środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 3.

SELENA

Nigdy bym nie powiedziała, że Justin jest tego typu człowiekiem. Wydawał się taki spokojny co do tych spraw.

- A Ty ją zdradzałeś? - zapytałam po dziesięciu minutach

- Kogo?

- Twoją dziewczynę.

- Katherine? Nie, znaczy... Nie do czasu.

- Do czasu?

- Wiesz jak to jest, dzieci jak mają dwa lata, mają ten swój okropny wiek. Są płaczliwe, złośliwe, chimery, fochy i te sprawy?

- Tak, wiem, to w końcu tylko dzieci.

- Nasz związek też coś takiego przechodził.

- Ile razy ją wtedy zdradziłeś?

- Trzy...naście.

- Trzynaście razy przespałeś się z inną?!

- Jedenaście, dwa razy było z tą samą laską.

- Kurwa, Justin. Nie powiedziałabym nigdy tego o Tobie.

- Cicha woda brzegi rwie.

- Ale żeby aż tak rwała?!

- Jezu. Nie rób mi wykładów.

- Nie zamierzałam, po prostu mnie to zdziwiło.

- Pechowy rok, pechowa trzynastka.

- Ja bym chyba umarła gdyby mi ktoś tak zrobił.

- Dlatego na szczęście nie chodzisz ze mną i nie będziesz.

- Dlatego traktuj mnie jak siostrę.

- Traktuję i się nie zakocham.

- Ja także - dodałam - Przysięgasz na paluszek?

- Na co?

- Takie pinkie promise? Obietnica na paluszek?

- Tak tak, obiecuje.


Justin spojrzał w moje oczy głęboko, a ja w jego... W tym momencie poczułam coś, coś... Czego nie da się opisać, łaskotanie? Szczęście, podniecenie w pewnym stopniu. Justin lekko się do mnie pochylił jakby chciał mnie pocałować. Nie byłam pewna czy brnąć w to dalej czy jednak przystopować. Czy czekać aż sytuacja się rozwinie czy uciec, znowu.

- Justin idziesz z nami popływać? - zapytał Logan

- Tak pewnie.

Justin wziął puszkę piwa i poszedł do reszty moich braci.

- Idziesz? - zapytał Jus

- Za chwilę dołączę do Was. Pogadam trochę na osobności z siostrą.

- Spoko.

Justin pobiegł do Nicka i Joego. Logan usiadł do mnie na koc.

- I jak siostrzyczko? Cieszysz się, że jestem?

- Wiesz Logan...

- Nie zakochuj się w nim - przerwał mi Logan.

Wcześniejsze pytania to po prostu wymówka do tego tematu.

- Nie bój się Logan. To się nie zdarzy.

- Przecież widziałem, że patrzysz na niego jak na obrazek.

- Przysięgaliśmy sobie coś, to miałam patrzeć w przestrzeń?

- Przecież się pochylał, żeby Cię pocałować.

- Może noga mu się osunęła? To tylko tak wyglądało. Nie masz się o co martwić braciszku.

- Na pewno?

- Tak, nie martw się. Jestem duża i nie będę z nim. To w końcu mój kolejny brat - zaśmiałam się - I tak każdemu ze swoich kolegów mówisz, że jeśli się do mnie zbliży to tak jakby dostał kulkę w łeb.

- Racja, też muszę mu to powiedzieć.

- Zrób to delikatnie by się facet nie przeraził.

- Nie bój nic.


Pocałowałam Logana w policzek i wstałam z koca. Otrzepałam się z piasku i ruszyłam w stronę domu.

- A Ty gdzie?

- Do domu, jestem zmęczona. Ja jako jedyna gotowałam.

- Odprowadzić Cię?

- Nie, przejdę się sama, to tylko kawałek. Baw się dobrze.


Poszłam do domu. Wzięłam szybki prysznic i nim chłopcy wrócili do domu położyłam się spać. Usnęłam
w mgnieniu oka. Nawet nie pamiętam nic przed tym, widocznie byłam zmęczona. Swoje trzeba jednak odespać.

Obudziłam się dopiero około dziesiątej. Jak zwykle byłam pobiegać. Po czym postanowiłam odświeżyć swoją garderobę. Przebrałam się w luźny biały t-shirt i krótkie spodenki. Założyłam do tego trampki i łapiąc okulary i telefon zbiegłam na dół.

Wzięłam z dołu torbę i przełożyłam ją przez ramię. Wyszłam z domu zakluczając go i przeszłam przez naszą bramkę. Ją również zamknęłam, wyciągnęłam wodę z torby - obowiązkowo.
Odpiłam łyka i zaczęłam iść przed siebie. Dojrzałam, że za mną jedzie auto, kabriolet, całkiem ładny, ale nie jestem blacharą. Więc nawet nie zareagowałam.

Bałam się jedynie, że to może być ktoś z tych "złych". Byłam sama, bez broni, więc nie dałabym rady teraz nikomu. Auto podjechało szybciej a z niego wyłoniła się charakterystyczna fryzura, czerwony podkoszulek
i idealny uśmiech.

- Gdzie pędzisz? - zapytał

- Do sklepu, muszę trochę odświeżyć swój styl.

- Wsiadaj podwiozę Cię.

- Nie będę robiła Ci kłopotu.

- Też jechałem w tamtą stronę. Potowarzyszę Ci, jeśli to nie będzie problem.  Wsiadaj.

No i tak zrobiłam. Wsiadłam do jego samochodu i pojechałam z nim prosto pod galerię. Gdzie mi towarzyszył. Pomógł mi wybrać mnóstwo ubrań.

- Jesteś gejem?

- Co? - zapytał zdziwiony

- Za dobrze się ubierasz, wybacz stereotyp, ale po prostu nie sądziłam, że ktoś hetero chce tak dużo czasu ze mną spędzać i w dodatku na zakupach.

- Jestem hetero, nie martw się. Znoszę to po prostu po męsku. A poza tym co za facet odmówiłby takich widoków?

- Jakich widoków?

- Może ujmę to tak... Idealne kobiece krągłości.

- Justin! Kurde. Brat by tak nie powiedział.

- Tak wybacz. Ale nie jesteśmy jedną krwią więc mogłem.

- Zacznij mnie traktować tak jakbyśmy byli.

- Chcesz tego?

- Tak, mówiłam Ci już, że chcę.

- Doskonale wiem, że Twoje oczy mówiły co innego, ale skoro takie jest Twoje ostateczne zdanie, to w porządku.

- Zrozum to, nie możemy, po prostu, nie jest to nam dane. Bądźmy przyjaciółmi.

- Jesteśmy.


Przebrałam się w szatni i wyszłam do Justina. Poszliśmy do kasy, po czym zapłaciłam za swoje zakupy. Wyszliśmy ze sklepu i poszliśmy do Starbucks. Zamówiłam sobie karmelową kawę z bitą śmietaną, a Justin zwykłą, bez smaku... Dziwak, haha.

Usiedliśmy do stolika i piliśmy nasze trunki. Przypadkowo? Wpadła na nas moja przyjaciółka Jamie. Przywitała się ze mną, później z Justinem.

- Twój nowy chłopak?

- Co? Nie, nie, nie, nie, nie, nie, och nie, nie, nie. Przyjaciel. Justin to moja przyjaciółka Jamie.

- Miło Cię poznać.

- Ciebie również - uśmiechnął się.


Jamie dosiadła się do nas na chwilkę i porozmawiała z nami o swoich planach, co zamierza robić, co zrobiła, kogo poznała, kogo spotkała, gdzie była. Ach i co najważniejsze, komu powierzyła swoje dziewictwo.

Miał na imię Ben, miał ciemne włosy, zielone oczy, luźny miejski styl z odrobiną klasyki. I tak, od tygodnia był chłopakiem mojej przyjaciółki. Niestety, nie przepadaliśmy za sobą, nigdy. Od pierwszej klasy, hmm podstawówki.

Jamie wiedziała o tym, ale niestety była z nim. Ponownie. I tak prędzej czy później znów On ją zostawi, bądź Ona go i znów przyjdzie do mnie z płaczem. A ja? Niestety będę czekała. Jak przyjaciółka zawsze, byleby Ona była szczęśliwa.

Już teraz nawet nie starałam się ich związkowi stanąć na drodze. Jeżeli to ją uszczęśliwiało, to proszę bardzo. Nie będę się wtrącała, mimo, że powinnam. Dosłownie pięć minut później pojawił się nieszczęsny Ben. Przyszedł, objął Jamie, posłał mi wrogie spojrzenie. Nawet się nie dał jej z nami pożegnać. Może kiedyś przejrzy na oczy.

Wróciliśmy do domu i tego samego wieczora zrobiliśmy sobie wieczór filmowy. Uwielbiałam męskie wieczory, tak bardzo. Nie, ani trochę. Ale co zrobić, taka tradycja. Dzisiaj oglądaliśmy "Czas na miłość".
Zgadniecie pewnie kto wybierał film. Tak właśnie, ja. Postanowiłam, że skoro ja mogę oglądać z nimi denne filmy, Oni mogą ze mną obejrzeć romansidło.

Wszyscy zebraliśmy się około dwudziestej drugiej. Byłam w swoim domowym stroju, można powiedzieć roboczo. Miałam luźne szare dresy, białe grube skarpetki, białą bluzkę z krótkim rękawkiem.
Razem z Justinem usiedliśmy na kanapie, Logan z Nickiem na materacu a Joe na poduszce wypchanej styropianowymi kulkami.

Włączyłam film i od początku zaczęłam słuchać stękania, że film będzie nudny, że romansidło, lepiej horror, albo po prostu pograjmy w jakąś grę gdzie ciągle będą strzelali. Jakby tego mieli mało na co dzień.

- Nie, obejrzycie to czy Wam się to podoba czy nie.

Oglądaliśmy film spokojnie, zajadając popcorn, chipsy, pizzę, frytki, zdrowe odżywianie, mmm.
Byliśmy już w momencie ślubu głównych bohaterów gdy zobaczyłam, że moi bracia na prawdę wciągnęli się w ten film. Oglądali go co chwile komentując co powinien zrobić a czego nie.

Przytuliłam się do Justina, po przyjacielsku. Poczułam chłodne spojrzenie moich braci, udając, że tego nie widzę przytuliłam się do niego jeszcze mocniej, nadal po przyjacielsku.

Dla mnie w tym momencie stał się tylko przyjacielem. Przypomniały mi się słowa jakie wymienialiśmy wczoraj, dzisiaj... Co tydzień inna, zdrady, powiedziałam sobie zdecydowane NIE. Może być moim przyjacielem, póki co spisuje się w tym najlepiej, ale chłopak? Nigdy.

Z tego co pamiętam usnęłam w jego ramionach. Ale dlaczego obudziłam się w łóżku, nie pamiętam. Nigdy nie wiem co się dzieje gdy śpię. Wyłączam się kompletnie, jakby mnie nie było. Obudziłam się przytulona do swojej poduszki.


NORMAL POV.

Około dwudziestej czwartej gdy skończył się "seans", Justin próbował się lekko poruszyć. Bracia Seleny pokazali mu gest palcem i głową by tego nie robił. Przechylili ją lekko na kanapę i poprosili za sobą Justina do kuchni.

- Justin, co to ma znaczyć?

- Nic nie zrobiłem przecież. To Ona się przytuliła.

- Ręce przy sobie dobrze. To nasza siostra, nasza krew, więc jeśli ją tkniesz poniżej pasa, czy w sposób jaki nie powinieneś. Zginiesz marnie. Nie mówię tego teraz na żarty.

- Nie martwcie się, jesteśmy tylko przyjaciółmi.

- I tak ma zostać - powiedział Nick

- Na zawsze - dodał Joe

- Znajdź najlepiej inną, taką którą sobie bzykniesz kiedy chcesz, ale nie naszą siostrę. To nawet nie ten typ kobiety. Ona się szanuje - powiedział Logan

- Rozumiem Wasze obawy. Sam bym nie chciał, żeby typ taki jak ja dobierał się do mojej siostry.

- Widzisz. Także grzecznie, przed nami nic nie ukryjesz - odrzekł Joe

- To tylko przyjaciółka, możecie być  spokojni. Nie bójcie nic.


Chłopcy dogadali się na dole. Po czym Justin, jak go zwali tak zwali, zaniósł swoją rzekomą przyjaciółkę na rękach do góry. Położył ją na łóżku, przykrył kołdrą i wyszedł.

______________________________________________________________

KOMENTUJCIE! <3 





















12 komentarzy: