluzkę na górę. Wsiadłam do samochodu i od razu usłyszałam telefon. Harry na wyświetlaczu.
- Ugh... A ten o tej godzinie czego chce. Jeszcze się nie wyspał. - powiedziałam do siebie...
- Halo - odebrałam mile - Kochanie? Nie mogę rozmawiać, jadę samochodem.
- Chciałem tylko powiedzieć, że Cię kocham. Odezwij się, to później wpadnę.
- Odezwę się.
Odłożyłam telefon i rozłączyłam się. Odpaliłam samochód i pojechałam prosto pod dom Justina. Przed nim stało chyba z piętnaście samochodów. Zaparkowałam samochód i poszłam do drzwi z małym pudełeczkiem.
Zapukałam i odczekałam chwilę, aż ktoś podejdzie. Nic nie było słychać.
Zrezygnowana odwróciłam się w stronę wyjścia aż usłyszałam jak ktoś walczy z zamkiem od drzwi.
Uśmiechnęłam się do siebie i czekałam, aż Justin przedostanie się przez te drzwi. Niestety... To nie był Justin.
- W czymś mogę pomóc? - zapytała ruda dziewczyna
- Jest Justin?
- Jest, ale śpi, nie chciałabym go budzić. Jestem Katherine - dodała otwarcie uśmiechając się.
Wtedy zdałam sobie sprawę z tego co to za dziewczyna. Głos lekko mi zadrżał, spojrzałam delikatnie zdziwiona na stojącą przede mną dziewczynę.
- Emm - powiedziałam zakłopotana - Nie, to wtedy nie. Dzięki.
Po samochodach podejrzewam, że wczoraj była impreza. Wystarczyła jedna noc, by wszystko się zmieniło. Na gorsze.
________________________________________________________
KOMENTUJCIE! <3
______________________________________________________
Scena erotyczna zapożyczona.
Zamówiłam nam po rybie z frytkami, hamburgerze, piciu i takich tam drobnostkach. Wiem, wiem dużo jedzenia.
- Kochanie zamówiłam nam coś do jedzenia. Jak już wyjdziesz z łazienki to pilnuj aż przyjdzie kelner,
w porządku?
- Tak, dwie minuty i wychodzę - krzyknął z łazienki.
Zanim Harry wyszedł z łazienki, pobiegłam do drugiej by mnie przed wszystkim nie widział. Wzięłam swoją kosmetyczkę, seksowną bieliznę i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Rozpuściłam włosy, weszłam pod prysznic, ogoliłam nogi, i miejsca intymne, wszystko co musiałam. Umyłam włosy by były bardziej puszyste.
Zrobiłam sobie makijaż, seksowne kreski na powiekach, delikatnie czerwona szminka, które podkreśliły kształt ust. Nabalsamowałam nogi i ręce, założyłam na siebie swoją seksowną halkę z bielizną.
Kończąc swoje przygotowania do "pamiętnej" nocy, usłyszałam jak zatrzaskują się drzwi. Znaczy, że kelner już wyszedł.
Swoje przygotowania zakończyłam lekkim wzburzeniem włosów. Na co następnie wyszłam z łazienki. Harry stał przy stoliku kelnerskim trzymając dwa kieliszki wina w dłoni. Podeszłam do niego i szepnęłam mu nieco do ucha, po czym je lekko przygryzłam. Czułam jak jego oddech staje się coraz bardziej płytki, jak ciało pokrywają dreszcze.
Wypiłam całą zawartość kieliszka, którą wlał przed moim przyjściem, po czym pchnęłam go na łóżko.
Jedną nogą byłam między jego nogami, a drugą poza nimi. Pochyliłam się do niego i pocałowałam go namiętnie, oczywiście odwzajemnił mój pocałunek.
NORMAL POV.
Pocałunek, który złożyła na jego ustach, był przepełniony miłością i pożądaniem. Był pomiędzy jej nogami i zbliżył swojego penisa do jej pochwy. Na początku, główką, potarł jej łechtaczkę, co wywołało cichy jęk, po czym ustawił się przy wejściu i powoli, chcąc być delikatnym, zaczął wsuwać się do środka.
Dziewczyna warknęła, złapała go za pośladki i z całej siły przycisnęła do siebie. Oboje krzyknęli głośno. Harry zrozumiał, że Selena ma dosyć delikatnych zagrywek. Jedną rękę położył na jej plecach, drugą ścisnął pierś i zaczął poruszać się szybko i mocno.
Próbował ją całować, lecz jęki nie pozwalały jej odwzajemnić pocałunku. Zajął się jej szyją, podczas gdy ona jedną ręką ściskała mocno jego pośladek, a drugą drapała jego plecy. Był pewny, że będzie miał rany, ale skoro było to przyjemne, to czy rany były ważne?
Gdy poczuł, że jej pochwa zaczyna delikatnie się zwężać, a dziewczyna ani na chwilę nie przestawała jęczeć, przycisnął ją do łóżka, złapał za biodra i dał z siebie wszystko. Jej plecy wygięły się w łuk, a mięśnie pochwy mocno zaczęły uciskać jego penisa. Czując to, zaczął wbijać się w nią jeszcze mocniej. Dysząc cicho opadł na nią zmęczony. Pogłaskała go po głowie ze speszoną miną.
SELENA
Przygryzłam wargę w niepewności. Nie był to mój najlepszy seks, ale i nie najgorszy. Harry wyszedł ze mnie po chwili i ułożył się wygodnie obok. Pogłaskałam go w głowę, i ucałowałam w polik.
- I jak Ci było?
- Dobrze - cicho wysapałam
- Podwyższył Ci się ton, nie było tak dobrze?
- Było świetnie kochanie - powiedziałam stanowczo
Nie chciałam by jego samoocena się zniżyła przez jeden nieudany raz. Może z przyszłymi stosunkami będzie lepiej. Oby. Nie chciałam by poczuł się źle, więc gdy tylko doprowadziliśmy się do porządku, wtuliłam się
w niego i pocałowałam namiętnie.
Wiedziałam, że poczuje się teraz jak pan i władca wszystkiego, bo zaliczył taki magiczny i temperamentny seks. Ale jak już mówiłam, nie było najgorzej. Z tego co dalej pamiętam do zjedliśmy kolacje, obejrzeliśmy czarno biały romantyczny film w łóżku i usnęliśmy.
Następnego dnia obudziliśmy się około dziewiątej. Do drzwi pukały moje przyjaciółki. Podeszłam do drzwi zaspana i otworzyłam im z grymasem na twarzy.
- Co? - zapytałam
- Za trzydzieści minut śniadanie w hotelowej restauracji. Musicie tam być! A później idziemy na stok, więc zejdźcie już gotowi, okej?
- Tak, tak - powiedziałam od niechcenia.
Zamknęłam za nimi drzwi. Harry nawet się nie obudził. Wskoczyłam na niego i klepnęłam go trzy razy po buzi.
- Wstawaj słonko! - cmoknęłam go w usta - Mamy trzydzieści minut!
- O jeny - powiedział zaspanym głosem słodko - Na co trzydzieści minut?
- Na wyszykowanie się. Pół godziny do śniadania i stoków. Idziemy jeździć.
- Nie możemy poleniuchować?
- Nie! - powiedziałam stanowczo - Nie po to tutaj przyjechaliśmy. No chodź! - uśmiechnęłam się
Zeszłam z Harrego i zsunęłam mu kołdrę.
- Wstawaaaaaaaaj! - krzyknęłam zabawnie - Nie ma obijania się. Dupa wtedy rośnie. Ruszaj się. Move Move!
Uciekłam do łazienki. Umalowałam się i spięłam włosy w kitka. Wyszłam z łazienki i ubrałam się w cieplutkie rzeczy i spodnie narciarskie. Gdy kończyłam ubieranie się zauważyłam jak Harry siedzi w łazience.
- Co tu robisz? - zapytałam
- Siedzę i się nudzę. Czekam na Ciebie od dziesięciu minut złośnico.
Uśmiechnęłam się złośliwie i zeszłam z Harrym na dół, do mojej rodziny i przyjaciółek. Weszliśmy do hotelowej restauracji, w której wszyscy siedzieli. Dosiedliśmy się do stolika i zamówiliśmy sobie śniadanie.
Wzięłam omlet z białek, tosty francuskie, a Harry jajecznice z boczkiem oczywiście chrupiącym.
I do tego herbaty i mleczne koktajle.
Wyczuwam żołądkową rewolucję. Mam nadzieję, że nic się nie stanie. Zajadaliśmy się pysznymi, pięciogwiazdkowymi daniami i posiedzieliśmy po zjedzeniu ich jeszcze dziesięć minut w restauracji ustalając plan dnia.
- Dzisiaj stoki, później może spa, basen, wellness?
- Zgoda - przytaknęli wszyscy
Ubrałam się w kurtkę, złapałam Harrego za rękę, i wyszliśmy z restauracji. Dzisiaj pojechaliśmy w górę wyciągiem. Wszyscy razem w kapsule. Zjeżdżaliśmy cały dzień, byliśmy w SPA, byliśmy na fitnessie. Chłopcy grali w golfa, byli w kinie, grali w salonie gier.
Tak spędziliśmy cały tydzień. Bawiąc się jak małe dzieci które pierwszy raz widziały śnieg.
Nie chcieliśmy wracać do domu, ale niestety bywają i takie chwile, że trzeba. Ostatnie pamiątki kupiliśmy wychodząc z hotelu. Pojechaliśmy już z mniejszymi ładunkami na lotnisko. Wróciliśmy we wtorek o siedemnastej, wzięliśmy swoje samochody i wróciliśmy do domu.
Odwiozłam Harrego do jego domu, przyjaciółki także, a z braćmi wróciliśmy do naszej skromnej willi.
Rozpakowałam się w domu, włączyła wszystko, wodę, prąd, wróciłam do tego gorąca. Mimo wszystko, cieszyłam się. Wyszłam na taras a słońce przyjemnie pieściło moja twarz.
Odetchnęłam z ulgą, na zegarku wybiła równo dwudziesta. Chciałam jechać do Justina, dać mu drobny prezent, ale odczekam do jutra. Nie będę go nachodziła. Nie spałam cały lot do domu, więc położyłam się około dwudziestej drugiej spać.
Rano wstałam podekscytowana, cieszyłam się, że zobaczę Justina. Wtedy jeszcze tak myślałam. Znalazłam jeszcze w swojej szafie nasze zdjęcie. Chciałam mu je dać, miałam ich dużo, to akurat też, nie wiem kompletnie co tam robiło. Włożyłam je do małego pudełka z prezentami.
Umalowałam się, ubrałam w krótkie spodenki i luźną białą bluzkę na górę. Wsiadłam do samochodu i od razu usłyszałam telefon. Harry na wyświetlaczu.
- Ugh... A ten o tej godzinie czego chce. Jeszcze się nie wyspał. - powiedziałam do siebie...
- Halo - odebrałam mile - Kochanie? Nie mogę rozmawiać, jadę samochodem.
- Chciałem tylko powiedzieć, że Cię kocham. Odezwij się, to później wpadnę.
- Odezwę się.
Odłożyłam telefon i rozłączyłam się. Odpaliłam samochód i pojechałam prosto pod dom Justina. Przed nim stało chyba z piętnaście samochodów. Zaparkowałam samochód i poszłam do drzwi z małym pudełeczkiem.
Zapukałam i odczekałam chwilę, aż ktoś podejdzie. Nic nie było słychać.
Zrezygnowana odwróciłam się w stronę wyjścia aż usłyszałam jak ktoś walczy z zamkiem od drzwi.
Uśmiechnęłam się do siebie i czekałam, aż Justin przedostanie się przez te drzwi. Niestety... To nie był Justin.
- W czymś mogę pomóc? - zapytała ruda dziewczyna
- Jest Justin?
- Jest, ale śpi, nie chciałabym go budzić. Jestem Katherine - dodała otwarcie uśmiechając się.
Wtedy zdałam sobie sprawę z tego co to za dziewczyna. Głos lekko mi zadrżał, spojrzałam delikatnie zdziwiona na stojącą przede mną dziewczynę.
- Emm - powiedziałam zakłopotana - Nie, to wtedy nie. Dzięki.
Po samochodach podejrzewam, że wczoraj była impreza. Wystarczyła jedna noc, by wszystko się zmieniło. Na gorsze.
________________________________________________________
KOMENTUJCIE! <3
______________________________________________________
Scena erotyczna zapożyczona.
niedziela, 26 stycznia 2014
Rozdział 12.
SELENA
Nie wierzyłam w to co Harry powiedział. Nie sądziłam, że mógł do tego stopnia się zakochać, a jednak. Tak było. Ucałowałam go.
- Muszę iść się wyszykować. Na dole jeśli jesteś głodny są chrupki, paluszki, rozgość się, jeszcze trochę czasu nam do wyjazdu zostało.
- A czym jedziemy?
- Dwoma samochodami. Naszym BMW i Audi. BMW biorą Nick, Joe i Logan, i Alexis, a Ty, Jamie, ja pojedziemy Audi, pasuje?
- Tak. Zmieścimy wszystko?
- Tak, rozłożyłam tak osoby, że wiem gdzie co kto zabierze. Pomieścimy wszystko. Ile masz walizek?
- Dwie. A Ty?
- Ze cztery - zaśmiałam się i weszłam do łazienki
Umyłam na szybko głowę i ciało, nabalsamowałam się, i zrobiłam sobie lekki makijaż. Tylko kreski na powiekach, tusz i krem, by nie zmarznąć. Założyłam legginsy, białą koszulkę i sweterek na to. Gdy wyszłam z pokoju Harrego nie było już w nim.
Zbiegłam na dół ze swoimi walizkami. Moja chwila w łazience okazała się być dłuższa niż powinna być. Na zegarku była blisko jedenasta. Ubrałam na nogi trampki i chwyciłam kluczyki od auta. Wyszłam do garażu, odpaliłam samochód i wyjechałam nim przed dom, by było łatwiej się nam zapakować z walizkami.
Swoje walizki włożyłam jako pierwsze. Miałam nadzieję, że pomieszczę jakkolwiek wszystkie. Zawołałam Harrego by zniósł swoje walizki i ułożył je obok moich. Miejsce dla Jamie jeszcze zostało. No i o wilku mowa. Moja przyjaciółka dosłownie dziesięć minut później zjawiła się z trzema walizkami. Je Harry również upakował, po czym zamknął bagażnik i postawił samochód w cieniu.
Logan, Nick i Joe, mieli po dwie walizki które spakowali w swoje BMW, Alexis jak zawsze spóźniona. Przybiegła około dziesięć po dwunastej z czterema walizkami, które siłą musieli upychać do bagażnika. Na szczęście zmieścili się.
Ustawiłam wszystkich w domu w rządku, kazałam im zabrać co jeszcze potrzebują, dałam im na to dziesięć minut. Sama usiadłam na kanapie i zastanawiałam się nad tym czy wszystko mam. Z tego co wyliczyłam powinnam wszystko mieć.
Harry jest, ładowarki, laptopy, ubrania, paszporty, dowody, nawet broń jest. Schowana i zabezpieczona tak sprytnie, że żaden czujnik nie będzie wiedział, że cokolwiek tam jest. Wszystko zostało w domu wyłączone, wszystkie bezpieczniki, kurki od wody, ogrodzenia zostały zamknięte, basen przykryty, spryskiwacze do trawy ostawione. Powinno być dobrze.
Dokładnie jak w zegarku tym razem wszyscy zebrali się na dole. Uśmiechnęłam się i rozdałam im bilety. Wyszliśmy z domu, i rozeszliśmy się do swoich aut. Wsiadając do samochodu usłyszałam dzwoniący telefon. Spojrzałam na ekran, który wyświetlał Nick'a.
Wysiadłam z samochodu i krzyknęłam
- Co?
- Na jakie lotnisko mamy jechać?!
- Przecież na bilecie jest napisane durnoto.
- A sorry, dzięki.
- Jedziesz pierwsza czy my mamy jechać? - krzyknął Logan
- Jedźcie pierwsi.
Wsiedliśmy wszyscy do samochodów. Zaraz po opuszczeniu domu włączyłam pilotem wszystkie zabezpieczenia i alarmy, oraz zamknęłam bramę. Pojechaliśmy na lotnisko, które leżało od nas około trzydziestu minut drogi. W trakcie jazdy zadzwoniła do mnie mama.
- Gdzie jesteś z rodzeństwem?
- Ups... Mamuś wyjechaliśmy. Mamy dość gorąca. Wrócimy za tydzień.
- Niebawem wyjeżdżamy - dodała stanowczo - No trudno. Bawcie się dobrze. Ucałuj braci. Kochamy Was.
- My Was też.
W radiu leciała bardzo fajna piosenka i równo z Jamie i Harrym zaśpiewaliśmy jej refren.
O male sim parlar, o mate la noche
de samba
El amor me quema, la musica suena
la noche de cristal es belleza el sela
El amor me quema, la musica suena
la noche de cristal es belleza el sela
de samba
El amor me quema, la musica suena
la noche de cristal es belleza el sela
El amor me quema, la musica suena
la noche de cristal es belleza el sela
To nam wyszło idealnie, i zwieńczyło dojazd na lotnisko. Wjechaliśmy autami na strzeżony parking i spotkaliśmy się dopiero przy wejściu na lotnisko. Na szczęście trwała już odprawa. Mogliśmy szybko ukazać bilety i dać walizki do prześwietlenia. Poszło gładko, mówiłam przecież, że tak będzie.
- Przepraszam Panią - powiedział jeden z celników, moje serce zamarło.
- Tak? - powiedziałam pewnie
- Upadła Pani bransoletka.
- Uff - odetchnęłam - Dziękuję Panu bardzo - uśmiechnęłam się i puściłam oczko.
Do samolotu wpuszczano już od około czternastej, na szczęście, nie chciało mi się już siedzieć na tych twardych plastikowych siedzeniach. Usiadłam wygodnie koło Harrego, przy oknie i wtuliłam się w jego ramie. Nick, Joe i Logan na szczęście siedzieli w rzędzie obok nas, więc nie będą się tak drażnić. Dziewczyny usiadły przed nami.
O piętnastej jak w zegarku na pokładzie samolotu powitał nas kapitan i jego załoga, składająca się z czterech stewardess, kucharzy pokładowych itp. Gdy wzbijaliśmy się w powietrze mocno chwyciłam
i ścisnęłam dłoń swojego chłopaka, nigdy nie byłam przekonana do tych maszyn. Dosłownie dwadzieścia minut po starcie usnęłam na jego ramieniu, czując tylko jak gładzi moje czekoladowe włosy.
Nie spałam cały czas, myślałam... Nad sms'em, który dostałam w nocy.
Dlaczego się w Tobie zakochałem?Nie ważne ile czasu minie, myślałem, że zawsze tu będziesz.
Ale wybrałaś inną drogę.
Dlaczego nie byłem w stanie cię zatrzymać? Moje uczucia wzrastały każdego dnia i każdej nocy, tak wiele słów miałem Ci do powiedzenia, ale wiem, że nigdy ich nie usłyszysz.
Od pierwszego dnia w którym cię spotkałem, czułem, jakbym już Cię znał.
Idealnie do siebie pasowaliśmy. Gdziekolwiek szliśmy, byliśmy razem, to było takie naturalne, że jesteś obok mnie. Razem dorastaliśmy, ale ty wybrałaś inną drogę. Dlaczego nie trzymałem się twojej ręki?
Nie ważne ile czasu minęło, zawsze powinnaś stać przy moim boku
Teraz to nigdy się nie spełni. Nawet jeśli mówię, że potrzebuję żebyś była przy mnie, modlę się, żebyś była wiecznie szczęśliwa. Nie ważne jak bardzo czyni mnie to samotnym.
Nie umiałam Justinowi odpowiedzieć na żadne z tych pytań, nie wiedziałam jak. Nie wiedziałam nawet czy jest poważny, czy sobie żartuje. Może był naćpany? Może pijany? Może to nawet nie On wysłał. Męczyło mnie to. Usunęłam tą wiadomość, ale dokładnie zapamiętałam jej treść.
Obudziłam się i zauważyłam, że wszyscy śpią, no tak, dopiero teraz była noc. Harry słodko spał przytulony do poduszki. Moi bracia jak nigdy wyglądali tak spokojnie. Alexis i Jamie spały przykryte swoimi kocykami. A ja jakoś nie mogłam znów zasnąć. Moją głowę męczyła treść wiadomości od Justina.
Im bardziej starałam się o tym nie myśleć, tym częściej pojawiało się to w mojej głowie. Potrząsnęłam głową i poszłam do łazienki.
- Pomóc w czymś Pani? - zapytała stewardessa
- O Jezu, wystraszyła mnie Pani, nie dziękuję. Idę tylko do toalety.
- Przepraszam. Gdyby Pani czegoś potrzebowała starczy wcisnąć przycisk na krześle. Życzę przyjemnego lotu.
- Em.. Dziękuję - powiedziałam zakłopotana i weszłam do łazienki.
Weszłam do łazienki i usiadłam na zamkniętej toalecie, spuściłam głowę w dół i robiłam głębokie wdechy i wydechy. Siedziałam tak z pięć minut po czym wstałam do umywalki, przemyłam lekko twarz, odświeżyłam się i wróciłam do Harrego.
Gdy siadałam na swoje miejsce przebudził się i spojrzał na mnie swoim zaspanym wzrokiem.
- Co jest mała? - zapytał
- Śpij słoneczko. Byłam tylko w toalecie, już się kładę - wyszeptałam by nikogo nie zbudzić.
Usiadłam na swoje miejsce i podniosłam podłokietniki w górę by mieć swobodny dostęp do kolan Harrego. Wzięłam poduszkę i kocyk, ułożyłam głowę na jego kolanach i okryłam się kocykiem. Jego dłoń spoczęła na moim brzuchu i lekko go gładziła, zupełnie jakby wiedział, że muszę czuć się bezpieczna.
Usnęłam jeszcze na kilka godzin. Obudziłam się dopiero w momencie, gdy poczułam wzrok Harrego na sobie.
- Kochanie, za dziesięć minut lądujemy, zapnij pasy.
- Już już - ziewnęłam
Samolot około piętnastu minut później był już na ziemi, wszyscy opuszczaliśmy samolot i szliśmy po bagaże. Szłam z Harry cały czas za rękę, trzymając go zdecydowanie. Tak by czuł się mi potrzebny i tak by wiedział, że tylko On się liczy.
Wzięliśmy swoje bagaże i taksówkami udaliśmy się do naszego kurortu. Wszyscy zmieniliśmy kurtki na zimowe, tutaj pogoda na całe szczęście nie rozpieszczała nas tak jak tam.
Trzema taksówkami zajechaliśmy pod nasz hotel, pięć gwiazdek, niedaleko stoku, wszystko czego potrzebowaliśmy. Spa i Wellness, kuchnie świata, salon gier, dyskoteka, basen.
Wszystko czego potrzebowaliśmy znajdowało się pod naszym nosem. To jak magiczna kraina ulokowana w małym kwadracie. Weszliśmy do środka, miałam zamówione trzy pokoje, dwa dwuosobowe i jedną trójkę dla moich braci.
Zameldowałam wszystkich, po czym wzięłam klucze do pokoi i je rozdałam. Dziewczyny miały pokój razem, moi bracia także, a Harry ze mną. Pierwsi pojechaliśmy wszyscy, a za drugim razem dopiero nasze torby.
Fakt - tydzień to jednak troszkę czasu.
Moi bracia mieli pokój zaraz koło dziewczyn a my na przeciw nich. Zamierzałam jeszcze w ciągu tego tygodnia całkowicie zapomnieć o Justinie i oddać się Harremu. To miał być punkt kulminacyjny tego wyjazdu. Ale zanim to... Wnieśliśmy wszyscy swoje torby do pokoi. I na dwadzieścia minut rozeszliśmy się.
Weszłam do swojego pokoju i oczywiście swobodnie przebierałam się przy Harrym, założyłam wszystko co musiałam podobnie jak i On, byleby nie zmarznąć. Założyłam swoje futrzane nauszniki i chwyciłam swojego mężczyznę za rękę. Około dwunastej ponownie spotkaliśmy się z resztą ludzi przebrani w zimowe ubrania w hallu.
Wyszliśmy całą "paczką" z hotelu i poszliśmy na stok, który leżał niedaleko naszego górskiego kurortu.
Wypożyczyliśmy sprzęt i zjeżdżaliśmy. Dziewczyny i Nick wzięli narty, zaś ja, dwójka moich braci, i Harry zabraliśmy się za jeżdżenie na snowboardzie.
Nie byłam typową dziewczyną, zawsze wolałam coś bardziej ekstremalnego.
Przypięłam deskę do stóp i od razu zjechałam z chłopakami. Jak ja długo nie czułam takiego czegoś, to było właśnie to czego potrzebowałam. Zjechaliśmy mnóstwo razy, za każdym razem coś nowego. Nick i dziewczyny równie dobrze się bawili. Ze stoku zeszliśmy około godziny szesnastej i poszliśmy do krainy lodu. Były to wystawione pokazowo rzeźby lodowe, iglo itp.
Na końcu zaliczyliśmy walkę śnieżkami, po czym skończyłam w zaspie ze swoim chłopakiem. Kompletnie nie mogłam opanować ataku śmiechu. Harry podniósł mnie na swoje ramie i zaniósł całą drogę do hotelu.
- To co widzimy się na kolacji?
- Nie... My dzisiaj zjemy w pokoju - uśmiechnęłam się - Ale Wy idźcie. Miłego wieczoru.
Weszłam z Harrym do pokoju i zamknęłam kopnięciem drzwi. Nadal spoczywałam na jego barkach.
Około dwóch minut później postawił mnie na ziemię i ucałował w nos.
Zdjęłam z siebie ciężkie spodnie i powiesiłam je w łazience na linkach, by lekko się suszyły.
Ściągnęłam koszulkę i wzięłam się do roboty. Wyszłam z łazienki do pokoju w samej koszulce białej na ramiączkach i majtkach tego samego koloru. Usiadłam po turecku i wzięłam w dłoń kartę menu.
- Co zjesz?
- Zamów mi cokolwiek.
- Och więc dwa cokolwiek - westchnęłam do siebie
________________________________________________________
KOMENTUJCIE! <3
Ale wybrałaś inną drogę.
Dlaczego nie byłem w stanie cię zatrzymać? Moje uczucia wzrastały każdego dnia i każdej nocy, tak wiele słów miałem Ci do powiedzenia, ale wiem, że nigdy ich nie usłyszysz.
Od pierwszego dnia w którym cię spotkałem, czułem, jakbym już Cię znał.
Idealnie do siebie pasowaliśmy. Gdziekolwiek szliśmy, byliśmy razem, to było takie naturalne, że jesteś obok mnie. Razem dorastaliśmy, ale ty wybrałaś inną drogę. Dlaczego nie trzymałem się twojej ręki?
Nie ważne ile czasu minęło, zawsze powinnaś stać przy moim boku
Teraz to nigdy się nie spełni. Nawet jeśli mówię, że potrzebuję żebyś była przy mnie, modlę się, żebyś była wiecznie szczęśliwa. Nie ważne jak bardzo czyni mnie to samotnym.
Nie umiałam Justinowi odpowiedzieć na żadne z tych pytań, nie wiedziałam jak. Nie wiedziałam nawet czy jest poważny, czy sobie żartuje. Może był naćpany? Może pijany? Może to nawet nie On wysłał. Męczyło mnie to. Usunęłam tą wiadomość, ale dokładnie zapamiętałam jej treść.
Obudziłam się i zauważyłam, że wszyscy śpią, no tak, dopiero teraz była noc. Harry słodko spał przytulony do poduszki. Moi bracia jak nigdy wyglądali tak spokojnie. Alexis i Jamie spały przykryte swoimi kocykami. A ja jakoś nie mogłam znów zasnąć. Moją głowę męczyła treść wiadomości od Justina.
Im bardziej starałam się o tym nie myśleć, tym częściej pojawiało się to w mojej głowie. Potrząsnęłam głową i poszłam do łazienki.
- Pomóc w czymś Pani? - zapytała stewardessa
- O Jezu, wystraszyła mnie Pani, nie dziękuję. Idę tylko do toalety.
- Przepraszam. Gdyby Pani czegoś potrzebowała starczy wcisnąć przycisk na krześle. Życzę przyjemnego lotu.
- Em.. Dziękuję - powiedziałam zakłopotana i weszłam do łazienki.
Weszłam do łazienki i usiadłam na zamkniętej toalecie, spuściłam głowę w dół i robiłam głębokie wdechy i wydechy. Siedziałam tak z pięć minut po czym wstałam do umywalki, przemyłam lekko twarz, odświeżyłam się i wróciłam do Harrego.
Gdy siadałam na swoje miejsce przebudził się i spojrzał na mnie swoim zaspanym wzrokiem.
- Co jest mała? - zapytał
- Śpij słoneczko. Byłam tylko w toalecie, już się kładę - wyszeptałam by nikogo nie zbudzić.
Usiadłam na swoje miejsce i podniosłam podłokietniki w górę by mieć swobodny dostęp do kolan Harrego. Wzięłam poduszkę i kocyk, ułożyłam głowę na jego kolanach i okryłam się kocykiem. Jego dłoń spoczęła na moim brzuchu i lekko go gładziła, zupełnie jakby wiedział, że muszę czuć się bezpieczna.
Usnęłam jeszcze na kilka godzin. Obudziłam się dopiero w momencie, gdy poczułam wzrok Harrego na sobie.
- Kochanie, za dziesięć minut lądujemy, zapnij pasy.
- Już już - ziewnęłam
Samolot około piętnastu minut później był już na ziemi, wszyscy opuszczaliśmy samolot i szliśmy po bagaże. Szłam z Harry cały czas za rękę, trzymając go zdecydowanie. Tak by czuł się mi potrzebny i tak by wiedział, że tylko On się liczy.
Wzięliśmy swoje bagaże i taksówkami udaliśmy się do naszego kurortu. Wszyscy zmieniliśmy kurtki na zimowe, tutaj pogoda na całe szczęście nie rozpieszczała nas tak jak tam.
Trzema taksówkami zajechaliśmy pod nasz hotel, pięć gwiazdek, niedaleko stoku, wszystko czego potrzebowaliśmy. Spa i Wellness, kuchnie świata, salon gier, dyskoteka, basen.
Wszystko czego potrzebowaliśmy znajdowało się pod naszym nosem. To jak magiczna kraina ulokowana w małym kwadracie. Weszliśmy do środka, miałam zamówione trzy pokoje, dwa dwuosobowe i jedną trójkę dla moich braci.
Zameldowałam wszystkich, po czym wzięłam klucze do pokoi i je rozdałam. Dziewczyny miały pokój razem, moi bracia także, a Harry ze mną. Pierwsi pojechaliśmy wszyscy, a za drugim razem dopiero nasze torby.
Fakt - tydzień to jednak troszkę czasu.
Moi bracia mieli pokój zaraz koło dziewczyn a my na przeciw nich. Zamierzałam jeszcze w ciągu tego tygodnia całkowicie zapomnieć o Justinie i oddać się Harremu. To miał być punkt kulminacyjny tego wyjazdu. Ale zanim to... Wnieśliśmy wszyscy swoje torby do pokoi. I na dwadzieścia minut rozeszliśmy się.
Weszłam do swojego pokoju i oczywiście swobodnie przebierałam się przy Harrym, założyłam wszystko co musiałam podobnie jak i On, byleby nie zmarznąć. Założyłam swoje futrzane nauszniki i chwyciłam swojego mężczyznę za rękę. Około dwunastej ponownie spotkaliśmy się z resztą ludzi przebrani w zimowe ubrania w hallu.
Wyszliśmy całą "paczką" z hotelu i poszliśmy na stok, który leżał niedaleko naszego górskiego kurortu.
Wypożyczyliśmy sprzęt i zjeżdżaliśmy. Dziewczyny i Nick wzięli narty, zaś ja, dwójka moich braci, i Harry zabraliśmy się za jeżdżenie na snowboardzie.
Nie byłam typową dziewczyną, zawsze wolałam coś bardziej ekstremalnego.
Przypięłam deskę do stóp i od razu zjechałam z chłopakami. Jak ja długo nie czułam takiego czegoś, to było właśnie to czego potrzebowałam. Zjechaliśmy mnóstwo razy, za każdym razem coś nowego. Nick i dziewczyny równie dobrze się bawili. Ze stoku zeszliśmy około godziny szesnastej i poszliśmy do krainy lodu. Były to wystawione pokazowo rzeźby lodowe, iglo itp.
Na końcu zaliczyliśmy walkę śnieżkami, po czym skończyłam w zaspie ze swoim chłopakiem. Kompletnie nie mogłam opanować ataku śmiechu. Harry podniósł mnie na swoje ramie i zaniósł całą drogę do hotelu.
- To co widzimy się na kolacji?
- Nie... My dzisiaj zjemy w pokoju - uśmiechnęłam się - Ale Wy idźcie. Miłego wieczoru.
Weszłam z Harrym do pokoju i zamknęłam kopnięciem drzwi. Nadal spoczywałam na jego barkach.
Około dwóch minut później postawił mnie na ziemię i ucałował w nos.
Zdjęłam z siebie ciężkie spodnie i powiesiłam je w łazience na linkach, by lekko się suszyły.
Ściągnęłam koszulkę i wzięłam się do roboty. Wyszłam z łazienki do pokoju w samej koszulce białej na ramiączkach i majtkach tego samego koloru. Usiadłam po turecku i wzięłam w dłoń kartę menu.
- Co zjesz?
- Zamów mi cokolwiek.
- Och więc dwa cokolwiek - westchnęłam do siebie
________________________________________________________
KOMENTUJCIE! <3
piątek, 24 stycznia 2014
Rozdział 11
SELENA
Cieszyłam się, że opuszcza nasz dom... Sama nie wiem, jakoś pusto jednak bez niego będzie. Łzy popłynęły mi z oczu gdy zobaczyłam jak odjeżdża. Mimo, że to wciąż to samo miasto, to jednak czułam się, jakby był pięćset mil stąd.
Zupełnie w innym mieście, ba, nawet kontynencie. Ech. Ponoć gdy zjawia się prawdziwa miłość nie zawsze jest taka łatwa. Miłość, sama nie wiem jak to uczucie nazwać. Miałam swojego chłopaka, którym powinnam się zająć, a jednak tylko Justin był w mojej głowie, jakbym nie miała nic innego.
Potrząsnęłam głową gdy Nick mnie przytulał.
- To co, wchodzimy do domu, hm? - zaproponowałam nie widząc już Justina
- Tak, myślę, że już możemy - powiedziałam ciężko wdychając powietrze
- Posprzątasz po nim pokój, czy my to mamy zrobić?
- Zrobię to. Bynajmniej będzie czysto, Wy znów byście tam burdel urządzili. Gorszy niż On.
- Ledwo pojechał a Ty już obrażasz.
- Przecież mieszka w tym samym mieście, wiem, że będziecie tęsknić za panienkami, ale my też robimy dobre imprezy, prawda? - zaśmiałam się
- Najlepsze - potwierdzili
Poszłam na górę i otworzyłam białe drzwi. Weszłam do środka i od razu poczułam zapach Justina. Uśmiechnęłam się do siebie i usiadłam na łóżku. Na nocnym stoliku stało jedyne zdjęcie, które zostało po Justinie. Nie wiem czy nie chciał go pakować, czy po prostu zapomniał.
Zdjęcie przedstawiało mnie z Justinem. Takie kochane, zdjęcie było robione w klubie, około dwóch tygodni po naszym pierwszym razie... Byłam taka szczęśliwa i zdecydowanie głupsza. Kilka miesięcy a jak potrafi zmienić człowieka, zupełnie o sto osiemdziesiąt stopni.
Zastanawiałam się czy wszystko co mówił Justin do mnie o tym, że się kamuflował... Zastanawiam się czy to było prawdą. Bo to co ja mu powiedziałam, to były słowa płynące prosto z mojego serca, wiem, że chce mnie tylko dlatego, że nie może mnie mieć. Dopiero jak zdobędzie, przestanie się starać i już straci jakiekolwiek zainteresowanie.
Faceci zawsze tak mają. Dopóki czegoś nie zdobędą to wielkie samce, a później... Spłoszone kociaki.
Justin mimo wielu walizek zostawił jeszcze kilka rzeczy. Chyba miał nadzieję, że mu je przywiozę, i że mnie zaczaruje tym razem.
Zostawił między innymi zegarek, trochę swojej biżuterii, w tym złoty łańcuch z Jezusem. Zostawił dwie koszulki... Które zabłądzą w mojej szafie - akurat uwielbiam męskie koszulki do spania - Kilka par bokserek. Zostawił też nasze wspólne zdjęcia z maszyny, tej co robi pięć zdjęć pod rząd.
Nie wiem w sumie, chyba zostawił to specjalnie. Bo przecież sam powiedział, że zdjęcia wziął ze sobą.
Zawiozą mu to moi bracia, ja nie dałabym rady. Bałabym się, że coś może zajść. Bo chcę tego... Ale nie chcę ranić Harrego. Spakowałam wszystko do jednego kartonowego pudła.
Pościeliłam łóżko, zmieniłam pościel, pościerałam kurze, odkurzyłam w pokoju. Niech jego zapach zostanie. Tego akurat nie chciałam się pozbyć. Najtrudniej jest skończyć, zapomnieć i zacząć od nowa.
Koniec często jest nagły, zapomnienie niestety może trwać całe życie, a nowego początku może po prostu nie być.
Smutna wizja, prawda? Poszłam na strych, zawsze był tak ładnie oświetlony, sięgnęłam do największej szafy i wyciągnęłam duży czerwony kocyk. Owinęłam się nim i usiadłam na tarasie. Usiadłam na schodach i spojrzałam w niebo. No tak, niby mieliśmy listopad, a jednak, pogoda u nas zawsze ładna. Poszłam do swojego pokoju po laptopa i ponownie na tarasie przeszukałam wszystkie strony z rezerwacją biletów.
Zarezerwowałam tygodniowy pobyt w zaśnieżonych górach, gdzie jest prawdziwa zima, i odpowiednia pogoda do pory roku. Kupiłam siedem biletów. Nie, jeden z nich nie był dla Justina, a dla mojej przyjaciółki Jamie, Alexis, Harrego, moich braci i dla mnie.
Musiałam trochę od tego całego syfu odpocząć, było dość wcześnie, miałam jeszcze czas by ich powiadomić. Zadzwoniłam najpierw do Jamie, że jutro o piętnastej wylatujemy. Ona miała przekazać Alexis, i tak zrobiła, bo godzinkę później dostałam sms z potwierdzeniem, chętnie się zjawi.
- Nick, Joe, Logan, jutro wylatujemy. O piętnastej - uśmiechnęłam się
- Gdzie, po co?
- W góry, na narty, snowboard? Odpocząć w gronie przyjaciół, rodziny. Ach i Joe.
- Tak?
- Alexis tam będzie.
- Uuuuu - dodali Logan i Nick
- Zawieźcie ten karton Justinowi, jedźcie kupić sobie jakieś narciarki, czy co chcecie, macie być już o dwunastej jutro spakowani i gotowi do wylotu, rozumiemy się?
- Tak - przytaknęli
Na koniec zadzwoniłam do Harrego.
- Halo, kochanie - zaczęłam cicho
- Selena? Co chcesz?
- Wiem, miało być kilka dni, ale ja bez Ciebie na prawdę nie umiem.
- Skarbie - dodał
- Mam wykupione bilety na jutro, w góry, i chciałabym, żebyś do nas dołączył... Do moich braci, przyjaciółek, proszę. Tydzień z Tobą, tylko Tobą.
- Justin nie jedzie?
- Harry! Ty jesteś moim chłopakiem! On nie jedzie, nie chcę go. Zrozumiano? Masz trzy sekundy na odpowiedź - zaśmiałam się - Raz, dwa , trz..
- Zrozumiano.
- Weź coś ciepłego do ubrania i bądź tu około dwunastej.
- Zgoda kotku.
Słyszałam przez telefon, że się cieszy, słyszałam samą jego radość na słowa - Justina nie będzie - Pożegnałam się z nim po godzinnej rozmowie. Moich braci nie było do dwudziestej drugiej. Wrócili i od razu położyli się spać. Zaś ja podekscytowana wyjazdem spakowałam swoje narciarskie spodnie, pełno termoaktywnych koszulek, kurtki, emu, kozaczki, kilka sukienek na wypady. I zwłaszcza co najważniejsze, seksowną bieliznę.
Harry jest dla mnie taki dobry, ja dla niego też musiałam być. Wzięłam prysznic około północy, umyłam włosy i splotłam je w warkocz, ubrałam luźną koszulkę - tym razem swoją - i krótkie spodenki. Położyłam się do łóżka i usnęłam w mgnieniu oka.
Około trzeciej nad ranem obudził mnie sms.. Otworzyłam jedno oko i miotając ręką starałam się na stoliku znaleźć swój telefon, otworzyłam jedno oko i odblokowałam telefon, poraziło mnie, a telefon upadł na moją twarz.
- Kurwa - powiedziałam cicho do siebie
Weszłam w wiadomości i przeczytałam sms.
Dlaczego się w tobie zakochałem?Nie ważne ile czasu minie, myślałem, że zawsze tu będziesz.
Ale wybrałaś inną drogę.
Dlaczego nie byłem w stanie cię zatrzymać? Moje uczucia wzrastały każdego dnia i każdej nocy, tak wiele słów miałem Ci do powiedzenia, ale wiem, że nigdy ich nie usłyszysz.
Od pierwszego dnia w którym cię spotkałem, czułem, jakbym już cię znał.
Idealnie do siebie pasowaliśmy. Gdziekolwiek szliśmy, byliśmy razem, to było takie naturalne, że jesteś obok mnie. Razem dorastaliśmy, ale ty wybrałaś inną drogę. Dlaczego nie trzymałem się twojej ręki?
Nie ważne ile czasu minęło, zawsze powinnaś stać przy moim boku
Teraz to nigdy się nie spełni. Nawet jeśli mówię, że potrzebuję żebyś była przy mnie, modlę się, żebyś była wiecznie szczęśliwa. Nie ważne jak bardzo czyni mnie to samotnym.
Cieszyłam się, że opuszcza nasz dom... Sama nie wiem, jakoś pusto jednak bez niego będzie. Łzy popłynęły mi z oczu gdy zobaczyłam jak odjeżdża. Mimo, że to wciąż to samo miasto, to jednak czułam się, jakby był pięćset mil stąd.
Zupełnie w innym mieście, ba, nawet kontynencie. Ech. Ponoć gdy zjawia się prawdziwa miłość nie zawsze jest taka łatwa. Miłość, sama nie wiem jak to uczucie nazwać. Miałam swojego chłopaka, którym powinnam się zająć, a jednak tylko Justin był w mojej głowie, jakbym nie miała nic innego.
Potrząsnęłam głową gdy Nick mnie przytulał.
- To co, wchodzimy do domu, hm? - zaproponowałam nie widząc już Justina
- Tak, myślę, że już możemy - powiedziałam ciężko wdychając powietrze
- Posprzątasz po nim pokój, czy my to mamy zrobić?
- Zrobię to. Bynajmniej będzie czysto, Wy znów byście tam burdel urządzili. Gorszy niż On.
- Ledwo pojechał a Ty już obrażasz.
- Przecież mieszka w tym samym mieście, wiem, że będziecie tęsknić za panienkami, ale my też robimy dobre imprezy, prawda? - zaśmiałam się
- Najlepsze - potwierdzili
Poszłam na górę i otworzyłam białe drzwi. Weszłam do środka i od razu poczułam zapach Justina. Uśmiechnęłam się do siebie i usiadłam na łóżku. Na nocnym stoliku stało jedyne zdjęcie, które zostało po Justinie. Nie wiem czy nie chciał go pakować, czy po prostu zapomniał.
Zdjęcie przedstawiało mnie z Justinem. Takie kochane, zdjęcie było robione w klubie, około dwóch tygodni po naszym pierwszym razie... Byłam taka szczęśliwa i zdecydowanie głupsza. Kilka miesięcy a jak potrafi zmienić człowieka, zupełnie o sto osiemdziesiąt stopni.
Zastanawiałam się czy wszystko co mówił Justin do mnie o tym, że się kamuflował... Zastanawiam się czy to było prawdą. Bo to co ja mu powiedziałam, to były słowa płynące prosto z mojego serca, wiem, że chce mnie tylko dlatego, że nie może mnie mieć. Dopiero jak zdobędzie, przestanie się starać i już straci jakiekolwiek zainteresowanie.
Faceci zawsze tak mają. Dopóki czegoś nie zdobędą to wielkie samce, a później... Spłoszone kociaki.
Justin mimo wielu walizek zostawił jeszcze kilka rzeczy. Chyba miał nadzieję, że mu je przywiozę, i że mnie zaczaruje tym razem.
Zostawił między innymi zegarek, trochę swojej biżuterii, w tym złoty łańcuch z Jezusem. Zostawił dwie koszulki... Które zabłądzą w mojej szafie - akurat uwielbiam męskie koszulki do spania - Kilka par bokserek. Zostawił też nasze wspólne zdjęcia z maszyny, tej co robi pięć zdjęć pod rząd.
Nie wiem w sumie, chyba zostawił to specjalnie. Bo przecież sam powiedział, że zdjęcia wziął ze sobą.
Zawiozą mu to moi bracia, ja nie dałabym rady. Bałabym się, że coś może zajść. Bo chcę tego... Ale nie chcę ranić Harrego. Spakowałam wszystko do jednego kartonowego pudła.
Pościeliłam łóżko, zmieniłam pościel, pościerałam kurze, odkurzyłam w pokoju. Niech jego zapach zostanie. Tego akurat nie chciałam się pozbyć. Najtrudniej jest skończyć, zapomnieć i zacząć od nowa.
Koniec często jest nagły, zapomnienie niestety może trwać całe życie, a nowego początku może po prostu nie być.
Smutna wizja, prawda? Poszłam na strych, zawsze był tak ładnie oświetlony, sięgnęłam do największej szafy i wyciągnęłam duży czerwony kocyk. Owinęłam się nim i usiadłam na tarasie. Usiadłam na schodach i spojrzałam w niebo. No tak, niby mieliśmy listopad, a jednak, pogoda u nas zawsze ładna. Poszłam do swojego pokoju po laptopa i ponownie na tarasie przeszukałam wszystkie strony z rezerwacją biletów.
Zarezerwowałam tygodniowy pobyt w zaśnieżonych górach, gdzie jest prawdziwa zima, i odpowiednia pogoda do pory roku. Kupiłam siedem biletów. Nie, jeden z nich nie był dla Justina, a dla mojej przyjaciółki Jamie, Alexis, Harrego, moich braci i dla mnie.
Musiałam trochę od tego całego syfu odpocząć, było dość wcześnie, miałam jeszcze czas by ich powiadomić. Zadzwoniłam najpierw do Jamie, że jutro o piętnastej wylatujemy. Ona miała przekazać Alexis, i tak zrobiła, bo godzinkę później dostałam sms z potwierdzeniem, chętnie się zjawi.
- Nick, Joe, Logan, jutro wylatujemy. O piętnastej - uśmiechnęłam się
- Gdzie, po co?
- W góry, na narty, snowboard? Odpocząć w gronie przyjaciół, rodziny. Ach i Joe.
- Tak?
- Alexis tam będzie.
- Uuuuu - dodali Logan i Nick
- Zawieźcie ten karton Justinowi, jedźcie kupić sobie jakieś narciarki, czy co chcecie, macie być już o dwunastej jutro spakowani i gotowi do wylotu, rozumiemy się?
- Tak - przytaknęli
Na koniec zadzwoniłam do Harrego.
- Halo, kochanie - zaczęłam cicho
- Selena? Co chcesz?
- Wiem, miało być kilka dni, ale ja bez Ciebie na prawdę nie umiem.
- Skarbie - dodał
- Mam wykupione bilety na jutro, w góry, i chciałabym, żebyś do nas dołączył... Do moich braci, przyjaciółek, proszę. Tydzień z Tobą, tylko Tobą.
- Justin nie jedzie?
- Harry! Ty jesteś moim chłopakiem! On nie jedzie, nie chcę go. Zrozumiano? Masz trzy sekundy na odpowiedź - zaśmiałam się - Raz, dwa , trz..
- Zrozumiano.
- Weź coś ciepłego do ubrania i bądź tu około dwunastej.
- Zgoda kotku.
Słyszałam przez telefon, że się cieszy, słyszałam samą jego radość na słowa - Justina nie będzie - Pożegnałam się z nim po godzinnej rozmowie. Moich braci nie było do dwudziestej drugiej. Wrócili i od razu położyli się spać. Zaś ja podekscytowana wyjazdem spakowałam swoje narciarskie spodnie, pełno termoaktywnych koszulek, kurtki, emu, kozaczki, kilka sukienek na wypady. I zwłaszcza co najważniejsze, seksowną bieliznę.
Harry jest dla mnie taki dobry, ja dla niego też musiałam być. Wzięłam prysznic około północy, umyłam włosy i splotłam je w warkocz, ubrałam luźną koszulkę - tym razem swoją - i krótkie spodenki. Położyłam się do łóżka i usnęłam w mgnieniu oka.
Około trzeciej nad ranem obudził mnie sms.. Otworzyłam jedno oko i miotając ręką starałam się na stoliku znaleźć swój telefon, otworzyłam jedno oko i odblokowałam telefon, poraziło mnie, a telefon upadł na moją twarz.
- Kurwa - powiedziałam cicho do siebie
Weszłam w wiadomości i przeczytałam sms.
Dlaczego się w tobie zakochałem?Nie ważne ile czasu minie, myślałem, że zawsze tu będziesz.
Ale wybrałaś inną drogę.
Dlaczego nie byłem w stanie cię zatrzymać? Moje uczucia wzrastały każdego dnia i każdej nocy, tak wiele słów miałem Ci do powiedzenia, ale wiem, że nigdy ich nie usłyszysz.
Od pierwszego dnia w którym cię spotkałem, czułem, jakbym już cię znał.
Idealnie do siebie pasowaliśmy. Gdziekolwiek szliśmy, byliśmy razem, to było takie naturalne, że jesteś obok mnie. Razem dorastaliśmy, ale ty wybrałaś inną drogę. Dlaczego nie trzymałem się twojej ręki?
Nie ważne ile czasu minęło, zawsze powinnaś stać przy moim boku
Teraz to nigdy się nie spełni. Nawet jeśli mówię, że potrzebuję żebyś była przy mnie, modlę się, żebyś była wiecznie szczęśliwa. Nie ważne jak bardzo czyni mnie to samotnym.
Usunęłam wiadomość i zamknęłam ponownie oczy. Spałam do dziewiątej nad ranem. Obudził mnie ciepły męski dotyk. Już się wystraszyłam, że to Justin, powie niespodzianka jadę z Wami.
Na szczęście nie był to On. To był Harry, mój kochany chłopak.
Obiecuję Ci to... Zawsze będę Cię kochał. Bardziej, niż kiedykolwiek, obiecuję Ci, że nigdy więcej...
Nie będę Cię ranił, daję Ci moje słowo , daję Ci moje serce. To jest bitwa którą wygraliśmy.
Z tym przyrzeczeniem, które się teraz zaczęło...
____________________________________________________________
follow : http://instagram.com/newyorkdream_s
KOMENTUJCIE! <3
- Co tak wcześnie tu robisz skarbie?
- Jestem, bo Cię kocham...
- Kochasz mnie? - zapytałam
- Kocham - odpowiedział stanowczo
- Też Cię kocham, dziękuję Ci, że jesteś.
- Będę Twoją mocą, dam Ci nadzieję, utrzymam twoją wiarę, kiedy odejdzie. Wtedy powinnaś zadzwonić. I wezmę Cię
w moje ramiona. I będę trzymać Cię mocno, należąc do Ciebie, dopóki moje życie jest długotrwałe. Obiecuję Ci to... Zawsze będę Cię kochał. Bardziej, niż kiedykolwiek, obiecuję Ci, że nigdy więcej...
Nie będę Cię ranił, daję Ci moje słowo , daję Ci moje serce. To jest bitwa którą wygraliśmy.
Z tym przyrzeczeniem, które się teraz zaczęło...
____________________________________________________________
follow : http://instagram.com/newyorkdream_s
KOMENTUJCIE! <3
środa, 22 stycznia 2014
Rozdział 10.
SELENA
Żałuję wszystkiego. Tego, że zakochałam się w nim, że przespałam się z nim. Żałuję, że pozwoliłam mu zakochać się we mnie. Żałuję tego, że jestem jaka jestem, że zbliżyłam się do niego, tak by bolało.
Wiedziałam, że tak będzie, bo ludzie tacy jak On... Nie zmieniają się. Pozostają tacy sami, po prostu są dobrzy w tej grze, wiedzą jak zmanipulować wszystkich. Tak niestety jest. Wszystko zmienia swój punkt widzenia.
Rano zapukał do mnie Justin do pokoju. Kurz wczorajszej wojny nadal się unosił. Otworzyłam mu drzwi.
- Spałeś tutaj?
- Tak. Liczyłem, że wyjdziesz. Nie zrobiłaś tego.
- Nie miałam ochoty na konfrontację.
- Ze mną?
- Tak, i z braćmi. Kochają mnie, więc gdybym wyszła, a wiedzieliby co się dzieje, zabiliby Cię.
- Może masz rację.
Uśmiechnęłam się do niego, sama nie wiem czy prawdziwie czy sztucznie. Zeszłam na dół, i usłyszałam ciche pukanie. Przeszłam się do drzwi i otworzyłam je, przede mną stał mężczyzna w roboczym kombinezonie.
- Emm. Mogę w czymś pomóc?
- Jest Pan Bieber?
- Tak jest, a w jakiej sprawie?
- Dom od miesiąca stroi pusty, nie wiedzieliśmy gdzie klucze od zamków przywieźć. Dopóki nie zadzwonił.
- Od miesiąca? Może mi Pan je dać, przekażę.
- Na pewno? Mogę Pani dane?
- Selena Moreno, i tak to mój adres. Dziękuję - zabrałam klucze i zamknęłam za sobą drzwi.
Schowałam klucze do kieszeni i skierowałam się do kuchni zrobić prowizoryczne śniadanie. Zawołałam rodzeństwo na śniadanie, tak Justina też.
Wszyscy zbiegli na dół.
- Co na śniadanie?
- Chciałam zrobić omlety, ale oklapły... Płatki! Jeeeeej - krzyknęłam i zaśmiałam się
Moi bracia nie pozwolili bym poczuła się jak zła kucharka. Podnieśli ręce i udając jakby wkręcali żarówki cieszyli się głośno krzycząc jej, niczym dzieciaki.
- Justin - zaczęłam rozmowę - Jak posuwają się pracę nad tym Twoim domem?
- A co już chcesz mnie stąd wyrzucać?
- Nie, nie. Skądże. Pytam z ciekawości. Chcę wiedzieć kiedy zobaczę ogromną posiadłość.
- Przecież sama masz taką.
- Niby tak, ale jednak męska dłoń i męski dom to zupełnie co innego.
- A nasz dom nie jest męski? - zapytał Joe z płatkami w buzi.
- Nie - roześmiałam się - Nie jest. To co Justin? Kiedy zobaczymy Twój ogromny dom?
- Niebawem.
- Może dzisiaj? Mam klucze, także możemy jechać - dodałam.
- Jak to masz klucze? - zapytał zaskoczony.
- Twój Bob Budowniczy był dzisiaj u nas. Zostawił klucze, powiedział, że dom stoi od miesiąca pusty. Czekali na Ciebie, ale nie mieli numeru. Nawet nie powiedziałeś, że ostatnio tam byłeś. Myślę, że to dobry czas byś już się od nas wyprowadził.
- Wyrzucasz mnie?
- Nie. Masz już wszystko w domu, możesz żyć swoim życiem, możesz mieć od teraz codziennie inną dziewczynę. Czy nie tego pragnąłeś?
- Pragnąłem i pragnę Ciebie.
- Będzie lepiej dla mnie i dla Harrego, jeśli nie będziesz ze mną tutaj mieszkał. Nie będzie mnie korciło do robienia mu okrutnych rzeczy.
- Ale Selena, Ty jesteś taka jak ja.
- Co? Przepraszam bardzo - zaznaczyłam - Ja nie mam co tydzień innego.
- Miałem na myśli wspólną cechę.
- Tak? Jaką?
- Niewierność.
- Idź już się spakuj - rzuciłam mu klucze
JUSTIN
Nie odezwałem się już do niej. Poszedłem do siebie do góry. Dlaczego byłem tutaj tak długo? Chciałem mieć szansę. Chciałem dostać ją, chciałem zdobyć Selenę, w jakikolwiek sposób.
Nasze słowa nosił wiatr. Bracia Seleny nawet nie wtrącali się już w nasze słowa. Siedzieli na dole, czekając aż zejdę. Wiedziałem, że ten moment na rozstanie będzie najlepszy. Nie będzie aż tak bolało.. Jej oczywiście. Mnie będzie, bo pojawiłem się tutaj, zakochałem i mam odejść.
Nie zawsze historie miłosne kończą się szczęściem, to tylko dzieje się w bajkach.
Spakowałem swoje wszystkie ubrania, swoje rzeczy, swoje sprzęty. Spakowałem wszystkie pamiątki, zdjęcia z nią, z plaży, z imprezy, dosłownie wszystko co się z nią wiązało, wylądowało w mojej torbie.
Ponad godzinę później zszedłem na dół. Bracia Seleny pożegnali mnie cieplutko. A Ona? Nie przyszła.
Wiedziałem już wtedy, że sobie przeskrobałem. Ale przecież nie będę pokutował wiecznie.
Podniosłem tylko z niemocy ramiona i wyszedłem z domu. Walizki zacząłem pakować do bagażnika.
Poukładałem je starannie, i zatrzasnąłem za nimi bagażnik. Zauważyłem, że w mojej kieszeni czegoś brak.
W tym samym momencie z domu wyszła Selena. Uśmiechnęła się szeroko i podeszła do mnie, wzięła moją rękę i podała mi metalowy kawałek. Zacisnęła moją dłoń, po czym przyłożyła do mnie i przytuliła się.
Objęła mnie mocno, puściłem swoje dłonie i objąłem ją w talii.
- Teraz gdy nie możesz mnie mieć, nieoczekiwanie mnie pragniesz... Teraz gdy jestem z kimś innym, mówisz, że mnie kochasz. Teraz gdy wreszcie zrobiłam krok na przód - mówisz, że tęskniłeś za mną cały ten czas.
Spałam u progu Twoich drzwi, by wiedzieć, za kogo Ty się masz? Kim ja dla Ciebie jestem?
- Sel... - cicho westchnąłem
- Kochałeś patrzeć na mnie cierpiącą, pragniesz mnie jedynie dlatego, że jestem zajęta, tak na prawdę nie chcesz mojego serca, Ty zwyczajnie lubisz mieć tą świadomość, że zwyczajnie możesz być w dalszym ciągu tym który mnie łamie. Chcesz mnie jedynie teraz. Kiedy jestem zajęta.
- Selena.
- Mieszasz w mojej głowie, chłopaku, to wychodzi Ci najlepiej, to właśnie umiesz najlepiej. Mówiąc, że nie ma nic czego byś nie zrobił, powiedziałabym tylko tak. Nie potrafię Ci się oprzeć, ale mimo wszystko nie założyłabym się o Twoje serce. To tak jakbym się w końcu obudziła. A Ty okazujesz się jedynie piękną pomyłką. Dziękuję.
- Za co? - zapytałem zdziwiony.
- Dziękuję Ci za to, że pokazałeś mi kim jesteś, jaki jesteś. Nie, dziękuję, nie potrzebuję kolejnego nędznego nieszczęścia. Myślisz, że robię to wszystko byś był zazdrosny? Wiem, że nienawidzisz tego słuchać. Ale to wszystko... Już Cię nie dotyczy. Do widzenia Justin.
- Nie dasz mi nic dopowiedzieć?
- Nie trzeba, wszystko już zostało dopowiedziane. Zrobione, uwierz mi, wiem tyle ile chcę wiedzieć.
- Miało być sprawiedliwiej.
- Jest. Świat potrzebuje tych złych. Pa Justin - pocałowała mnie w polik.
Stanęła z braćmi na schodach w błyskawicznym tempie, jakby wiedziała, że chcę dodać coś co mogłoby ją ponownie złamać. Spojrzała na mnie z tym swoim błyskiem w oku. Miała na sobie naszyjnik ode mnie, oczywiście, obowiązkowo.
Bynajmniej miałem tę świadomość, że byłem jej pierwszym, a to zawsze coś znaczy. Prędzej czy później.
Mam obawy, że kiedyś ucieknie, gdy jej powiem, że to mógł być błąd. Ale jestem tylko głupkiem...
Ciekawe czy uciekłaby, gdybym powiedział, że chcę by była moim pierwszym, ostatnim pocałunkiem. Pierwszym tak wspaniałym, tak by wiedziała, że to był pierwszy i ostatni tak wspaniały pocałunek.
Idealny. Tak namiętny...
__________________________________________________________
Zapraszam do obejrzenia nowego trailera opowiadania! <3
SERDECZNIE POLECAM! <3
http://www.youtube.com/watch?v=aXVgieRp1Xs
KOMENTUJCIE! <3
Żałuję wszystkiego. Tego, że zakochałam się w nim, że przespałam się z nim. Żałuję, że pozwoliłam mu zakochać się we mnie. Żałuję tego, że jestem jaka jestem, że zbliżyłam się do niego, tak by bolało.
Wiedziałam, że tak będzie, bo ludzie tacy jak On... Nie zmieniają się. Pozostają tacy sami, po prostu są dobrzy w tej grze, wiedzą jak zmanipulować wszystkich. Tak niestety jest. Wszystko zmienia swój punkt widzenia.
Rano zapukał do mnie Justin do pokoju. Kurz wczorajszej wojny nadal się unosił. Otworzyłam mu drzwi.
- Spałeś tutaj?
- Tak. Liczyłem, że wyjdziesz. Nie zrobiłaś tego.
- Nie miałam ochoty na konfrontację.
- Ze mną?
- Tak, i z braćmi. Kochają mnie, więc gdybym wyszła, a wiedzieliby co się dzieje, zabiliby Cię.
- Może masz rację.
Uśmiechnęłam się do niego, sama nie wiem czy prawdziwie czy sztucznie. Zeszłam na dół, i usłyszałam ciche pukanie. Przeszłam się do drzwi i otworzyłam je, przede mną stał mężczyzna w roboczym kombinezonie.
- Emm. Mogę w czymś pomóc?
- Jest Pan Bieber?
- Tak jest, a w jakiej sprawie?
- Dom od miesiąca stroi pusty, nie wiedzieliśmy gdzie klucze od zamków przywieźć. Dopóki nie zadzwonił.
- Od miesiąca? Może mi Pan je dać, przekażę.
- Na pewno? Mogę Pani dane?
- Selena Moreno, i tak to mój adres. Dziękuję - zabrałam klucze i zamknęłam za sobą drzwi.
Schowałam klucze do kieszeni i skierowałam się do kuchni zrobić prowizoryczne śniadanie. Zawołałam rodzeństwo na śniadanie, tak Justina też.
Wszyscy zbiegli na dół.
- Co na śniadanie?
- Chciałam zrobić omlety, ale oklapły... Płatki! Jeeeeej - krzyknęłam i zaśmiałam się
Moi bracia nie pozwolili bym poczuła się jak zła kucharka. Podnieśli ręce i udając jakby wkręcali żarówki cieszyli się głośno krzycząc jej, niczym dzieciaki.
- Justin - zaczęłam rozmowę - Jak posuwają się pracę nad tym Twoim domem?
- A co już chcesz mnie stąd wyrzucać?
- Nie, nie. Skądże. Pytam z ciekawości. Chcę wiedzieć kiedy zobaczę ogromną posiadłość.
- Przecież sama masz taką.
- Niby tak, ale jednak męska dłoń i męski dom to zupełnie co innego.
- A nasz dom nie jest męski? - zapytał Joe z płatkami w buzi.
- Nie - roześmiałam się - Nie jest. To co Justin? Kiedy zobaczymy Twój ogromny dom?
- Niebawem.
- Może dzisiaj? Mam klucze, także możemy jechać - dodałam.
- Jak to masz klucze? - zapytał zaskoczony.
- Twój Bob Budowniczy był dzisiaj u nas. Zostawił klucze, powiedział, że dom stoi od miesiąca pusty. Czekali na Ciebie, ale nie mieli numeru. Nawet nie powiedziałeś, że ostatnio tam byłeś. Myślę, że to dobry czas byś już się od nas wyprowadził.
- Wyrzucasz mnie?
- Nie. Masz już wszystko w domu, możesz żyć swoim życiem, możesz mieć od teraz codziennie inną dziewczynę. Czy nie tego pragnąłeś?
- Pragnąłem i pragnę Ciebie.
- Będzie lepiej dla mnie i dla Harrego, jeśli nie będziesz ze mną tutaj mieszkał. Nie będzie mnie korciło do robienia mu okrutnych rzeczy.
- Ale Selena, Ty jesteś taka jak ja.
- Co? Przepraszam bardzo - zaznaczyłam - Ja nie mam co tydzień innego.
- Miałem na myśli wspólną cechę.
- Tak? Jaką?
- Niewierność.
- Idź już się spakuj - rzuciłam mu klucze
JUSTIN
Nie odezwałem się już do niej. Poszedłem do siebie do góry. Dlaczego byłem tutaj tak długo? Chciałem mieć szansę. Chciałem dostać ją, chciałem zdobyć Selenę, w jakikolwiek sposób.
Nasze słowa nosił wiatr. Bracia Seleny nawet nie wtrącali się już w nasze słowa. Siedzieli na dole, czekając aż zejdę. Wiedziałem, że ten moment na rozstanie będzie najlepszy. Nie będzie aż tak bolało.. Jej oczywiście. Mnie będzie, bo pojawiłem się tutaj, zakochałem i mam odejść.
Nie zawsze historie miłosne kończą się szczęściem, to tylko dzieje się w bajkach.
Spakowałem swoje wszystkie ubrania, swoje rzeczy, swoje sprzęty. Spakowałem wszystkie pamiątki, zdjęcia z nią, z plaży, z imprezy, dosłownie wszystko co się z nią wiązało, wylądowało w mojej torbie.
Ponad godzinę później zszedłem na dół. Bracia Seleny pożegnali mnie cieplutko. A Ona? Nie przyszła.
Wiedziałem już wtedy, że sobie przeskrobałem. Ale przecież nie będę pokutował wiecznie.
Podniosłem tylko z niemocy ramiona i wyszedłem z domu. Walizki zacząłem pakować do bagażnika.
Poukładałem je starannie, i zatrzasnąłem za nimi bagażnik. Zauważyłem, że w mojej kieszeni czegoś brak.
W tym samym momencie z domu wyszła Selena. Uśmiechnęła się szeroko i podeszła do mnie, wzięła moją rękę i podała mi metalowy kawałek. Zacisnęła moją dłoń, po czym przyłożyła do mnie i przytuliła się.
Objęła mnie mocno, puściłem swoje dłonie i objąłem ją w talii.
- Teraz gdy nie możesz mnie mieć, nieoczekiwanie mnie pragniesz... Teraz gdy jestem z kimś innym, mówisz, że mnie kochasz. Teraz gdy wreszcie zrobiłam krok na przód - mówisz, że tęskniłeś za mną cały ten czas.
Spałam u progu Twoich drzwi, by wiedzieć, za kogo Ty się masz? Kim ja dla Ciebie jestem?
- Sel... - cicho westchnąłem
- Kochałeś patrzeć na mnie cierpiącą, pragniesz mnie jedynie dlatego, że jestem zajęta, tak na prawdę nie chcesz mojego serca, Ty zwyczajnie lubisz mieć tą świadomość, że zwyczajnie możesz być w dalszym ciągu tym który mnie łamie. Chcesz mnie jedynie teraz. Kiedy jestem zajęta.
- Selena.
- Mieszasz w mojej głowie, chłopaku, to wychodzi Ci najlepiej, to właśnie umiesz najlepiej. Mówiąc, że nie ma nic czego byś nie zrobił, powiedziałabym tylko tak. Nie potrafię Ci się oprzeć, ale mimo wszystko nie założyłabym się o Twoje serce. To tak jakbym się w końcu obudziła. A Ty okazujesz się jedynie piękną pomyłką. Dziękuję.
- Za co? - zapytałem zdziwiony.
- Dziękuję Ci za to, że pokazałeś mi kim jesteś, jaki jesteś. Nie, dziękuję, nie potrzebuję kolejnego nędznego nieszczęścia. Myślisz, że robię to wszystko byś był zazdrosny? Wiem, że nienawidzisz tego słuchać. Ale to wszystko... Już Cię nie dotyczy. Do widzenia Justin.
- Nie dasz mi nic dopowiedzieć?
- Nie trzeba, wszystko już zostało dopowiedziane. Zrobione, uwierz mi, wiem tyle ile chcę wiedzieć.
- Miało być sprawiedliwiej.
- Jest. Świat potrzebuje tych złych. Pa Justin - pocałowała mnie w polik.
Stanęła z braćmi na schodach w błyskawicznym tempie, jakby wiedziała, że chcę dodać coś co mogłoby ją ponownie złamać. Spojrzała na mnie z tym swoim błyskiem w oku. Miała na sobie naszyjnik ode mnie, oczywiście, obowiązkowo.
Bynajmniej miałem tę świadomość, że byłem jej pierwszym, a to zawsze coś znaczy. Prędzej czy później.
Mam obawy, że kiedyś ucieknie, gdy jej powiem, że to mógł być błąd. Ale jestem tylko głupkiem...
Ciekawe czy uciekłaby, gdybym powiedział, że chcę by była moim pierwszym, ostatnim pocałunkiem. Pierwszym tak wspaniałym, tak by wiedziała, że to był pierwszy i ostatni tak wspaniały pocałunek.
Idealny. Tak namiętny...
__________________________________________________________
Zapraszam do obejrzenia nowego trailera opowiadania! <3
SERDECZNIE POLECAM! <3
http://www.youtube.com/watch?v=aXVgieRp1Xs
KOMENTUJCIE! <3
poniedziałek, 20 stycznia 2014
Rozdział 9.
SELENA
Dzień miał się tak spokojnie zacząć... Miał.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie, było nas prawie dziesięciu. Moi bracia, rodzice, dwie pary. Około godziny piętnastej moja mama i tato postanowili wrócić do swojego hotelu. Mieszkają około trzydziestu minut od nas, więc przez kolejny tydzień będziemy się codziennie widywać.
Pożegnałam ich i wróciłam do Harrego, braci i Justina. Nick, Joe, Logan poszli do naszego "pokoju" mając jakieś plany na przyszły tydzień, które teraz koniecznie muszą obmyślić. Posiedzieliśmy chwile, pośmialiśmy się, gdy tylko usiadłam między nogami swojego chłopaka rozpętałam burzę. Harry przytulił mnie do siebie, a Justin swym wypalającym dziurę w człowieku wzrokiem zaczął mówić do nas niechętnie.
- Harry,tak?
- Tak - odpowiedział stanowczo.
- Może hm, powiedz mi... Kiedy się poznaliście?
- Właśnie u Was na imprezie, nad basenem.
- Dokładniej.
- Ta impreza po urodzinach Seleny. Nie pamiętam daty.
- Ach tak, wiem, bylem wtedy u Ciebie Amy, nie?
- Tak, ale poszedłeś, bo byli rodzice.
- To szczegół, nie przerywaj.
Cały czas zastanawiałam się do czego Justin dąży, właśnie tamtej nocy pierwszy raz się z nim przespałam.
Akurat musiał o tym dniu wspominać...
- I wtedy się poznaliście? - dopytał
- Tak, właśnie tak powiedziałem.
- Wyszedłeś wcześniej z imprezy?
- Tak, musiałem iść.
- Dlaczego?
- Tamtego dnia zerwałem ze swoją dziewczyną. Wyjeżdżała, chciałem się pożegnać.
- Nie mówiłeś mi tego - dodałam i wstałam z jego nóg
- Bo nie byłem już z nią. Wyjeżdżała.
- Ale równie dobrze gdybyś nie zerwał z nią, nigdy byśmy się nie spotkali, nigdy byś ze mną nie rozmawiał. Nigdy nic by między nami nie zaszło.
- A to by było dobre? - zapytał niepewnie
- Ty mi powiedz - dodałam stanowczo.
Wyszłam z pokoju. I poszłam na taras. Wiedziałam, że przyjdzie, wiedziałam, bo tacy jak Oni dbają o tych co kochają, nie są tak samolubni jak Justin. Wiedziałam, że do czegoś dążył, że czegoś się dowiedział... Musiał zniszczyć ten dzień.
Harry podszedł do mnie, westchnął i usiadł ze mną na schodach.
- Co to było Selena?
- O co Ci chodzi?
- Dlaczego tak nerwowo zareagowałaś?
- Po prostu On specjalnie to robi.
- Justin? Tak wiem.
- Skąd to wiesz?
- Pisał do Ciebie, miałem Twój telefon... Czytałem, wybacz.
- Jak mogłeś czytać moje wiadomości!
- Odruchowo. Masz taki sam telefon jak ja, dlatego ta pomyłka.
- Tak jasne.
- Więc to jest ten Justin?
- Co masz na myśli?
- Ten co z nim spałaś - wstał i poszedł do salonu
Nie zdążyłam nawet zareagować, a Harry był już w salonie trzymając Justina za koszulę. Justin patrzał na niego jakby kompletnie niczego się nie bał. Harry nienawidził nienawiści, nienawidził przemocy... Ale w tym wypadku opadały mu ręce.
- Za co ją kochasz tak mocno? - zapytał Harry
- Uszczęśliwia mnie, kiedy jestem smutny sprawia, że się śmieję. Kiedy jestem przygnębiony, mam dołek, sprawia, że czuję się wyjątkowy. To jakieś błogosławieństwo, że mam ją przy sobie, przy swoim boku. Ona jest tutaj dla mnie, nawet gdyby nikogo nie było.
- Oo Justin, kochanie - dodała Amy
- Nie mówię o Tobie - powiedział stanowczo.
Już od początku słów Justina wiedziałam o co chodzi... Uszczęśliwia mnie. Wiedziałam, że może chodzić
o jedną osobę - mnie. Stanęłam jak wryta przed drzwiami na taras i obserwowałam to całe zdarzenie, ten cały huragan uczuć, emocji, przeżyć.
Amy spojrzała smutna na Justina i wyszła. Justin mimo tego, że Harry go puścił, nie pobiegł za nią. Chyba uznał, że to nie ma już sensu. Znał cenę tego co robi, to dobrze i nie, bo jest drogo.
Dobrze i nie, więc powinniśmy iść swoją drogą.
- Selena proszę zamknij swoje oczy.
- Po co?
- Zrób to.
- Jak chcesz - westchnęłam i zamknęłam oczy - Tak, i co?
- Co widzisz?
- Hm... Nic?
- No właśnie. To mój świat bez Ciebie. Akceptujemy miłość, bo myślimy, że zasługujemy.
Harry spojrzał na niego, pokręcił głową i wyszedł z domu. Jako dobra dziewczyna wybiegłam za nim. Nie mogłam mu pozwolić przez Justina czuć się gorszym. Biegłam za nim, nawet się nie zatrzymywał. Gdy w końcu go dorwałam, szarpnęłam go za ramię i obróciłam w swoją stronę.
Wyrwał się... Nie znał mnie, nie wiedział co potrafię, ale nie będę przecież stosowała przemocy na swoim chłopaku. Podbiegłam do niego i podstawiłam mu "haka", po czym obaliłam na ziemię, stopą specjalnie przycupnęłam mu na brzuchu.
- Teraz się zatrzymasz?!
- Już przecież mnie unieruchomiłaś.
- Faktycznie. Harry, dlaczego wyszedłeś?
- Widzę jak On na Ciebie patrzy, przecież przez Ciebie nie pobiegł za tą swoją dziewczyną.
- To mój przyjaciel - pomogłam mu wstać
- Spałaś z nim.
- Ale Harry.
- Spałaś z nim.
- Przed Tobą - powiedziałam zakłopotana
- Tuż po poznaniu mnie.
- Tak, ale nie byliśmy parą, więc...
- Poza tym nosisz wisiorek od niego. BFF...
- Nie. Mam tylko BF.
- Rzeczywiście to wiele zmienia - powiedział sarkastycznie.
- Oj już przestań zachowywać się jak dziewczynka. Jesteśmy ze sobą dzień, a Ty już takie sceny odstawiasz?!
- To Ty się z nim przespałaś!
- Tak, i co? Zrobiłam to z nim pierwszy raz, bo mu ufam. To nic nie znaczyło.
- Selena, proszę Cię. Mogę już iść?
- Ale nie odchodź.
- Nie zamierzam, nie dam mu wygrać. Odezwę się.
- Pocałujesz mnie?
Harry pochylił się do mnie i dał mi całusa, delikatnego. Po czym odszedł. Wiedziałam, że wróci, a jednak, nadal byłam wściekła na Justina, że wywołał taką burzę, że powiedział mi tyle miłych słów... Bo tak doceniłam to, były miłe, ale za późno.
Wróciłam do domu. Justin podszedł do mnie i otworzył usta z zamiarem powiedzenia czegoś.
- Milcz, nie mów do mnie.
- Selena - pokazałam mu środkowy palec
Pobiegłam na górę. Justin od razu za mną, nie chciałam tego, teraz było za późno na takie gesty. Zatrzasnęłam mu drzwi prosto przed nosem. Mocno zaczął dobijać się do moich drzwi.
- Idź sobie.
- Czym ja Ci zawiniłem? Uczuciem?
- Krążysz w kółko i w kółko po mojej głowie. Czy na pewno zrozumiałeś słowa, które wypowiedziałeś?! To jest to co muszę wiedzieć, pokaż mi prawdę, czy to będziesz Ty i ja.
- Wiem, że możesz być wściekła, uczucia, które masz mogą być dla innego faceta. Jestem zakamuflowany pod Twoimi oczami, i wiem, że moje teksty były kluczem na drugą stronę, ale nigdy nie miałem dość odwagi, myślałem, że nie będziesz chciała prawdziwego wyjaśnienia.
- Oh...
- Teraz jestem tutaj, by wypuścić moje uczucia na zewnątrz, przepraszając z ukrycia za to kim jestem.
- Czy zrobiłeś to dla mnie, czy tylko się mną bawisz?
- Jesteś tym, czego zawsze pragnąłem. Zamknąłem moje uczucia w słowach, daj mi swoją rękę, a ja zdejmę swą maskę, daj mi tę szansę, to wszystko o co proszę.
- Dlaczego czuję się tak oszukana? Właściwie wierzę w to co chcę wierzyć. To jest perfekcyjne tylko
w moich snach. Ale nic nie jest na prawdę białe. Tak to wygląda Justin.
______________________________________________________________________
KOMENTUJCIE! <3
Zapraszam do obejrzenia nowego trailera opowiadania! <3
SERDECZNIE POLECAM! <3
http://www.youtube.com/watch?v=aXVgieRp1Xs
Dzień miał się tak spokojnie zacząć... Miał.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie, było nas prawie dziesięciu. Moi bracia, rodzice, dwie pary. Około godziny piętnastej moja mama i tato postanowili wrócić do swojego hotelu. Mieszkają około trzydziestu minut od nas, więc przez kolejny tydzień będziemy się codziennie widywać.
Pożegnałam ich i wróciłam do Harrego, braci i Justina. Nick, Joe, Logan poszli do naszego "pokoju" mając jakieś plany na przyszły tydzień, które teraz koniecznie muszą obmyślić. Posiedzieliśmy chwile, pośmialiśmy się, gdy tylko usiadłam między nogami swojego chłopaka rozpętałam burzę. Harry przytulił mnie do siebie, a Justin swym wypalającym dziurę w człowieku wzrokiem zaczął mówić do nas niechętnie.
- Harry,tak?
- Tak - odpowiedział stanowczo.
- Może hm, powiedz mi... Kiedy się poznaliście?
- Właśnie u Was na imprezie, nad basenem.
- Dokładniej.
- Ta impreza po urodzinach Seleny. Nie pamiętam daty.
- Ach tak, wiem, bylem wtedy u Ciebie Amy, nie?
- Tak, ale poszedłeś, bo byli rodzice.
- To szczegół, nie przerywaj.
Cały czas zastanawiałam się do czego Justin dąży, właśnie tamtej nocy pierwszy raz się z nim przespałam.
Akurat musiał o tym dniu wspominać...
- I wtedy się poznaliście? - dopytał
- Tak, właśnie tak powiedziałem.
- Wyszedłeś wcześniej z imprezy?
- Tak, musiałem iść.
- Dlaczego?
- Tamtego dnia zerwałem ze swoją dziewczyną. Wyjeżdżała, chciałem się pożegnać.
- Nie mówiłeś mi tego - dodałam i wstałam z jego nóg
- Bo nie byłem już z nią. Wyjeżdżała.
- Ale równie dobrze gdybyś nie zerwał z nią, nigdy byśmy się nie spotkali, nigdy byś ze mną nie rozmawiał. Nigdy nic by między nami nie zaszło.
- A to by było dobre? - zapytał niepewnie
- Ty mi powiedz - dodałam stanowczo.
Wyszłam z pokoju. I poszłam na taras. Wiedziałam, że przyjdzie, wiedziałam, bo tacy jak Oni dbają o tych co kochają, nie są tak samolubni jak Justin. Wiedziałam, że do czegoś dążył, że czegoś się dowiedział... Musiał zniszczyć ten dzień.
Harry podszedł do mnie, westchnął i usiadł ze mną na schodach.
- Co to było Selena?
- O co Ci chodzi?
- Dlaczego tak nerwowo zareagowałaś?
- Po prostu On specjalnie to robi.
- Justin? Tak wiem.
- Skąd to wiesz?
- Pisał do Ciebie, miałem Twój telefon... Czytałem, wybacz.
- Jak mogłeś czytać moje wiadomości!
- Odruchowo. Masz taki sam telefon jak ja, dlatego ta pomyłka.
- Tak jasne.
- Więc to jest ten Justin?
- Co masz na myśli?
- Ten co z nim spałaś - wstał i poszedł do salonu
Nie zdążyłam nawet zareagować, a Harry był już w salonie trzymając Justina za koszulę. Justin patrzał na niego jakby kompletnie niczego się nie bał. Harry nienawidził nienawiści, nienawidził przemocy... Ale w tym wypadku opadały mu ręce.
- Za co ją kochasz tak mocno? - zapytał Harry
- Uszczęśliwia mnie, kiedy jestem smutny sprawia, że się śmieję. Kiedy jestem przygnębiony, mam dołek, sprawia, że czuję się wyjątkowy. To jakieś błogosławieństwo, że mam ją przy sobie, przy swoim boku. Ona jest tutaj dla mnie, nawet gdyby nikogo nie było.
- Oo Justin, kochanie - dodała Amy
- Nie mówię o Tobie - powiedział stanowczo.
Już od początku słów Justina wiedziałam o co chodzi... Uszczęśliwia mnie. Wiedziałam, że może chodzić
o jedną osobę - mnie. Stanęłam jak wryta przed drzwiami na taras i obserwowałam to całe zdarzenie, ten cały huragan uczuć, emocji, przeżyć.
Amy spojrzała smutna na Justina i wyszła. Justin mimo tego, że Harry go puścił, nie pobiegł za nią. Chyba uznał, że to nie ma już sensu. Znał cenę tego co robi, to dobrze i nie, bo jest drogo.
Dobrze i nie, więc powinniśmy iść swoją drogą.
- Selena proszę zamknij swoje oczy.
- Po co?
- Zrób to.
- Jak chcesz - westchnęłam i zamknęłam oczy - Tak, i co?
- Co widzisz?
- Hm... Nic?
- No właśnie. To mój świat bez Ciebie. Akceptujemy miłość, bo myślimy, że zasługujemy.
Harry spojrzał na niego, pokręcił głową i wyszedł z domu. Jako dobra dziewczyna wybiegłam za nim. Nie mogłam mu pozwolić przez Justina czuć się gorszym. Biegłam za nim, nawet się nie zatrzymywał. Gdy w końcu go dorwałam, szarpnęłam go za ramię i obróciłam w swoją stronę.
Wyrwał się... Nie znał mnie, nie wiedział co potrafię, ale nie będę przecież stosowała przemocy na swoim chłopaku. Podbiegłam do niego i podstawiłam mu "haka", po czym obaliłam na ziemię, stopą specjalnie przycupnęłam mu na brzuchu.
- Teraz się zatrzymasz?!
- Już przecież mnie unieruchomiłaś.
- Faktycznie. Harry, dlaczego wyszedłeś?
- Widzę jak On na Ciebie patrzy, przecież przez Ciebie nie pobiegł za tą swoją dziewczyną.
- To mój przyjaciel - pomogłam mu wstać
- Spałaś z nim.
- Ale Harry.
- Spałaś z nim.
- Przed Tobą - powiedziałam zakłopotana
- Tuż po poznaniu mnie.
- Tak, ale nie byliśmy parą, więc...
- Poza tym nosisz wisiorek od niego. BFF...
- Nie. Mam tylko BF.
- Rzeczywiście to wiele zmienia - powiedział sarkastycznie.
- Oj już przestań zachowywać się jak dziewczynka. Jesteśmy ze sobą dzień, a Ty już takie sceny odstawiasz?!
- To Ty się z nim przespałaś!
- Tak, i co? Zrobiłam to z nim pierwszy raz, bo mu ufam. To nic nie znaczyło.
- Selena, proszę Cię. Mogę już iść?
- Ale nie odchodź.
- Nie zamierzam, nie dam mu wygrać. Odezwę się.
- Pocałujesz mnie?
Harry pochylił się do mnie i dał mi całusa, delikatnego. Po czym odszedł. Wiedziałam, że wróci, a jednak, nadal byłam wściekła na Justina, że wywołał taką burzę, że powiedział mi tyle miłych słów... Bo tak doceniłam to, były miłe, ale za późno.
Wróciłam do domu. Justin podszedł do mnie i otworzył usta z zamiarem powiedzenia czegoś.
- Milcz, nie mów do mnie.
- Selena - pokazałam mu środkowy palec
Pobiegłam na górę. Justin od razu za mną, nie chciałam tego, teraz było za późno na takie gesty. Zatrzasnęłam mu drzwi prosto przed nosem. Mocno zaczął dobijać się do moich drzwi.
- Idź sobie.
- Czym ja Ci zawiniłem? Uczuciem?
- Krążysz w kółko i w kółko po mojej głowie. Czy na pewno zrozumiałeś słowa, które wypowiedziałeś?! To jest to co muszę wiedzieć, pokaż mi prawdę, czy to będziesz Ty i ja.
- Wiem, że możesz być wściekła, uczucia, które masz mogą być dla innego faceta. Jestem zakamuflowany pod Twoimi oczami, i wiem, że moje teksty były kluczem na drugą stronę, ale nigdy nie miałem dość odwagi, myślałem, że nie będziesz chciała prawdziwego wyjaśnienia.
- Oh...
- Teraz jestem tutaj, by wypuścić moje uczucia na zewnątrz, przepraszając z ukrycia za to kim jestem.
- Czy zrobiłeś to dla mnie, czy tylko się mną bawisz?
- Jesteś tym, czego zawsze pragnąłem. Zamknąłem moje uczucia w słowach, daj mi swoją rękę, a ja zdejmę swą maskę, daj mi tę szansę, to wszystko o co proszę.
- Dlaczego czuję się tak oszukana? Właściwie wierzę w to co chcę wierzyć. To jest perfekcyjne tylko
w moich snach. Ale nic nie jest na prawdę białe. Tak to wygląda Justin.
______________________________________________________________________
KOMENTUJCIE! <3
Zapraszam do obejrzenia nowego trailera opowiadania! <3
SERDECZNIE POLECAM! <3
http://www.youtube.com/watch?v=aXVgieRp1Xs
sobota, 18 stycznia 2014
Rozdział 8.
SELENA
Sama nie wierzyłam w treść tej wiadomości. Kompletnie zbledłam na twarzy, kolory odpłynęły. Nie wiedziałam co ma na myśli. Czy ja mu coś takiego zrobiłam by teraz mógł tak do mnie mówić?
Wątpię. Może się pogniewał za dzisiaj... Oby nie, wie przecież, że jestem "wojownikiem" i łatwo wybucham i ulegam emocjom.
Bałam się szczerze mówiąc, nie wiedziałam czy mówił to pół żartem, pól serio, czy żartował. Było późno, byłam zmęczona. Harry na całkowicie rześkiego także nie wyglądał. Odprowadził mnie pod dom, widziałam, że Justin patrzy w oknie więc jak najdłużej przeciągnęłam pocałunek z Harrym.
- Do jutra? - zapytał
- Oczywiście, może wstępnie w południe na plaży?
- Plaża? Nie możemy iść gdzieś się przejść, mamy piękne parki, kino.
- Nie chcę w kinie siedzieć i męczyć się tym gorącem, doskonale wiesz jak jest w kinie gdy siedzi pełno osób, na dworze skwar, i w dodatku jeszcze dzieciaki.
- Spacer do parku?
- Uhm.
- Albo wiem, zabiorę Cię gdzieś, z mojej inwencji twórczej, nie pytaj o nic. Ubierz sportowe buty, jakiej jeansy i zwykły top.
- Mało seksowne.
- Nie zawsze musisz wyglądać jak pantera, by się podobać, dla mnie jesteś piękna taka jesteś. Co sprawia, że jesteś taka piękna to to, że nie wiesz jaka jesteś piękna, dla mnie. Nie starasz się być ideałem.
Nikt nie jest idealny, ale ty jesteś, dla mnie. To jak odbierasz mój oddech, wypełniasz słowa, których nie mówię.
- Ty tak na serio? - spojrzałam się z szerokim uśmiechem na ustach, dokładnie tak by Jus widział.
- Tak skarbie - Harry pocałował mnie w usta delikatnie i odszedł
Uśmiechnął się i puścił oczko, po czym posłał całusa i zniknął za rogiem. Ja zaś otworzyłam furtkę i poszłam do drzwi. Otworzyłam sobie drzwi, bo Justin nawet nie łaska zejść i otworzyć drzwi, gdy męczyłam się
z kluczami. Trzasnęłam drzwiami.
Nicka, Joego, Logana nie było w domu. Na szczęście od każdego dostałam wiadomość, że są cali, zdrowi,
będą o dziesiątej w domu, z wielką niespodzianką. Uśmiechnęłam się do wyświetlacza i poszłam do pokoju. Zdjęłam z siebie całą odzież, i przebrałam się w swoją piżamkę.
Krótkie różowe spodenki i do tego top. Zeszłam na dół by zakluczyć drzwi. Podeszłam do drzwi, i stamtąd widziałam światło palące się na tarasie. Zamknęłam drzwi i poszłam na zewnątrz. Justin siedział nad butelką wódki i pił ją prosto z butelki. Przekręciłam oczami.
Podeszłam bliżej i dosiadłam się do niego na schodach. Oparłam głowę o jego ramię, a u dłoni splotłam palce.
- Nie chciałam tak na Ciebie krzyczeć.
- Dobrze, że w końcu to zrozumiałaś.
- Co zrozumiałam?
- Że nie jestem dla Ciebie, nie lubisz takich facetów.
- Jakich?
- Zajętych.
- No nie powinnam chcieć.
Wypiłam z Justinem jedną flaszkę na dwóch... Ups. Niechcący. Wiedziałam, że nie powinnam tak robić, bo to co zrobiłam później, było bardzo nie fair wobec Amy i wobec Harrego. Obydwoje w końcu mieliśmy partnerów. A jednak...
Nie pamiętałam wszystkich zdarzeń, ale wiem, że zrobiłam to z Justinem, w ogródku. Nie chciałam, a zrobiłam to. Kochałam się z nim, ponownie, wiedząc, że jesteśmy obydwoje zajęci.
Justin był delikatny, wchodził we mnie jednakże z impetem, całował mnie i pieścił tak czule.
Na samą myśl o tym co się stało - czułam się jednocześnie podniecona jak i winna tego co się działo.
Pierw pływaliśmy z Justinem w basenie, Justin wskoczył pierwszy i wypłynął na wierzch by mnie wciągnąć do wody.
Zdjęłam z siebie piżamę, i wskoczyłam w bieliźnie do basenu. Justin podpłynął do mnie i złapał mnie za pośladki, po czym lekko podniósł w górę i oplótł swoje dłonie w okół moich pośladków, a ja swoje nogi w okół jego bioder. Całowaliśmy się... Ciągle, ciągle, namiętnie, delikatnie, przygryzając sobie wargi i patrząc co chwila w oczy.
Zupełnie jakbyśmy byli parą, a jednak... Byliśmy przyjaciółmi, a przyjaciele przecież tak się nie zachowują.
Jak długo będę go kochać, jak długo będę go potrzebować? Jak długo będę z nim, jak długo będę go pragnęła? Jak długo będę go trzymała? Jak długo będę go kochać?!
Tyle pytań, zero odpowiedzi. Moje majtki odpłynęły, za pomocą Justina oczywiście, miałam zbyt fikuśne majteczki by mógł się oprzeć, podobnie było ze stanikiem, zdjął go za pomocą jednej ręki. I tak się zaczęło, zdjął z siebie spodenki i już w basenie wszedł we mnie, mimo, że tak się nie powinno.
Wyszliśmy z basenu w takiej pozycji, jak Justin tam zaczął penetrację. I tak skończyliśmy na moim trawniku.
Dzisiaj rano... To już zupełnie inna historia. Wstałam trochę wcześniej niż zwykle, ubrana w koszulę Justina. Zdjęłam ją w domu, radio leciało... Zaczęłam tańczyć, poczułam się trochę jak jedna z dziewczyn
w "świerszczyku". Otrząsnęłam się i spojrzałam na zegarek. Była dziewiąta, niebawem do domu mieli wrócić moi bracia. A w takim stanie nie mogli nas zobaczyć.
Wybiegłam na taras i rzuciłam w Justina butelką wody.
- Wstawaj! Za godzinę moi bracia wracają.
Oj jak ja uwielbiam takie dni. Pospieszne. Pobiegłam na górę, wzięłam szybko prysznic, uczesałam włosy, zrobiłam makijaż, założyłam jeansy z dziurami i fioletową koszulkę. Zrobiłam na szybko kilka omletów, żeby wyglądało w miarę normalnie.
Ach niespodzianki dnia dzisiejszego. Jakby tego było mało, odwiedzili mnie moi rodzice, dokładnie stanęli przed drzwiami za dwadzieścia dziesiąta. Justin był na szczęście u góry, ubierał się. Ugościłam rodziców w salonie, podałam im napoje. Moja mama zaczęła opowiadać co u nich ciekawego, a ja przez okno dostrzegłam moje majtki, na brzegu basenu.
Przygryzłam wargę, przeprosiłam na chwilę rodziców i pobiegłam na dół. Wzięłam swój stanik, który leżał niedaleko moich majtek. Wzięłam je z ziemi i schowałam pod spodenki Justina, które leżały niedaleko.
Weszłam dolnymi drzwiami, od razu do pralni. Wrzuciłam je i poszłam do rodziców. Justin.... Justin już ich zabawiał.
- Mamo, tato, to Justin.
- Już nam się przedstawił - dodała mama
- Tak?
- Masz bardzo miłego przyjaciela. Ale Selena. Gdzie Twoi bracia?
- O dziesiątej będą w domu, opowiedzą Wam wszystko.
Tak im nas więcej tym weselej... Nie powiedziałabym. Następni w domu pojawili się moi bracia. Oczywiście zagadali moich rodziców. Och jak miło... Kolejny miły gość, dziewczyna Justina...
Obydwoje z Justinem zgrzaliśmy się z nerwów. Obydwoje czuliśmy się ze sobą źle, moralnie.
Dobił mnie sam fakt, że Justin i ja uprawialiśmy seks bez zabezpieczenia, brawo dla nas!
Stałam w kuchni z Justinem, Amy akurat rozmawiała przez telefon ze swoimi rodzicami.
- Co Ona tu robi? - zapytałam - To nie jest integracyjny dom.
- Jakoś Ty ze mną się bardzo integrujesz - dodał
- Zamknij się. Byliśmy obydwoje po alkoholu.
- Nie na tyle wypici by nie pamiętać.
- Przestań. Nie wspominaj nikomu o tym, a jak już z jakąkolwiek dziewczyną uprawiasz seks, to pamiętaj może o gumkach. A nie, na biedaka.
- Miałem gumkę. Nie pamiętasz? Chciałem założyć, ale się wślizgnęła do wody, nie protestowałaś.
- Rzeczywiście musiałam być najebana i to porządnie.
Do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Nie chcę już niczego pamiętać - dodałam i poszłam do drzwi.
W progu stał Harry. Pięknie... Mieszanka wybuchowa. Otworzyłam lekko usta ze zdziwienia.
- Co Ty tu robisz? - zapytałam
- Miłe powitanie skarbie.
- Przepraszam, zaskoczyłeś mnie, przecież za niecałą godzinę mieliśmy się spotkać.
- Tak, ale nie miałem do Ciebie kontaktu, zostawiłaś w mojej kieszeni swój telefon.
- Ojej, dziękuję Ci, proszę wejdź. Moi rodzice są. Poznasz ich... Już.
- Powinienem?
- Czemu nie. Zapraszam.
Wpuściłam Harrego do środka. Cały czas czułam się jakbym siedziała na szpilkach, Justin, On, Amy, i ja. Mieszanka wybuchowa. Siedzieliśmy wtuleni na kanapie na przeciw moich rodziców. Harry z nimi rozmawiał, widać było, że się dogadują. Justin siedział jakby cały czas wzburzony, a to mogło się skończyć bardzo źle... I tak było.
__________________________________________________________
KOMENTUJCIE! <3
Sama nie wierzyłam w treść tej wiadomości. Kompletnie zbledłam na twarzy, kolory odpłynęły. Nie wiedziałam co ma na myśli. Czy ja mu coś takiego zrobiłam by teraz mógł tak do mnie mówić?
Wątpię. Może się pogniewał za dzisiaj... Oby nie, wie przecież, że jestem "wojownikiem" i łatwo wybucham i ulegam emocjom.
Bałam się szczerze mówiąc, nie wiedziałam czy mówił to pół żartem, pól serio, czy żartował. Było późno, byłam zmęczona. Harry na całkowicie rześkiego także nie wyglądał. Odprowadził mnie pod dom, widziałam, że Justin patrzy w oknie więc jak najdłużej przeciągnęłam pocałunek z Harrym.
- Do jutra? - zapytał
- Oczywiście, może wstępnie w południe na plaży?
- Plaża? Nie możemy iść gdzieś się przejść, mamy piękne parki, kino.
- Nie chcę w kinie siedzieć i męczyć się tym gorącem, doskonale wiesz jak jest w kinie gdy siedzi pełno osób, na dworze skwar, i w dodatku jeszcze dzieciaki.
- Spacer do parku?
- Uhm.
- Albo wiem, zabiorę Cię gdzieś, z mojej inwencji twórczej, nie pytaj o nic. Ubierz sportowe buty, jakiej jeansy i zwykły top.
- Mało seksowne.
- Nie zawsze musisz wyglądać jak pantera, by się podobać, dla mnie jesteś piękna taka jesteś. Co sprawia, że jesteś taka piękna to to, że nie wiesz jaka jesteś piękna, dla mnie. Nie starasz się być ideałem.
Nikt nie jest idealny, ale ty jesteś, dla mnie. To jak odbierasz mój oddech, wypełniasz słowa, których nie mówię.
- Ty tak na serio? - spojrzałam się z szerokim uśmiechem na ustach, dokładnie tak by Jus widział.
- Tak skarbie - Harry pocałował mnie w usta delikatnie i odszedł
Uśmiechnął się i puścił oczko, po czym posłał całusa i zniknął za rogiem. Ja zaś otworzyłam furtkę i poszłam do drzwi. Otworzyłam sobie drzwi, bo Justin nawet nie łaska zejść i otworzyć drzwi, gdy męczyłam się
z kluczami. Trzasnęłam drzwiami.
Nicka, Joego, Logana nie było w domu. Na szczęście od każdego dostałam wiadomość, że są cali, zdrowi,
będą o dziesiątej w domu, z wielką niespodzianką. Uśmiechnęłam się do wyświetlacza i poszłam do pokoju. Zdjęłam z siebie całą odzież, i przebrałam się w swoją piżamkę.
Krótkie różowe spodenki i do tego top. Zeszłam na dół by zakluczyć drzwi. Podeszłam do drzwi, i stamtąd widziałam światło palące się na tarasie. Zamknęłam drzwi i poszłam na zewnątrz. Justin siedział nad butelką wódki i pił ją prosto z butelki. Przekręciłam oczami.
Podeszłam bliżej i dosiadłam się do niego na schodach. Oparłam głowę o jego ramię, a u dłoni splotłam palce.
- Nie chciałam tak na Ciebie krzyczeć.
- Dobrze, że w końcu to zrozumiałaś.
- Co zrozumiałam?
- Że nie jestem dla Ciebie, nie lubisz takich facetów.
- Jakich?
- Zajętych.
- No nie powinnam chcieć.
Wypiłam z Justinem jedną flaszkę na dwóch... Ups. Niechcący. Wiedziałam, że nie powinnam tak robić, bo to co zrobiłam później, było bardzo nie fair wobec Amy i wobec Harrego. Obydwoje w końcu mieliśmy partnerów. A jednak...
Nie pamiętałam wszystkich zdarzeń, ale wiem, że zrobiłam to z Justinem, w ogródku. Nie chciałam, a zrobiłam to. Kochałam się z nim, ponownie, wiedząc, że jesteśmy obydwoje zajęci.
Justin był delikatny, wchodził we mnie jednakże z impetem, całował mnie i pieścił tak czule.
Na samą myśl o tym co się stało - czułam się jednocześnie podniecona jak i winna tego co się działo.
Pierw pływaliśmy z Justinem w basenie, Justin wskoczył pierwszy i wypłynął na wierzch by mnie wciągnąć do wody.
Zdjęłam z siebie piżamę, i wskoczyłam w bieliźnie do basenu. Justin podpłynął do mnie i złapał mnie za pośladki, po czym lekko podniósł w górę i oplótł swoje dłonie w okół moich pośladków, a ja swoje nogi w okół jego bioder. Całowaliśmy się... Ciągle, ciągle, namiętnie, delikatnie, przygryzając sobie wargi i patrząc co chwila w oczy.
Zupełnie jakbyśmy byli parą, a jednak... Byliśmy przyjaciółmi, a przyjaciele przecież tak się nie zachowują.
Jak długo będę go kochać, jak długo będę go potrzebować? Jak długo będę z nim, jak długo będę go pragnęła? Jak długo będę go trzymała? Jak długo będę go kochać?!
Tyle pytań, zero odpowiedzi. Moje majtki odpłynęły, za pomocą Justina oczywiście, miałam zbyt fikuśne majteczki by mógł się oprzeć, podobnie było ze stanikiem, zdjął go za pomocą jednej ręki. I tak się zaczęło, zdjął z siebie spodenki i już w basenie wszedł we mnie, mimo, że tak się nie powinno.
Wyszliśmy z basenu w takiej pozycji, jak Justin tam zaczął penetrację. I tak skończyliśmy na moim trawniku.
Dzisiaj rano... To już zupełnie inna historia. Wstałam trochę wcześniej niż zwykle, ubrana w koszulę Justina. Zdjęłam ją w domu, radio leciało... Zaczęłam tańczyć, poczułam się trochę jak jedna z dziewczyn
w "świerszczyku". Otrząsnęłam się i spojrzałam na zegarek. Była dziewiąta, niebawem do domu mieli wrócić moi bracia. A w takim stanie nie mogli nas zobaczyć.
Wybiegłam na taras i rzuciłam w Justina butelką wody.
- Wstawaj! Za godzinę moi bracia wracają.
Oj jak ja uwielbiam takie dni. Pospieszne. Pobiegłam na górę, wzięłam szybko prysznic, uczesałam włosy, zrobiłam makijaż, założyłam jeansy z dziurami i fioletową koszulkę. Zrobiłam na szybko kilka omletów, żeby wyglądało w miarę normalnie.
Ach niespodzianki dnia dzisiejszego. Jakby tego było mało, odwiedzili mnie moi rodzice, dokładnie stanęli przed drzwiami za dwadzieścia dziesiąta. Justin był na szczęście u góry, ubierał się. Ugościłam rodziców w salonie, podałam im napoje. Moja mama zaczęła opowiadać co u nich ciekawego, a ja przez okno dostrzegłam moje majtki, na brzegu basenu.
Przygryzłam wargę, przeprosiłam na chwilę rodziców i pobiegłam na dół. Wzięłam swój stanik, który leżał niedaleko moich majtek. Wzięłam je z ziemi i schowałam pod spodenki Justina, które leżały niedaleko.
Weszłam dolnymi drzwiami, od razu do pralni. Wrzuciłam je i poszłam do rodziców. Justin.... Justin już ich zabawiał.
- Mamo, tato, to Justin.
- Już nam się przedstawił - dodała mama
- Tak?
- Masz bardzo miłego przyjaciela. Ale Selena. Gdzie Twoi bracia?
- O dziesiątej będą w domu, opowiedzą Wam wszystko.
Tak im nas więcej tym weselej... Nie powiedziałabym. Następni w domu pojawili się moi bracia. Oczywiście zagadali moich rodziców. Och jak miło... Kolejny miły gość, dziewczyna Justina...
Obydwoje z Justinem zgrzaliśmy się z nerwów. Obydwoje czuliśmy się ze sobą źle, moralnie.
Dobił mnie sam fakt, że Justin i ja uprawialiśmy seks bez zabezpieczenia, brawo dla nas!
Stałam w kuchni z Justinem, Amy akurat rozmawiała przez telefon ze swoimi rodzicami.
- Co Ona tu robi? - zapytałam - To nie jest integracyjny dom.
- Jakoś Ty ze mną się bardzo integrujesz - dodał
- Zamknij się. Byliśmy obydwoje po alkoholu.
- Nie na tyle wypici by nie pamiętać.
- Przestań. Nie wspominaj nikomu o tym, a jak już z jakąkolwiek dziewczyną uprawiasz seks, to pamiętaj może o gumkach. A nie, na biedaka.
- Miałem gumkę. Nie pamiętasz? Chciałem założyć, ale się wślizgnęła do wody, nie protestowałaś.
- Rzeczywiście musiałam być najebana i to porządnie.
Do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Nie chcę już niczego pamiętać - dodałam i poszłam do drzwi.
W progu stał Harry. Pięknie... Mieszanka wybuchowa. Otworzyłam lekko usta ze zdziwienia.
- Co Ty tu robisz? - zapytałam
- Miłe powitanie skarbie.
- Przepraszam, zaskoczyłeś mnie, przecież za niecałą godzinę mieliśmy się spotkać.
- Tak, ale nie miałem do Ciebie kontaktu, zostawiłaś w mojej kieszeni swój telefon.
- Ojej, dziękuję Ci, proszę wejdź. Moi rodzice są. Poznasz ich... Już.
- Powinienem?
- Czemu nie. Zapraszam.
Wpuściłam Harrego do środka. Cały czas czułam się jakbym siedziała na szpilkach, Justin, On, Amy, i ja. Mieszanka wybuchowa. Siedzieliśmy wtuleni na kanapie na przeciw moich rodziców. Harry z nimi rozmawiał, widać było, że się dogadują. Justin siedział jakby cały czas wzburzony, a to mogło się skończyć bardzo źle... I tak było.
__________________________________________________________
KOMENTUJCIE! <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)